Rozdział 38

14.7K 890 51
                                    

  Specjalnie dla @bajanjane więcej Mike'a. Już od dłuższego czasu planowałam, jak będzie wyglądał ten rozdział. Pisałam, a potem znów wszystko wymazywałam, ale koniec, końców i mimo że jest dość krótki to jestem z siebie dumna. Nie przedłużając już więcej, życzę miłego czytania.  :)

~~~~~~~~~~~~~~~~



      Po powrocie ze szkoły zostawiłam w domu plecak i postanowiłam się przejść. Owinięta ciepłym czerwonym szalikiem wędrowałam drogą, kiedy dobiegł mnie znajomy głos:

-Cześć, rudzielcu!- zawołał Martin, który pojawił się nie wiadomo skąd.

-Hej- odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech.

-Pamiętasz? Obiecałaś mi kawę- powiedział odwzajemniając uśmiech.- Liczę, że dotrzymasz obietnicy.

-Ale jakże mogłabym zrobić inaczej. A więc czy dasz się zaprosić na kawę?

-No nie wiem czy będę miał czas, ale gdzieś cię wcisnę.

-Dzięki- burknęłam, uderzając go w ramię.

  Szybka odskoczył ode mnie i pisnął oburzony:

-Co ty wyprawiasz?! Rękę na mnie podnosisz?! Chyba będę musiał przemyśleć tę naszą kawę.

-Oj no przepraszam, chodźmy już.

  Skierowaliśmy się do najbliższej kawiarni i zamówiliśmy napoje. Po chwili został nam przyniesione. Przez cały czas, kiedy patrzyłam w kubek z parującą kawą, panowała między nami cisza.

   Martin, w końcu postanowił się odezwać:

-Rozmawialiście z Ashtonem?- zapytał.

  Pokręciłam jedynie w odpowiedzi głową i popatrzyłam na niego.

-Czemu nie było go dzisiaj w szkole?- zapytałam.

-Nie wiem, czasem nie przychodzi, może miał ważny powód- odpowiedział.

 Zapadła między nami cisza. Słychać było rozmowy innych klientów i pracujący ekspres do kawy. Chłopak koło mnie, ponownie się odezwał:

-Ashton to mój najlepszy przyjaciel i nie mogę patrzeć jak chodzi przybity- odezwał się po chwili ciszy.- Jemu jest naprawdę przykro. Wiem że alkohol nie jest dobrym wyjaśnieniem na to co zrobił, ale... on naprawdę tego żałuje. Nie wiem co miałbym ci jeszcze powiedzieć. Ash chciałby się z tobą spotkać, pogadać, ale ty nie dajesz mu szansy. Cały czas chodzi przybity. Naprawdę mi go szkoda- westchnął ciężko, na koniec swojego monologu.

  Przez całą wypowiedź chłopaka, patrzyłam na niego z obojętną maską, ale w środku aż huczałam od emocji.

-Nawet jeśli mu wybaczę- odezwałam się w końcu.- Puścimy to w niepamięć i będziemy najlepszymi przyjaciółmi? Albo inaczej, wykorzysta mnie i zostawi, jak starą zabawkę. A może ja tego nie chcę?!- warknęłam.

  Rany, nigdy nie pomyślałabym, że będę się zwierzać Martinowi.

-Tu nie chodzi o to. Widać po nim, że wkradłaś mu się do głowy i za cholerę nie chcesz z niej wyjść, ale nie w kwestii łóżkowej. To coś zupełnie innego. Nie mnie tu oceniać, ale sądzę, że w pewnym sensie stracił dla ciebie głowę.

  Siedzieliśmy chwilę w ciszy, dopóki nie odsunęłam swojego krzesła i nie wstałam.

-Wow, nie spodziewałam się po tobie takich słów.

-Co nie? Ja też- wyszczerzył się.

  I takim o to sposobem, zepsuł chwilę.

-Miło było Martin, ale muszę już iść. Muszę to wszystko przemyśleć na spokojnie.

Stand & driftWhere stories live. Discover now