Rozdział 18

17.4K 1K 35
                                    

     Dostałam wiadomość od Ashtona: „Już jestem" i odpisałam mu „Wejdź na górę". Usłyszałam kroki na schodach i już chwilę potem pokazała się głowa chłopaka. Siedziałam na łóżku i czekałam na niego bawiąc się swoimi rozpuszczonymi włosami. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się zadziornie i zapytał:

-A więc zamierzasz spróbować mnie czegoś nauczyć?

-Tak, taki właśnie mam zamiar. Siadaj.

 Poklepałam miejsce na łóżku obok mnie i odwzajemniłam jego uśmiech. Ashton posłusznie usiadł i mruknął pod nosem:

-Jaka apodyktyczna.

 A potem dodał już głośniej:

-Twoja mama kazała przekazać ci, że wychodzą gdzieś z twoim ojcem i nie będzie ich do późnej nocy. Ciekawe co będziemy robić przez ten cały czas- mówiąc to poruszył zabawnie brwiami.

-Zapewne uczyć się- chłopak zrobił smutną minę, na co ja dodałam z zaciekawieniem- A na co ty liczyłeś?

-Cóż, miałem cichą nadzieję na...

-Dobra, nie ważne. Rozumiem do czego dążysz i powiem krótko: nie ma mowy.

-Trudno, warto było spróbować. To od czego zaczynamy?

-Najpierw ustalmy co już potrafisz. Umiesz się przedstawić?

-Tak.

-To to zrób- westchnęłam ciężko.

-Je'n appelle Ashton.

-Ile masz lat ?

-J'ai 19 ans.

-Najpierw możemy poćwiczyć ze zdaniami, potem dialogi i na koniec potłumaczymy sobie wiersze i piosenki.

 Ashton patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma.

-Widzę, że całkiem nieźle to sobie zaplanowałaś.

-Tak, całkiem nieźle. Miałam na to chwilkę. A teraz czego nie umiesz z konstrukcją zdań?

-To były chyba zdania złożone, czy coś.

 Opadł plecami na łóżko i ciężko westchnął.

-Okej, pomyślmy...

-Serio musimy się uczyć ?

-Tak, obiecałam to Augustowi i zdania dotrzymam.

-Tak właściwie to skąd znasz Augusta? Myślałem, że tylko mi pozwala mówić do siebie po imieniu.

-To się myliłeś, a znam go z Francji. Był tam nauczycielem w jednej ze szkół. Uczył mnie. Zaraz, zaraz... nie zmieniaj tematu. Mamy się uczyć- powiedziałam oburzona.

-Dobra, spokojnie. Wróćmy do nauki.

-Okej, powtórz po mnie: Je suis un crétin.

 Dyskretnie wyjęłam telefon i zaczęłam nagrywać.

-Je suis un crétin. Co to znaczy?

 Wyłączyłam kamerkę i odpowiedziałam.

-Przyznałeś się do czegoś, co już dawno wiedziałem. Jesteś kretynem- uśmiechnęłam się łobuzersko i dodałam.- A ja mam wszystko pięknie nagrane.

-Nie odważyłabyś się. Ty podstępna...- powiedział mrużąc przy tym oczy.

-Wiem, po tatusiu- zaśmiałam się.

-Oddawaj telefon.

-Nie.

-Oddaj.

-Nie ma mowy- wsadziłam go szybko do stanika, zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam uciekać na dół.

-Myślisz że go stamtąd nie wyciągnę?- zapytał złowieszczo, zaczynając za mną biegnąc.

-Mam nadzieje, że nie.

-Nadzieja matką głupich.

-Pozwę cię o molestowanie!

 Wpadliśmy do kuchni i tradycyjnie, zatrzymaliśmy się po przeciwnych brzegach wyspy.

-Oddaj ten telefon, to nikomu nic się nie stanie.

-Za późno, zrobiłam kopię zapasową- uśmiechnęłam się szeroko.

-Zemszczę się- powiedział ze złowieszczym uśmieszkiem.

-Takie urozmaicenie dnia. A więc... mogę już wrócić do swojego pokoju?

-Nie, najpierw usuń filmik.

-Oj, no dobra, dobra.

 Szybko wykonałam tę czynność na telefonie i pokazałam na dowód chłopakowi.

-Zadowolony?- zapytałam z wyrzutem.

-Jak jeszcze nigdy.

-To mam nadzieję, że nie obrazisz się jak powiem ci, że opublikowałam go na instagramie.

-Co?!- zapytał łapiąc się za głowę.- Nie ma innego wyjścia, muszę się na ciebie obrazić.

 Zaplótł ręce na piersi i z uniesioną głową wyszedł z kuchni. Zaśmiałam się z niego cicho i poszłam za nim. Ashton skierował się mojego pokoju, a kiedy już tam był, rzucił się na moje łóżko i położył na plecach. Zaplótł ręce za głową i przymknął powieki.

-Oj no Ashton, no nie obrażaj się- zero reakcji.- Aaaashtoooon- przeciągałam samogłoski. Wciąż brak odzewu z jego strony.- Nie pozostawiasz mi wyboru.

 Usiadłam obok niego i zaczęłam go łaskotać, mięśnie jego twarzy nawet nie drgnęły. Co on ze skały jest?! Swoją drogą, całkiem nieźle wyrobione ma te mięśnie. Ale o tym to później.

-Czemu nie masz łaskotek- zapytałam zszokowana.

-Bo nie. Próbuj dalej- powiedział wciąż naburmuszony, ale widziałam, że ledwo utrzymuje powagę.

 A więc złapałam za kosmyk swoich włosów i przejechałem nim kilka razy pod jego nosem. Nawet nie uniósł kącików ust.

-Nie no, ja się tak nie bawię. To nie fair, że ty możesz mnie łaskotać a ja ciebie nie.

 Założyłam ręce na piersi i usiadłam obok niego po turecku. Patrzyłam na niego gniewnie.

-I co ja mam zrobić żebyś mi przebaczył?

 Uchylił jedną powiekę i spojrzał na mnie. Dopiero teraz kącik jego ust zadrgał, ale z rozbawienia, a nie w skutek moich działań.

-Zawsze możesz błagać mnie na klęczkach.

-Sorki kochanieńki, mam swoją godność.

-Na klęczkach można też robić inne rzeczy- wyszczerzył sie znacząco.

-Chyba śnisz.

-No to z wybaczania nici.

-No to wypad z mojego domu, mam zamiar jeszcze się trochę pouczyć i nie mam czasu na użeranie się z tobą, księżniczko.

Zastanowiłam się chwilę, patrząc w sufit.

-No dobra, takich argumentów nie można przebić. Jednak twoje niegodziwości zostają ci wybaczone.

-I to ja rozumiem. Możemy wrócić do nauki?

-Już się robi, szefuńciu- powiedział z szerokim uśmiechem, pokazując przy tym swoje ząbki.

Stand & driftWhere stories live. Discover now