Rozdział 4

25.3K 1.3K 191
                                    

      Po zakończonej lekcji wyszłam z sali i udałam się na zewnątrz, do szkolnego ogrodu. Usiadłam na jednej z ławek z głową odchyloną do tyłu i patrzyłam w niebo i na słońce. Wydawało się całkiem inne niż we Francji, a jednak było dokładnie tym samym. Tutejsze słońce wydawało się wyblakłe i słabe. Co jakiś czas zasłaniała je chmura i rzuca dookoła chłodny cień.

Poczułam ciarki chłodu na kręgosłupie i czym prędzej wróciłam do szkoły. Mimo prażącego słońca, co chwilę wiał nieprzyjemny wiatr. Zerknęłam na kartkę z listą dzisiejszych zajęć i udałam się pod klasę historii. Byłam już prawie pod drzwiami, gdy zza zakrętu wybiegł chłopak... Jackson! Wpadł na mnie, a ja upadłam na ziemię. Szybko ze mnie zszedł i posłał mi przepraszający uśmiech.

-Wybacz, śpieszę się.

 Patrzyłam dalej, jak biegnie korytarzem i znika za zakrętem. Mógłby mi chociaż pomóc wstać.

Przeklinając pod nosem, podniosłam się z ziemi. Weszłam do klasy i zajęłam wybrane miejsce pod oknem. Musiałam przecież widzieć co się dzieje na zewnątrz. Miałam jeszcze może dwie minuty przerwy, ale nie miałam nawet z kim ich przegadać, a w klasie czekało już kilka osób. 

  Bawiąc się telefonem patrzyłam na dziedziniec szkoły, kiedy usłyszałam odsuwane obok krzesełko. Odwróciłam się w stronę siadającej dziewczyny. Uśmiechnęła się przyjaźnie, a ja odwzajemniłam ten gest. To była ta sama dziewczyna co rano machała mi, czy mi się tylko zdaję? Próbowałam jak mogłam zapamiętać jak najwięcej twarzy i osób które mijałam w klasach, czy z którymi wdawałam się w interakcje. Kilka osób do tej pory same mi się przedstawiły, jednak częściowo nie pamiętałam już ich imion. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zrobienie każdemu po kolei zdjęcia z podpisanym imieniem. 

  Do klasy przychodziło coraz więcej uczniów, a ja przyglądałam im się z zaciekawieniem. Przed chwilą weszła dziewczyna w okularach, a obok niej całkiem niezły chłopak. Trzymali się za ręce i uśmiechali się do siebie. Chwilę wcześniej weszła grupka dość głośnych chłopaków, którzy śmiali się i popychali nawzajem. Część szkolnej drużyny, jak się później dowiedziałam. Jeden z nich puścił mi oczko, a ja tylko patrzyłam  na niego niezaciekawiona. Popatrzyłam w stronę drzwi i wyłoniła się z nich dziewczyna o długich blond włosach oraz z pogardliwym uśmieszkiem.

  Zerknęłam jeszcze raz na tego chłopaka. Rozmawiał z kolegami i co chwilę się na mnie patrzyli. Kiedy nie byłam odwrócona w ich stronę, czułam jak wypalają mi w plecach dziurę. W końcu dwóch z nich podało sobie ręce i zaśmiali się. Pokręciłam zrezygnowana głową, bo mogłam się tylko domyślać co chodzi po głowie młodym chłopakom.

   Kiedyś, może dwa lata temu, dwójka chłopaków w nowej szkole założyła się o mnie. Z którym z nich jako pierwszym pójdę do łóżka. Skończyło się to dla jednego z nich przykrym, nieszczęśliwym wypadkiem.

  Rozejrzałam się po klasie i stwierdziłam, że wszystkie miejsca były już zajęte, a nauczyciela wciąż nie było. Dziewczyna obok mnie odwróciła się w moją stronę.

-Zajęłaś moje miejsce- szepnęła z uśmiechem. Przez chwilę zastanowiłam się czy mówi poważnie i każe mi się przesiąść, ona jednak w zamian szturchnęła mnie lekko ramieniem.- Ale chętnie ci je odstąpię. Cześć, nazywam się Roksana- powiedziała wyciągając rękę.

-Danielle- odpowiedziałam.

-To ty jesteś tą nową francuską pięknością, co tu się niedawno wprowadziła?- zapytała z uśmiechem.

-Gdzie tam zaraz pięknością, ale tak, to ja- powiedziałam, a Roksana zachichotała.

-Mieszkam niedaleko ciebie, taki biały dom. Widziałam cię jak rano wychodziłaś do szkoły.

Stand & driftHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin