Rozdział 15

19.7K 1K 15
                                    

   Kiedy dojechaliśmy na miejsce, cieszyłam się jak mała dziewczynka z nowej lalki. Podskakiwałam w miejscu i nie mogłam się już doczekać. Tato zarezerwował jedne z najlepszych miejsc, a ja już chciałam siedzieć na swoim. Całkiem zapomniałam, że miałam być na Asha obrażona i pociągnęłam go za rękaw do kolejki przy kasach. Oczywiście ominęłam kolejkę i skierowałam się od razu do ochroniarza.

 -Danielle Perrault. Jest twój szef?

 -Zajęty, ale zostałem poinformowany, żeby ciebie i twojego towarzysza- zerknął na Ashtona.- wpuścić do środka- uśmiechnął się do mnie.- Basil, później cię znajdzie, mówił o jakiejś niespodziance dla ciebie.

 Podziękowałam mu i skierowałam się wejściem na arenę. Towarzyszyły nam jęki zawodu osób stojących w kolejce.

 -Powiesz mi jak ty to zrobiłaś?- zapytał zdziwiony Ashton, nie urywając swojego zadowolenia.

 -Brat kumpla mojego taty jest tu szefem ochrony. Często nas odwiedzał i grywali w karty. Wyjechał z Francji jakieś pół roku temu, zawsze był dla mnie jak wujek.

 -Jasne- mruknął.

 -Ma się te kontakty- zaśmiałam się, szturchając go łokciem.

 W niedługim czasie siedzieliśmy na swoich miejscach. Podskakiwałam na krzesełku podekscytowana, a Ashton cicho się ze mnie zaśmiał.

 -Ty masz ADHD?-zapytał.

 -Nie, wrodzoną niecierpliwość.

 -Jasne- powiedział, a chwilę potem rozbłysły światła.

 Na arenę wjechały rzędem samochody i ustawiły się przy krawędziach. Na środku były usypane wielkie kopce. Najmniejszy miał co najmniej trzy metry.

 Auta po kolei wyjeżdżały na środek i pokazywały różne sztuczki. Mimo że oglądałam to wszystko z zainteresowaniem, to czekałam na ten jedyny. Po godzinie, właśnie ten jeden czarny pojazd wyjechał na środek.

 Patrzyłam jak urzeczona, gdy batman okrążył arenę. W końcu podjechał pod najwyższą górkę i wzleciał dwa metry nad ziemię. Przejechał po kupce samochodów, które wyglądały jak zabawki małych chłopców, które się zepsuły i nikt się już nimi nie bawi. Podjechał na kolejną górkę i lądując przewrócił się na lewy bok. Kierowca dodał gazu, a batman zakręcił się dwa razy wokół własnej osi i stanął na czterech kołach. Razem z ludźmi na widowni głośno piszczałam.

 Po upływie następnej godziny, występy zostały zakończone grupowym pokazem. Nie wiadomo było, gdzie podziać oczy. W końcu wszystkie maszyny znalazły się poza widokiem i ludzie skierowali się do wyjścia. Słyszałam ich radosne śmiechy i rozmowy. Komentowali różne popisy, albo pochwalali kierowców. Teraz musiałam tylko znaleźć Basila.

 Szliśmy korytarzem, a ja bacznie się rozglądałam. W jednym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, a w drugim zostałam obrócona w stronę przybysza.

 -Wujek Basil!- zawołałam uśmiechając się szeroko, widząc go.

 -Czyżby mała Danielle?

 -We własnej osobie- uśmiechnęłam się szeroko.-Widzę, że ostatnio przypakowałeś- powiedziałam uderzając go pięścią w ramię.

 -Oczywiście, ktoś musi ratować takie chuderlaki jak ty.

 -Gdzie tam chuderlak, ale w sumie mogłabym zrzucić trochę kilo i wyrobić bardziej mięśnie.

 -Oj, u ciebie jest wystarczająco. Gaspard dalej rozpamiętuje jak wyzwał cię na pojedynek, a ty złamałaś mu rękę.

 -No ale z milion razy go przepraszałam.

 -No ty już lepiej się nie tłumacz.

 -No dobra. Jak tam u wujka Cedrica?

 -Został ojcem, ale nie wiesz tego ode mnie. Miał do was niedługo zadzwonić- Basil uśmiechnął się konspiracyjnie.

Pisnęłam radośnie.

-Jasne, o niczym nie wiem. A co to miała być za niespodzianka?

-Jak chcesz pogadać z kierowcami to musisz się śpieszyć- powiedział z szerokim uśmiechem.

-Naprawdę mogę?- zawołałam nie kryjąc swojej radości.

-Uroda po matce, a charakter po...

-A charakter po ojcu. Tak, wiem. Nie musisz mi przypominać- zaśmiałam się.- To którędy mam iść?

-Idź tym korytarzem, a potem skręcić w prawo. Pierwsze drzwi po lewej. Jeszcze jedna sprawa: proszę, bardzo cię proszę, nie zamęcz nam Matta, okej? Znaczy pewnie nie będzie miał nic przeciwko, że napastuje go taka ładna dziewczynka, ale wiesz. Spasuj trochę.

 -Uznam to jako komplement- uśmiechnęłam się szeroko.

 -Jak zawsze- zaśmiał się Basil.- A teraz idź, bo ci uciekną.

 Chwilę potem szliśmy korytarzem i znaleźliśmy się przed właściwymi drzwiami. Zapukałam dwa razy i nie czekając na zaproszenie weszłam do środka.

 -Rany, Matt, w realu jesteś jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach- powiedziałam do chłopaka będącego w środku.

 To właśnie on kierował batmanem.

 -Haha, dzięki. Uprzedzano mnie przed tobą, chwila, Danielle?- zapytał.

 -Oh mon Dieu, il connaît mon nom!- zawołałam na co chłopak ponownie się zaśmiał.- A tak poza tym, to świetna robota- mówiąc to poklepałam go po ramieniu.

 -Dzięki, a ty na czymś jeździsz?-zapytał.

 -Ee, tylko ścigacz, ale to nic w porównaniu z batmanem. Jeśli bardzo ładnie bym poprosiła, dałbyś mi go?

-Nie, raczej nie- powiedział z uśmiechem.- Bardzo go lubię.

-Szkoda.

-Jeśli chcesz, mogę cię kiedyś przewieźć- powiedział flirciarsko.

-Nie odmówię, ale na razie, mogę chociaż zrobić sobie z tobą zdjęcie?

-Tylko jeśli potem mi je wyślesz, ślicznotko.

 -Ashton, zrób nam zdjęcie!

 -A co ja jestem?- prychnął niezadowolony.

 -Rany, nie marudź- podeszłam i wcisnęłam mu do ręki swój telefon.

 Cofnęłam się z powrotem do kierowcy i ustawiłam obok niego. Obią mnie ramieniem i oboje szeroko się uśmiechnęliśmy. Ash zrobił nam zdjęcie, a do drugiego szybko pocałowałam Matta w policzek. Uśmiechnął się szerzej, a na twarzy Ashtona pojawił się lekki grymas. O co mu chodzi? Haha, czy on przypadkiem nie jest zazdrosny?

 -Dzięki, będziemy się zbierać- powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się do Matta.

 -Może dałabyś mi swój numer telefonu.

 -Jasne- chłopak szybko wyjął telefon, żeby zapisać- ale nie pamiętam go. Jak nie boisz się Basila, to idź do niego. On ci poda. A teraz do zobaczenia.

 Pociągnęłam Ashtona za sobą i razem wyszliśmy z areny. Znaleźliśmy się na parkingu, a ja kipiałam z radości. Zobaczyłam na telefonie zdjęcia, jak wyszliśmy i powiem jedno, wyszły świetnie, a zwłaszcza te drugie. Ustawiłam je szybko na tapetę i zwróciłam się do Ashtona:

 -Wracamy?

 -O niczym innym nie myślę- mruknął.

Stand & driftحيث تعيش القصص. اكتشف الآن