Rozdział 25

18K 972 79
                                    

Do domu dotarłam jakieś pięć minut, po wyjściu z kawiarni. Wiatr zdążył się już uspokoić i tylko delikatne jego podmuchy rozwiewały moje włosy. Weszłam do domu i ściągnęłam buty i płaszcz. W podskokach pokierowałam się do salonu, zastając tam mojego tatę. Uśmiechnęłam się siadając obok niego i pocałowałam go w policzek.

-Co tam śpiochu? Kiedy wstałeś?- zapytałam i położyłam się nogami na oparciu, zwisając głową w dół.

-A, jakieś 10 minut temu.

-Tak, tak. Sen to ważna rzecz. Brak snu może być niebezpieczny- stwierdziłam.

-No proszę, pochwal się co tam wiesz o tym śnie- westchnął i obrócił się w moją stronę.

-Skoro nalegasz. Po 24 godzinach braku snu, człowiek jest bardziej podatny na choroby, koncentracja zmniejsza się o 40%, a czas reakcji ulega podwojeniu.

-A po dwóch dniach?- zapytał tato i wyczułam w jego głosie czystą ciekawość.

-Obraz jest rozmazany, pole widzenia mocno ograniczone, zachowujemy się jak z zawartością 1,5 promila alkoholu we krwi, mamy poczucie spadku temperatury i wywoływane są dreszcze. A po trzech dniach... uuu, tu już jest jazda bez trzymanki. Utrata poczucia rzeczywistości, myślimy, że jesteśmy kimś innym, spada zdolność rozpoznawania kolorów, pojawiają się halucynacje, lekkie drżenie i uczucie odrętwienia rąk i nóg, pojawia się mikrosen. I uprzedzając twoje pytanie, mikrosen to faza umysły trwająca do sześciu sekund dająca mózgowi poczucie snu. Człowiek wtedy przerywa swoje czynności i patrzy w próżnie.

-Rany, ale ja mam mądrą córeczkę- powiedział tato z dumą.

-Racja, słodź dalej, mnie to nie przeszkadza. W końcu tyle uczymy się od internetu.

-A już myślałem, że w szkole.

-Co ty! Tam uczą nas samych niepotrzebnych i niepraktycznych głupot!- i zaczęłam swój monolog dotyczący głupiego programu nauczania.

Tato co jakiś czas przytakiwał i mówił jak ja to mam źle w tej szkole.

Po jakichś 15 minutach zakończyłam swój poważny wywód, a tato powiedział tylko:

-Może powinnaś przedstawić swoją opinię dyrektorowi?

-Nie ma szans. Do niego pewnie i tak nic nie dotrze. Mam ochotę na zupę cebulową.

-Co?

-No na kolację- popatrzyła na tatę, który unosił w górę brwi w zdziwieniu.- Wiesz, brakuje mi Francji- powiedziałam ze smutkiem.

-Mnie też kochanie, ale musisz powiedzieć, że tu też nie jest źle. Zauważyłem, że bardzo związałaś się z Roksaną- powiedział głaszcząc mnie po głowie, tak samo jak wtedy, kiedy byłam mała i płakałam.

-Taa, ale tęsknię bardzo za Christopherem i Francisem.

-Tak, ja też- powiedział z lekkim uśmiechem.- Niezły z nich urwisy.

Zaśmiałam się.

-Pamiętasz jak chłopacy uczyli mnie jak jeździć bez trzymanki i Francis przez przypadek wjechał do ogrodu starej pani Renal?

-Strasznie się wtedy zdenerwowała- powiedział tato.

-Albo jak przywiązali jamnika pani Lautier do balonów i przywiązali do płotu?

W odpowiedzi usłyszałam tylko jego śmiech. Usiadłam normalnie i przytuliła do taty.

-Tęsknie za nimi i to bardzo.

Tato mnie objął i powiedział:

-Nie martw się, na pewno jeszcze ich zobaczysz.

***

Stand & driftWhere stories live. Discover now