Rozdział 48

16.7K 815 42
                                    

     Równo tydzień później, siedziałam w swoim pokoju i pakowałam ostatni sweter do swojej torby. A robiłam to dlatego, że Ashton zabiera mnie na dwa dni w całkiem nie znane mi miejsce. Kiedy się o tym dowiedział am, po prostu się roześmiałam, ale przytaknęłam na jego pomysł.

  Schowałam trzymane przeze mnie ubranie i zapięłam zamek. W tym momencie usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i odgłosy rozmowy, a potem kroki na schodach. Domyślałam się, że musiał to być Ashton. Chwyciłam telefon i wrzuciłam jeszcze szybko jego ładowarkę do torby i obróciłam się w stronę drzwi gotowa. Sekundę potem usłyszałam ciche pukanie, a zaraz po nim wyłoniła się sylwetka chłopaka. Z uśmiechem na ustach ruszył w moją stronę, a gdy znalazł się przy mnie, przyciągnął do siebie i pocałował. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy zabrakło nam powietrza. Nawet wtedy, Ash nie wypuścił mnie ze swoich objęć, a dodatkowo, oparł swoje czoło o moje, tak, że nasze usta prawie się stykały.

-Dzień dobry- powiedziałam uśmiechając się do niego lekko.- Ruszamy?

-Jasne. Twoja mama dała nam zapasy na drogę, jakbyśmy wyjeżdżali na miesiąc- zaśmiał się.

-Tak, ona lubi robić innym jedzenie- odpowiedziałam z chichotem.

 Odsunęliśmy się od siebie i gdy miałam brać do ręki torbę Ash mnie uprzedził, zawieszając ją na swoim ramieniu. Posłał mi ten szczególny uśmiech, który jak mi się wydawało był zarezerwowany wyłącznie dla mnie i zakomendował:

-Idziemy.

-Tak jest- powiedziałam poważnie, salutując.

 Za śmiechem zeszliśmy za schodów, a ja niezdarnie potknęłam się na przedostatnim stopniu.

-Uważaj- powiedział Ash, ratując mnie przed upadkiem.- Nie chcemy przecież, żebyś przed samym wyjazdem skręciła kostkę, prawda?

-Racja, dziękuję- uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

 Na dole czekała już na nas moja mama z dwiema wielkimi torbami jedzenia. Pokręciłam z rozbawieniem głową i szybko ubrałam kurtkę i buty. Odebrałam od niej torby, całując ją w policzek na dowidzenia. Ash otworzył mi drzwi, niezadowolony z tego, że niesie jedną torbę, a ja dwie cięższe. Otworzył auto, a ja wpakowałam do bagażnika nasze torby. Na razie przestał padać śnieg, więc przeszkadzały mi tylko oblodzone drogi i pozostawiony na ziemi śnieg. Tylko.

  Zamknęłam bagażnik i usiadłam na miejscu obok kierowcy, już miałam zamykać drzwi, gdy usłyszałam:

-Starajcie się być odpowiedzialni!- zawołała za nami moja mama, machając nam na pożegnanie.

 Strzeliłam sobie prywatnego facepalma i zamknęłam drzwi. Jednak uśmiech nie schodził mi z ust. Tak było od rana. Gdy tylko się obudziłam wiedziałam, że to ten dzień. Nie mogłam się doczekać tych wspólnie spędzonych dwóch dni. Sam na sam. Od razu wysłałam Roksanie wiadomość, a ona uradowana odpisała, że trzyma za mnie kciuki. Niestety nie miałam pojęcia w jakim mówiła to kontekście, więc zbyłam to, szeroko się uśmiechając do telefonu. Uśmiechałam się, gdy brałam prysznici gdy myłam zęby. Mieliśmy wyjechać wcześnie, aby uniknąć niepotrzebnych korków i żeby być na miejscu szybciej. Ashton uprzedził mnie, że czekają nas prawie dwie godziny jazdy.

 Teraz, kiedy Ash siadał na miejscu kierowcy, również szeroko się uśmiechałam. Chłopak spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

-Dostałaś skurczu twarzy, że się tak uśmiechasz?

-Nieee, po prostu jestem podekscytowana- odpowiedziałam.- Nie pytam, gdzie jedziemy, bo pewnie i tak mi nie powiesz, prawda?

-Dokładnie.

Stand & driftWhere stories live. Discover now