Rozdział 5.

3.8K 417 187
                                    

Perspektywa: Liam.

Wściekły tym, że szef kazał mi porządkować jakieś durne i nikomu niepotrzebne akta spraw z ostatnich stu lat, udałem się energicznym krokiem do archiwum.

Było to zwyczajna piwnica, do której prowadziły metalowe drzwi, zabezpieczone trzema zamkami, które można otworzyć tylko za pomocą klucza, ponieważ klamka była nieruchoma. Mieliśmy jeszcze dodatkowe wejście, którym postanowiłem iść, ponieważ znajdowało się o wiele bliżej naszego biura, a ja naprawdę nie miałem ochoty na piesze wycieczki po całym posterunku.

Otworzyłem drewniane, zwyczajne drzwi, którymi można się dostać na zaplecze archiwum. Zrzęda zakazał chodzić tym wejściem, którego korzystałem, choć ja miałem w dupie jego rozkaz. Stwierdził, że jest ono na wypadek pożaru, a my jako przykładni podwładni mamy chodzić metalowym wejściem. Ja wolałem te, a skoro miałem klucze, to grze byłoby z nich nie skorzysta. Ono było po prostu bliżej naszego biura, a nie chciało mi się za bardzo iść na około. Po co mam się przemęczać i to jeszcze w archiwum?

Zapaliłem światło i zobaczyłem kilkadziesiąt dużych, metalowych, szarych szafek, na których widniały oznaczenia lat, z jakich znajdują się akta. Każda z szuflad zawierała dany przedział literowy nazwisk przestępców. Spojrzałem błagalnie na szafki i położyłem zabrane przez siebie z biura przedmioty.

Cholera, zapomniałem zaparzyć herbatę.

Udałem się szybko na górę i wbiegłem do biura, jak by właśnie mnie gonił szatan. Spojrzałem na naszą szafeczkę, w której trzymaliśmy jedzenie. Na szczęście Thomas właśnie zagotował wodę i chciał sobie zalać kawę, albo coś innego.

- O, dzięki! – powiedziałem i natychmiast wyrwałem mu z rąk czajnik, po czym włożyłem szybko torebkę z herbatą do kubka zalewając cały i odstawiając czajnik na miejsce, pozostawiając przyjaciela w osłupieniu.

- Kurwa, Liam, zużyłeś całą wodę!

Usłyszałem wkurzony głos Thomasa, po czym szybciutko wszedłem do archiwum, aby ten palant, to znaczy najukochańszy szef na świecie nie zorientował się, co ja robię. Nie przejąłem się zbytnio pretensjami blondyna. Mógł wlać wodę do połowy czajnika, a nie tylko minimalnie. Oszczędniś się znalazł.

Postanowiłem, że udam się trochę dalej i usadowię się gdzieś pomiędzy regałami tak, aby ktoś, kto wejdzie do piwnicy nie zobaczył mnie. Trzymałem wszystkie niezbędne do przetrwania tego dnia akcesoria i gdy wyszedłem zza regału zauważyłem wysokiego chłopaka o ciemnych włosach. Był wysoki, nawet bardzo, znacząco przewyższał mnie, a do tego był dobrze zbudowany. Miał na sobie skórzaną, czarną kurtkę oraz spodnie w tej samej barwie. Zauważyłem, że zorientował się, że tu jestem, więc odwrócił się w moją stronę. Mogłem mu się dokładnie przyjrzeć.

- Kim jesteś i dlaczego grzebiesz w ściśle tajnych aktach osobowych w archiwum policyjnym? – zapytałem jak zwykle wyluzowanym i lekko infantylnym głosikiem, na co nieznajomy uśmiechnął się szeroko. W tym momencie nie specjalnie przejmowałem się faktem, że jakiś koleś bezpardonowo sobie tutaj wszedł. No skoro jest w piwnicy, to chyba musiał mieć klucze, tak? Nie mam się zatem czego obawiać.

- A Ty kim jesteś i dlaczego przyszedłeś do archiwum policyjnego z poduszką, kocykiem, kubkiem z gorącą herbatą oraz opaską na oczy? – zapytał nie ukrywając swojego rozbawienia i spoglądając na mnie przyjaznym wzrokiem.

- Aaaa, bo zrzęda... eeee, to znaczy szef, tak, najlepszy szef pod słońcem kazał mi za karę uporządkować to całe archiwum, więc postanowiłem się zdrzemnąć z trzy godzinki, albo z cztery, a skoro Ty już tutaj jesteś i grzebiesz w tych papierach, to bądź tak łaskaw i przy okazji poukładaj ładnie te wszystkie akta, oki? – powiedziałem pełen entuzjazmu, że znalazł się jakiś jeleń, który wykona za mnie tą zjebaną pracę. Chłopak spojrzał na mnie mocno zdziwiony, ale jednocześnie roześmiany. Uśmiechnąłem się do niego szeroko i usiadłem sobie na podłodze oraz położyłem poduszkę na ziemi, po czym przykryłem się kocykiem i założyłem czarną opaskę na oczy i napiłem się troszkę herbatki. Usłyszałem głośny śmiech nieznajomego i w sumie nie przejąłem się tym typkiem za bardzo. W tym momencie chciało mi się spać, więc średnio kontaktowałem, co się działo dookoła mnie.

- Kim jesteś i jak masz na imię? Pracujesz tutaj? – spytał, a ja szybko burknąłem, nie kwapiąc się nawet do tego, aby zdjąć opaskę, czy wyjść spod kocyka.

- Mam na imię Liam i jestem tutejszym policjantem. – powiedziałem, a właściwie to zamruczałem, ponieważ położyłem się w bardzo wygodnej pozycji i byłem gotowy na drzemkę. - A Ty pewnie jesteś synem Christi? – zadałem po chwili pytanie, bo w sumie wypadałoby chociaż się dowiedzieć, kto to jest.

- Co? – spytał zdziwiony, a ja zdjąłem opaskę i spojrzałem na niego. – A, no tak, jestem tym no, synem tej Misti, Kristi, czy jak ona się tam nazywała, no tej no Christi, o właśnie, Christi. - dodał cały czas się jąkając, a ja spojrzałem na niego pytająco. Chłopak opierał się o szafki i niespecjalnie był zakłopotany.

- Nie wiesz jak nazywa się Twoja mama? – zapytałem w szoku.

- Nie specjalnie się tym interesowałem przez całe swoje życie. – odpowiedział normalnym tonem głosu.

- Okej. – odpowiedział radośnie i wzruszyłem ramionami, po czym uśmiechnąłem się szeroko, bo ta baba cały czas zachwala swojego syna, jaki to on jest uczynny i myślę, że na pewno uporządkuje te śmierdzące papiery, a ja będę mógł się zdrzemnąć. Ponownie nałożyłem opaskę na oczy i położyłem się spać, niemal natychmiast przysypiając.

- Liam. – usłyszałem głos tego chłopaka i otworzyłem leniwie oczy, zdejmując opaskę. Rozejrzałem się dookoła i wciąż nie kontaktowałem, co się działo. Nie mam pojęcia, ile tak spałem, ale wiedziałem, że mam jeszcze dwie godzinki błogiego snu. Dopiłem do końca herbatkę, która niestety już wystygła, po czym usłyszałem pytanie. - Nie macie tutaj bieżących spraw? Wiesz, tych z tego roku.

- W archiwum podręcznym na drugim piętrze, pokój 205. – powiedziałem ziewając i przeciągnąłem się niczym kot, po czym odwróciłem się na drugi boki ponownie udałem się do krainy snów. Kocham spać i nic na to nie poradzę.

- Dzięki. – odparł, a ja ustawiłem sobie budzik na godzinę 18:58. – Jeszcze mam jedno małe pytanko. – dodał, a ja burknąłem coś na znak, że może śmiało pytać.

- Masz przy sobie wszystkie klucze od tych metalowych drzwi? Bo ja mam tylko jeden, ten od dolnego zamka, a widzę, że ktoś nas tutaj zamknął. – zapytał, a ja ziewnąłem bardzo głośno i bez wahania mu odpowiedziałem.

- Jak nie masz klucza, to na końcu są drewniane drzwi, którymi wyjdziesz koło schodów na posterunku. – rzekłem i ponownie oddałem się w objęcia Morfeusza słysząc tylko podziękowania od chłopaka.

Jakoś po dwóch godzinach usłyszałem przeraźliwy dźwięk telefonu. Spojrzałem na zegarek i to był budzik, który ustawiłem sobie wcześniej. Burknąłem coś pod nosem, po czym wstałem i wciąż będąc jeszcze zajebanym po cudownym śnie, wziąłem pod pachę poduszkę, opaskę na oczy, oraz okryłem się kocykiem, a w dłoni miałem swój ulubiony kubek. Udałem się szybciutko na górę i wszedłem do biura wciąż ziewając. Podszedłem do swojej szafki i upchałem tam swoje akcesoria, a kubek włożyłem do zlewu.

- Jezus Maria, Liam. – usłyszałem głos Thomasa, który spoglądał na mnie w niemym szoku. – Czyś Ty kurwa spał przez ten cały czas? – zapytał z wyraźna irytacją w głosie, a ja chciałem mu odpowiedzieć, ale najpierw musiałem sobie zaparzyć mocna kawkę na rozbudzenie.

- Co? – spytałem nie do końca rozumiejąc jego pytanie. – No zdrzemnąłem się pięć godzinek jakoś. – odparłem i przeciągnąłem się, po czym ziewnąłem.

- Miałeś układać akta. – skarcił mnie surowym głosem lustrując mnie morderczym wzrokiem. Chciałem mu coś odpowiedzieć, lecz do biura wparował zrzęda.

- No Dunbar, jestem pod wrażeniem. – rzekł, a ja spojrzałem na niego jak na debila. Mężczyzna podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach, a ja nie do końca rozumiałem, o chuj mu chodzi. – Archiwum jeszcze nigdy nie było tak dobrze poukładane. Jestem z Ciebie dumny i myślę, że w tych okolicznościach zasłużyłeś na premię. Nie spodziewałbym się po Tobie takiej skrupulatności.

- Eeeee... - wydukałem z siebie spoglądając na niego wciąż sennymi oczami, a moje włosy były mocno rozczochrane.

- Widzę, że jesteś wykończony pracą, więc jeśli chcesz, to możesz iść do już do domu, a Sangster dokończy w samotności oglądanie nagrań. – powiedział radośnie, a ja uśmiechnąłem się.

- Dzięki. – odparłem, a szef poklepał mnie ponownie po plecach i wyszedł z biura pozostawiając mnie samego wraz z wkurwionym Thomasem, którego wzrok na całe szczęście nie może zabijać, bo źle by się to dla mnie skończyło. 

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now