Rozdział 44.

2.2K 258 65
                                    

Perspektywa: Thomas.

Patrzyłem w osłupieniu jak Sebastian wychodzi z naszego biura, a Derek, niczym porażony prądem leciał tuż za nim, wciąż się na niego krzycząc. Na korytarzu można było słyszeć ich rozmowę i pomimo tego, że człowiek chciał się skupić, pół komendy ich słyszało.

- Nie będziesz się do jasnej cholery rządzić na moim posterunku! – krzyczał szef, a ja, podobnie jak Liam, zafascynowani podeszliśmy do drzwi i przyglądaliśmy się, jak mężczyźni stoją naprzeciwko siebie i wojowniczo patrzą sobie w oczy, choć w sumie Sebastian był na tyle beztroski, że nie przejmował się tym, że z Derekiem się nie zaczyna. – Kim ty do jasnej cholery jesteś, abyś wydawał mi polecenia, wstrętny gówniarzu?! Zaraz napiszę do Twojego szefa i złożę na Ciebie oficjalną skargę!

- Ojej, skończyły Ci się argumenty, szefuńciu, że wyzywasz mnie od gówniarzy? – zakpił z niego młody elegancik, opierając się o ścianę i obserwując z kpiną szefa. – Wiesz, jeśli chcesz, to proszę bardzo, pisz sobie ile wlezie tych Twoich żałosnych i bezpodstawnych skarg. Może podać Ci adres e-mailowy? A może chcesz numer telefonu, co? Bo nie wiem, czy wiesz do czego służy służbowy komputer i w jaki sposób go używać, bo jak na razie robisz to źle i chyba będę musiał Cię nauczyć, jak się pracuje, a przede wszystkim jak powinno się wykonywać poprawnie zadania na stanowisku szefa. Taki stary, a taki niedoświadczony. Wstyd. Kto Cię w ogóle tutaj zatrudnił? – dodał, a mnie po prostu zatkało. Co jak co, ale on jest pierwszą osobą, która odważyła się w taki sposób powiedzieć do Dereka.

Wszyscy pracujący na posterunku zebrali się na dole i obserwowali w szoku poczynania młodego, który z każdą chwilą coraz bardziej pcha się w paszczę lwa i dam sobie rękę uciąć, że skończy się to dla niego źle.

- Słuchaj mnie, chuju. – warknął Derek, po czym złapał młodego za koszulę i rzucił nim o ścianę, aż elegancikowi z wrażenia spadła jego teczka z laptopem w środku. Widziałem chwilowe przerażenie w jego oczach, jak i fascynację tym, co się zaraz wydarzy. – Jeszcze raz do mnie powiesz takim tonem, to przysięgam, że już ja Cię nauczę dyscypliny i pokory, gnoju. Nie będziesz mi ubliżał, ani tym bardziej dyktował warunków, ani pouczał, jak mam rządzić swoim komisariatem. Dopiero co żeś z pieluch wylazł, a już uważasz się za lepszego od człowieka, który więcej od Ciebie przeżył.

- Bo jestem lepszy, co tu dużo mówić. Gdybym nie był najlepszy, to nie byłbym Pierwszy Zastępcą Szefa w Departamencie. – stwierdził, uśmiechając się zwycięsko do Dereka, który omal nie przywalił mu z pięści w twarz. – I puść moją koszulę, która jest droższa, niż wszystkie Twoje ciuchy razem wzięte. – powiedział, łapiąc szefa za dłonie i odpychając go od siebie.

Młody podniósł z ziemi swoja aktówkę, po czym spojrzał wyzywająco Derekowi w oczy, jak by chciał go sprowokować, albo chociażby jakby lubił go denerwować i igrać z ogniem.

- Rozumiem, że zarabiacie tutaj mało, no ale błagam, jako szef mógłbyś choć trochę lepiej się ubrać. Litości. – powiedział, a Derek złapał go mocno za nadgarstek, na co młodszy pisnął, ale nie przestawał go prowokować.

- Ciesz się, że Ty zarabiasz dużo, bo przyda Ci się ta forsa na leczenie szpitalne, gówniarzu. – wysyczał jadowicie Hale, po czym gniewnie spojrzał Sebastianowi w oczy, lecz ten absolutnie nie przejął się jego groźbami.

Gratuluję odwagi, ale współczuję głupoty.

- Ciesz się póki możesz, że jesteś szefem, bo właśnie idę pisać raport do Twojego, a przepraszam, chwilowo mojego gabinetu i możesz być pewnym, że szefostwo główne rozważy zwolnienie Cię z pracy. – powiedział, a Derek znowu rzucił nim o ścianę, ale tym razem pozostali zainterweniowali i zaczęli trzymać go w miejscu, aby nie rozszarpał tego Sebastiana na strzępy. Chłopak patrzył się na niego z satysfakcją i nie zamierzał zamknąć gęby. – Boże, jaki z Ciebie dzikus. Nic dziwnego, że komenda nie funkcjonuje poprawnie, jak taki neandertalczyk sprawuje tutaj rządy. Wcale się nie dziwię, że Twoja żona Cię zostawiła i wolała uciec w ramiona czulszego i dojrzalszego mężczyzny, niż Ty. – stwierdził, poprawiając swoje spodnie i koszulę, a Derek, jak nigdy dotąd, wkurwił się na tyle, że wyrwał się z uścisku przyjaciół, rzucając się na Sebastiana.

Chłopak na początku nie wiedział, co się dzieje, gdy dostał niespodziewanie z całej siły w twarz. Nie pozostał jednak dłużny i kolejny cios Dereka udało mu się skonfrontować. Młody, czego się totalnie nie spodziewałem, przywalił szefowi prosto w brzuch, po czym uderzył go z taką siłą, że starszy mężczyzna upadł na ziemię. Między nimi doszło do bójki, a większość komendy bała się zainterweniować, choć ja i Liam wykazaliśmy się odwagą, odciągając ich do siebie.

- Jesteś na mojej czarnej liście. Pożałujesz tego, co powiedziałeś. – zagroził mu Derek, a młody tylko prychnął i wycierał sobie krew z nosa. Oboje byli pobici i widać było, że ich walka była naprawdę zawzięta.

Sebastian coś tam burknął pod nosem, a Derek kazał każdemu wracać do roboty i zająć się swoimi zadaniami. Mężczyźni rozeszli się, a ja z Liamem wróciłem do swojego gabinetu, wciąż będąc w szoku, że jakiś typek przyszedł do kontroli i w niecałe kilka godzin pobytu tutaj już zdążył zrobić siebie jako wroga u Dereka, a co gorsza, już zdążyli się pobić.

Mój przyjaciel podszedł do drzwi, po czym je zamknął i spojrzał na mnie po raz pierwszy zawstydzonym wzrokiem.

- No to grubo. – stwierdził Liam, który po chwili zaparzył mi kawkę, podobnie jak sobie. Usiedliśmy za biurkiem i czekaliśmy na dalsze polecenia, gdyż Derek w między czasie wparował do nas oznajmiając, że mamy udać się niedługo na jakąś konferencję, czy tam zgromadzenie prowadzone przez „Miss Pedałów", czyli prze Sebastiana.

Ciekawe, czy wszystkich nas wywalą, czy też nie. 

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now