Rozdział 34.

3.5K 297 206
                                    

Hejka ♥

Rozdział jest bo jest, bez szału, ale ważne że coś wstawiłam xd

Zachęcam do przeczytania notki na końcu rozdziału <3


Perspektywa: Liam.

Obudziłem się zadziwiająco w bardzo dobrym nastroju. Otworzyłem leniwie zaspane jeszcze oczy i zobaczyłem, że leżę na czyjeś chłodnej klatce piersiowej. Spojrzałem wyżej i ujrzałem Bercika, który nieruchomo leżał na łóżku. Uśmiechnąłem się na myśl o cudownie spędzonej nocy z nim i ponownie oparłem głowę o jego klatkę piersiową, lecz coś mi nie pasowało. Zmrużyłem oczy i intensywnie wytężyłem słuch. Nie zaobserwowałem, aby jego klatka piersiowa się poruszała, a jego serce chyba nie biło, bo go nie słyszałem.

Mój Boże Bercik umarł!

- Bercik?! – zapytałem głośno i ze słyszalnym w moim głosie przerażeniem. Chłopak pomimo mojego nawoływania nie zareagował, więc postanowiłem go lekko szturchnąć, ale był cały lodowaty i cholernie mnie to przestraszyło.

Kurwa mać, pójdę do pierdla, bo pomyślą, że zabiłem Bercika!

Zrzęda tylko czeka na to, aby mnie udupić.

Postanowiłem spróbować jakoś ocucić Brett'a. Niewiele myśląc wyleciałem z łóżka jak torpeda i pomimo okropnego bólu w tyłku, który dawał mi się ostro we znaki podczas chodzenia, pobiegłem do łazienki i napełniłem stojące pod umywalką wiadro lodowatą wodę i szybko udałem się do Bercika.

Zamachnąłem się najmocniej jak umiałem i wylałem mu kubeł lodowatej wody na łeb, chcąc tym samym zatuszować ślady jakiegokolwiek DNA znajdującego się na jego ciele.

- Kurwa! – wrzasnął wkurwiony chłopak, energicznie podrywając się do siadu i gniewnie na mnie spojrzał, lecz prócz tego w jego oczach można było dostrzec istny szok. – Pojebało Cię?! Co Ty wyprawiasz?!

- Uffff. – powiedziałem i przetarłem czoło ręką, odkładając na ziemię wiadro z wodą. – Boże, Bercik, myślałem, że zaliczyłeś w nocy zgon. Przestraszyłem się, ze wsadzą mnie do więzienia.

- Serio bardziej martwiło Cię to, że pójdziesz siedzieć, niż to, że umarłem? – spytał rozbawiony i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.

- No wiesz, Ty tam byś balował w zaświatach, a ja bym się użerał z tymi kryminalistami w celi, więc generalnie bardziej martwię się o swoją dupę, która teraz wystarczająco mocno mnie boli i ledwo stoję. – wyjaśniłem z wyraźną ulgą.

- Chodź tu do mnie, ty mój mały artysto. – powiedział, a ja uśmiechnąłem się uroczo i wręcz wskoczyłem mu do łóżka, olewając totalnie fakt, że jest ono mokre w wyniku wylania na nie przeze mnie wody. Przytuliłem się do Bercika i dopiero teraz mnie olśniło.

- Boże, Bercik, przecież Ty jesteś wampirem. – stwierdziłem przybijając sobie facepalma, a chłopak zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie. Poczułem, jak kładzie się na mnie i rozkłada moje nogi, a jego ręce błądziły po moim ciele, wywołując i mnie przyjemne dreszcze.

Boże, rodzice i zrzęda nie byliby dumni z faktu, że uprawiałem miłość z bandytą i to w dodatku wampirem!

Perspektywa: Brett.

- Proponuję Ci wziąć jutro urlop na żądanie. – wymruczałem Liamkowi do ucha, leżąc na nim i łapiąc jego nadgarstki w swoje dłonie, mocniej dociskając swoje ciało do jego. – Po tym, co z Tobą zaraz zrobię, zdecydowanie nie dasz rady pójść do pracy.

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now