Rozdział 28.

2.5K 315 85
                                    

Hejka stulejka ♥ xd

Rozdział dzisiejszy jest dość smutny, ale może się spodoba, jakoś mam taki humor ostatnio

Miłego ♥

Perspektywa: Thomas.

Wróciłem z Liamem z patrolu i od razu udaliśmy się do swojego biura. Z racji tego, że chłopak umówił się na randkę z Brett'em postanowił już iść, lecz ja chciałem sporządzić notatkę służbową z patrolu, a następnie trochę popracować nad rozwiązaniem zagadki, dlatego zostałem po godzinach.

Usiadłem za biurkiem i doszło do mnie, że tak naprawdę od kilkunastu dni nie zrobiliśmy nic produktywnego. Nie mamy żadnych śladów w sprawie, z wyjątkiem znalezionego DNA, które i tak ktoś ukradł z laboratorium.

Jesteśmy najgorszymi policjantami na całym świecie. Jak mogliśmy do tego dopuścić?

Usłyszałem w pewnym momencie pukanie do drzwi i zdziwiłem się, że ktoś o tej porze przyszedł na komendę. Drzwi delikatnie otworzyły się i ujrzałem w nich szefa, który zachowywał się bardzo dziwnie, jak nie on. Zazwyczaj z hukiem i krzykiem oraz ciętą ripostą wchodził, w sumie lepszym określeniem będzie, że z buta wjeżdżał, a teraz kulturalnie zapukał i po cichu wszedł. Coś ewidentnie tutaj nie grało.

- Sangster, musimy porozmawiać. – powiedział spokojnie i jak na niego cicho, a moje serce zabiło mocniej. Po jego minie wywnioskowałem, że jest źle, lecz nie wiedziałem, co się świeci. Nie był ani wściekły, ani zadowolony, po prostu miał obojętny wyraz twarzy, typowy dla przekazywania złych wieści. Przypuszczałem, że przyszedł mi wręczyć wypowiedzenie, ponieważ w dłoniach trzymał białą kartkę. Nawet nie jedną, a dwie.

Zajebiście. Zostałem zwolniony z roboty.

- Szefie, ja się poprawię, naprawdę, ja... - zacząłem się tłumaczyć, chcąc w jakikolwiek sposób usprawiedliwić swoje niedołęstwo w pracy, lecz on gestem dłoni mi przerwał. Usiadłem zrezygnowany na krześle i wiedziałem, że to już koniec. Jestem pewien, że przyszła kontrola i kazała mnie oraz Liama zwolnić. Domyślam się, że druga kartka jest dla niego, ponieważ szef rozejrzał się dookoła, jak by w poszukiwaniu wzrokiem mojego przyjaciela. Poczułem uścisk w żołądku i zastanawiałem się, co ja teraz pocznę. Mam do opłacenia rachunki za mieszkanie, coś trzeba jeść, a ja zostałem zwolniony z dnia na dzień.

Trzeba było się wziąć do roboty, a nie wzdychać do Dylana na nagraniach z monitoringu.

- Sangster, jeśli myślisz, że przyszedłem Cię zwolnić, to jesteś w błędzie. To nie jest powód mojej wizyty. – rzekł, a mnie zatkało jeszcze bardziej. Skoro nie przyszedł mnie wywalić z roboty, to po co w takim razie?

- Co się stało szefie? – zapytałem wyraźnie zaniepokojony, a jego milczenie wcale nie było dobre. Z każdą sekundą stresowałem się coraz bardziej.

- Bardzo mi przykro, Thomas. – rzekł i po raz pierwszy zwrócił się do mnie po imieniu. Podszedł do mojego biurka, a ja wstałem z krzesła, po czym wręczył do rąk kartki, z którym tutaj przyszedł. Niepewnie wziąłem je do rąk, cały się trzęsąc. – Wczoraj w nocy znaleziono zwłoki Twojego ojca. Tutaj masz wyniki z autopsji. Ten sam bydlak zaczął najprawdopodobniej mordować rodziny policjantów, którzy usiłują go schwytać, ponieważ ślady są identyczne jak te, które kryminalista pozostawiał na naszych ofiarach. Wydaje mi się, że to może być ze sobą połączone. Najpierw kradzież DNA, a teraz śmierć rodziny policjanta. – dodał posmutniałym głosem, a do mnie jeszcze nie dotarła ta myśl, że mój tata nie żyje. W prawdzie nie mieliśmy nigdy dobrych kontaktów. Był zawsze wobec mnie surowy i nie zachowywał się jak tata, tylko bardziej jak dowódca jednostki. Nie wiem, dlaczego zrobiło mi się przykro i nie wiem, dlaczego poczułem, jakbym stracił kogoś bardzo ważnego.

Nasze relacje były bardzo skomplikowane. On i moja mama chcieli, abym został policjantem. Tata pracował w wojsku, a matka była pielęgniarką. Ciągle pracowali i nie było ich w domu, a mnie posyłano do szkół z internatem. Ona pomagała ludziom, a on ich zabijał na misjach. Miał wysoki stopień, był dowódcą jednostki specjalnej i w swoim zawodzie sprawował się świetnie.

Gdy tylko się urodziłem, nigdy nie okazywał mi żadnych ojcowskich uczuć. Nie pamiętam, aby on, czy mama kiedykolwiek powiedzieli mi, że mnie kochają, albo że są ze mnie dumni. Oczekiwali jak najlepszych ocen i jak najwięcej osiągnięć. Gdy przychodziłem z problemem, to ciągle słyszałem krzyk i zdenerwowanie, że zawracam im głowę i muszą się ze mną użerać.

Pamiętam, jak wielokrotnie obrywałem pasem za źle wykonane zadanie, bo oczekiwano ode mnie perfekcji. Relacje panujące w naszej rodzinie zawsze były chłodne, co najwyżej minimalnie poprawnie. Przez tyle lat nie czułem się kochany ze strony najbliższych mi osób i jest to dla mnie tak obce uczucie, że nawet nie wiem, jak powinienem je opisać. Praktycznie wychowywałem się sam, bez wsparcia mamy i taty. On ją po prostu zapłodnił, a ona po prostu urodziła. Na tym kończy się ich rola w moim życiu.

Ogólnie starałem się to ukrywać i wszystkim wmawiałem, że mam super rodzinę i super się dogadujemy. Szczerze powiedziawszy wstydziłem się i załamywałem, gdy znajomi wspominali, jak bardzo ich rodzice kochają. Ja, żeby nie popaść w depresję, po prostu kłamałem, że też mam cudowną rodzinę. Uwierzyłem w swoje kłamstwo tak bardzo, że zacząłem się zastanawiać, czy to prawda, czy jednak bujda.

Wyrwałem się z zamyślenia, gdy Derek spojrzał na mnie ostatni raz, po czym poklepał mnie po plecach i zostawił samego, a nawet zaproponował, że da mi urlop w takiej ilości, jakiej będę chciał. Mężczyzna wyszedł z biura, a ja z okropnie bijącym sercem otworzyłem kartki i zrobiło mi się słabo, gdy przeczytałem imię i nazwisko mojego taty.

Do moich oczu napłynęły łzy. Wymiękłem w połowie czytania opisu lekarza sądowego. Doszło do mnie teraz ze zdwojoną siłą, że ktoś zamordował mojego tatę. Człowieka, który dał mi życie, który nigdy nie okazywał mi uczuć i nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Człowieka, który jednak jest najbliższą dla mnie rodziną i zapewnił mi wszystko, czego potrzebowałem w życiu. Wszystko, z wyjątkiem miłości i wsparcia.

Oparłem się o ścianę i nie mając już sił, zsunąłem się po niej siadając na podłodze i zalewając się łzami, łkając przy tym głośno i mając nadzieję, że nikt mnie teraz nie zobaczy. Najprościej w świecie chciałabym zostać sam.

Po prostu, doszło do mnie, że on nie żyje. Nie żyje i nigdy już z nim nie porozmawiam, nie zobaczę go. Zaczynałem bardzo żałować, że tyle lat trzymałem w sobie urazę do tego, co się wydarzyło i zamiast spróbować naprawić kontakt, ja wolałem się przeprowadzić do Hartford i zacząć tutaj samotne życie.

Czułem wszechogarniającą mnie pustkę i jedyne, o czym teraz marzyłem, to zemsta Nie wyobrażam sobie życia ze świadomością, że ktoś pozbawił życia mojego ojca, szanowanego człowieka i dobrego wojskowego dowódcy. Targały mną różnego rodzaju emocje. Byłem wściekły, rozżalony, załamany i zrozpaczony. Wyłem bardzo głośno i nie mogłem się uspokoić, a w złości i agresji złapałem za leżący na ziemi odłamek szkła i najprościej w świecie wbiłem go sobie w przedramię, robiąc przy tym głębokie i bolesne rany. Nie potrafiłem się inaczej uspokoić, niż okaleczając samego siebie, robią to nieświadomie i nie kontrolując zupełnie swoich czynów. Nie wiem, dlaczego dawało mi to ukojenie. W pewien sposób wyżyłem się na sobie za to, co się stało, choć nie była to moja wina.

Poszedłem po chwili do łazienki i spojrzałem w lustro, w którym odbijała się cała moja sylwetka. Miałem czerwone i opuchnięte od łez oczy, a moje obie ręce były całe pokaleczone, z których sączyła się krew, brudząc przy tym umywalkę. Czułem okropny ból i pieczenie, lecz dawało mi to ukojenie, mojej zrozpaczonej psychice. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę w stanie zrobić coś takiego.

Przyglądałem się sobie bardzo dokładnie. W swoich tęczówkach nie widziałem niczego innego poza żalem, rozpaczą, a przede wszystkim chęcią zemsty.

Nie będę miał żadnej litości dla tego skurwysyna, który to zrobił i choćbym miał zgnić za to w więzieniu, zemszczę się.

Mimo, że w pewnym sensie nienawidziłem ojca, to jednak czułem potrzebę wymierzenia sprawiedliwości człowiekowi, który miał czelność podnieść rękę na moją rodzinę.

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now