Rozdział 40.

2.8K 379 334
                                    

Hej,

wiecie co, jest mi trochę smutno, że pod ostatnimi rozdziałami jest coraz mniej gwiazdek i komentarzy,

chyba ff naprawdę przestało Wam się podobać, 

niemniej jednak macie dzisiaj ostatni rozdział,

a potem nie wiem jak to będzie, najpewniej oba ff zostaną zawieszone do odwołania, bo jestem sfrustrowana i mam wahadło nastrojów, więc,

to tyle w temacie,

elo.

Perspektywa: Dylan.

Zobaczyłem, że Thomas jest już całkowicie pijany i racjonalnie nie myśli, choć życie nauczyło mnie, że nietrzeźwe osoby są o wiele szczersze, niż bez pomocy alkoholu. Chłopak patrzył na mnie wzrokiem, którym nikt inny na mnie nie patrzył. Widziałem w jego oczach pożądanie, miłość i zaufanie.

Zaufanie, które straciłem tym, że nie byłem z nim szczery i zdaje sobie sprawę z tego, że zjebałem i mogę mieć pretensje wyłącznie do siebie.

Ale nie poddam się.

Będę o niego walczył, bo blondyn jest kimś, o kogo warto zabiegać. Gdy pierwszy raz go zobaczyłem, nie miałem serca zrobić mu krzywdy. Te czekoladowe oczy były najpiękniejszymi, jakie widziałem przez moje ostatnie dwa wieki życia. Te oczy wręcz błagały, aby nie krzywdzić, tylko kochać. Czułem, jak by moje niebijące serce nagle się ożywiło.

Patrzyłem na chłopaka, który męczył się ze swoimi emocjami. Płakał, a widok załzawionego Thomasa mocno mnie poruszył. Chciałem do niego podejść, przytulić go do siebie i zapewnić, że więcej go nie skrzywdzę, że po prostu wszystko będzie dobrze.

Ale było za późno.

Chłopak krzyknął, że już wybrał. Początkowo nie rozumiałem, o co chodzi, lecz on wyskoczył z wieżowca. Stałem osłupiony i dopiero po chwili dotarło do mnie, co zrobił. Podbiegłem w swoim naturalnym dla wampira tempie do murku i widziałem, że jest coraz bliżej ziemi.

Nie mogłem go zostawić.

Nigdy nie pozwolę mu umrzeć.

Natychmiast zbiegłem po schodach i po dwóch sekundach znalazłem się na ziemi, po czym złapałem w swoje ramiona blondyna. Był leciutki jak piórko, nawet nie czułem, że go mam. Spojrzałem na jego piękną twarz. Miał zamknięte oczy i wyglądał, jak by miał właśnie odejść do raju.

Latarnia, obok której się znajdowaliśmy dokładnie oświetlała nas, przez co czułem się jak w jakimś filmie. Tommy po chwili otworzył oczy i spojrzał na mnie, przez co nasze spojrzenia odnalazły się. Na jego twarzy w końcu pojawił się uśmiech.

Postawiłem go na ziemi, po czym blondyn złapał mnie delikatnie za ramiona i ponownie spojrzał mi głęboko w oczy. Delikatnie chwyciłem go za biodra i nie mogłem oderwać od niego wzroku.

- Dlaczego wybrałeś śmierć? – spytałem po chwili, chcąc usłyszeć od niego, jak bardzo spieprzyłem wszystko i jak bardzo go skrzywdziłem. Jak bardzo mnie nienawidzi i jestem dla niego nikim. Wcale mu się nie dziwie. Jestem wynaturzeniem, nie zasłużyłem sobie na żadną miłość.

Tym bardziej na jego.

- Nie wybrałem śmierci, tylko Ciebie. – rzekł po cichu, spoglądając mi ponownie w oczy, a jego odpowiedź totalnie mnie zaskoczyła.

- Co? – spytałem zszokowany, bo nie rozumiałem, co tu się dzieje i nim zdążyłem rozwinąć wypowiedź, Tommy chwycił moją koszulkę, po czym przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta, całując mnie z pasją i namiętnością. Jego wargi zmysłowo pocierały moje, a ja omal nie straciłem nad sobą kontroli. Tak bardzo go pragnąłem, tak bardzo chciałem i chcę, aby chłopak był mój i tylko mój.

Niemal natychmiast wplotłem dłoń w jego gęste i jedwabiście miękkie włosy, pogłębiając pocałunek i łącząc swój język z jego. Całowałem go zachłannie, chcąc go jak najbardziej zdominować i podobało mi się, że Tommy jest tak uległy. Czułem, jak przybliżył się do mnie bardziej, a ja wzmocniłem ucisk na jego biodrach, przez co teraz szczelnie przylegał do mojego ciała, a nasze krocza otarły się o siebie, wywołując przyjemne podniecenie.

Tommy przerwał pocałunek i nieznacznie się ode mnie odsunął, lecz jego dłonie znalazłem się na mojej klatce piersiowej.

- Byłem pewny, że mnie uratujesz. – rozpoczął, a ja przysłuchiwałem mu się z zaciekawieniem. – Gdy powiedziałeś, że straciłeś dla mnie głowę, odkąd po raz pierwszy mnie zobaczyłeś, to wiedziałem, że nie wygram walki z samym sobą. Widziałem w Twoich oczach szarość. Postanowiłem podać się uczuciom i chciałem sprawdzić, czy to, co mówisz, to jest prawda i czy mnie uratujesz. Nawet gdybyś tego nie zrobił, to wtedy najpewniej bym się zabił. To też wyjście, bo nie mógłbym dalej żyć bez Ciebie, nie wytrzymałbym tych wszystkich uczuć, które mi towarzyszyły. Miałem za to do wyboru żyć z Tobą, albo nie żyć bez Ciebie. Cieszę się, że jednak to pierwsze wygrało... - dopowiedział, a ja poczułem się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Jego słowa były jak najbardziej szczere.

- Po prostu Cię kocham i nie potrafię tego wyjaśnić, Tommy. – powiedziałem po chwili i oparłem czoło o jego.

- Wybaczam Ci. – rzekł, a ja złożyłem na jego ustach pocałunek, czując jak zatracam się w nim coraz bardziej. Chłopak niespodziewanie przerwał pieszczotę i spojrzał mi lubieżnie w oczy. – Pójdziemy do mnie? Chciałbym coś sprawdzić. – dodał i uśmiechnął się do mnie kusząco, a ja już wiedziałem, że tej nocy się nie powstrzymam.

Wziąłem chłopaka na ręce i korzystają z okazji, że nikt nas nie widzi, pobiegłem z nim do jego mieszkania wiedząc, że to będzie długa i niezapomniana noc. 

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz