Rozdział 31.

2.7K 323 42
                                    

,,nie ma Cię, gdy moje życie spada w dół i,

nie ma Cię, gdy wszystko łamie się na pół i,
nie ma Cię i nie wiem już, gdzie jesteś,

ale dobrze, że nie wiesz co u mnie, bo pękło by Ci serce"

Perspektywa: Thomas.

Po jakimś czasie uspokoiłem się i spojrzałem na swoje ręce. Agresja, która mnie owładnęła nagle ustała i zastąpił ją smutek i żal. Poczułem, jak moje serce pęka na miliony kawałków.

Niby to nic takiego, w końcu całe życie byłem sam i nie miałem żadnego wsparcia w rodzicach, ale jednak w genach mamy zapisaną bezwarunkową miłość do rodziców, jacy by nie byli. Czuję pustkę i czuję smutek z tego powodu, że ojciec nie żyje.

Wziąłem do ręki apteczkę pierwszej pomocy i wyjąłem z niej wodę utlenioną oraz bandaże, po czym zrobiłem sobie opatrunki. Piekło cholernie, ale ból fizyczny dawał mi choć trochę ukojenia.

Teraz, gdy myślę o tych wszystkich ludziach, którzy się samookaleczają, zaczynam ich rozumieć. Gdy czuję, jak moje ręce pieką mnie od zadanych wcześniej ran, to wtedy nie myślę o rozrywającym mnie od środka bólu psychicznym. To przynosi ulgę, koi zszargane nerwy i pozwala choć na chwilę zapomnieć o problemach, z którymi człowiek nie potrafi sobie poradzić.

Najbardziej szkoda mi tych, co nie mają w życiu nikogo i ze wszystkim muszą radzić sobie sami. Jednym przychodzi to łatwiej, a drudzy sięgają po żyletki. Muszą naprawdę paskudnie się czuć, gdy na głowę zwala im się milion problemów, a jedna, samotna dusza nie jest w stanie podnieść się po tych zadanych ciosach. Teraz, gdy spojrzę na swoje rany będę pamiętał ich historię i to, dlaczego to zrobiłem. Z blizn pozostawionych na ciele można czytać jak z otwartej księgi, a każda z nich jest cichym wołaniem o pomoc. Każda z nich niesie ze sobą przykrą historię.

- Tommy? – usłyszałem za sobą głos i mimowolnie odwróciłem się za siebie, przerywając jednocześnie swoje przemyślenia. Ujrzałem w drzwiach Dylana, który patrzył na mnie pełnym współczucia wzrokiem. Z moich oczu od kilku minut płynęły ciche łzy.

Perspektywa: Dylan.

Postanowiłem zostawić Brett'a i Liama samych i udać się do Tommy'iego, aby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. Mimo wszystko martwiłem się o niego, ponieważ okazało się, że zabiliśmy jego ojca, a chłopak na pewno się o tym fakcie dowiedział.

Wyszedłem z domu i pobiegłem na komendę, niemal natychmiast znajdując się przed budynkiem. Wytężyłem słuch, lecz nie było to konieczne, aby dowiedzieć się, czy blondyn jest w środku.

Poczułem zapach świeżej krwi i usłyszałem cichy płacz.

Coś zakuło mnie w serce, które już od dwóch wieków nie bije i przepełnione jest chłodem. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem Thomasa, coś we mnie pękło i nie mogłem przestać o nim myśleć. Nie patrzyłem na niego jak na potencjalny worek z krwią, jak na przekąskę, tylko dostrzegłem w nim żywą duszę z uczuciami.

Nie mogąc przestać o nim myśleć, chciałem dowiedzieć się o nim jak najwięcej, więc co dzień śledziłem go i bacznie obserwowałem. Chłopak również był mną zauroczony, ale jest bardzo nieśmiały i wstydził się najzwyczajniej w świecie do mnie odezwać, co nie przeszkadzało mi, bo bardzo słodko rumienił się na każdą sprośną fantazję o mnie.

Mimo wszystko nigdy nie spojrzałem na niego jak na kolejny posiłek. Nie wiem, jak to jest możliwe, ale po prostu się w nim zakochałem. Nie wiedziałem, że ktoś taki jak ja, bezduszny, cyniczny i arogancki może mieć jednak uczucia, i to dobre, a nie tylko negatywne.

Zrobiło mi się cholernie źle, że chłopak teraz płacze i okalecza się z mojego powodu. Z mojego, bo to ja zabiłem jego ojca i nawet nie wiedziałem. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że mogą być ze sobą spokrewnieni. Jak się okazało, Thomas zmienił nazwisko parę lat temu, co umknęło mojej uwadze i niezbyt dokładnie go przefiltrowałem.

Postanowiłem jak najszybciej udać się do niego i wszedłem na komendę od razu maszerując do jego biura. Otworzyłem drzwi i poczułem coraz to bardziej intensywną woń ciepłej krwi Thomasa. Usłyszałem, że chłopak po cichu chlipie w łazience. Niewiele więcej myśląc otworzyłem je i widok, jaki zastałem wręcz sparaliżował mnie całego i po raz pierwszy od dwustu lat poczułem, jak bym dostał cios prosto w serce.

- Tommy? – spytałem po cichu, delikatnie i łagodnie, a on spojrzał na nie pełnym bólu wzrokiem. Bez wahania podszedłem do chłopaka i przytuliłem go do siebie.

Blondyn początkowo poczuł się speszony, bo stał w bezruchu, lecz ja nie chciałem go zostawiać samego. Poczułem jednak po chwili, jak obejmuje mnie w pasie i wtula głowę w moją klatkę piersiową i zaczyna płakać. Chciałem z nim po prostu tak trwać. Wiedziałem, ze jeśli pozna prawdę, to znienawidzi mnie, ale to nie był czas na to, aby się o tym dowiedział.

- Skąd wiedziałeś, że jestem w pracy? – zapytał cichutko po kilkunastu minutach.

- Byłem pod Twoim domem, ale nikt nie otworzył. Domyśliłem się, że musisz jeszcze pracować. – wyjaśniłem, choć dobrze wiedziałem, że tu jest i nie musiałem nawet się fatygować pod jego mieszkanie.

Thomas spojrzał mi w oczy, które były już całe czerwone od łez, jakie wylał przez to, co zrobiłem.

- Co się stało, Tommy? – spytałem, obejmując jego twarz w dłonie i spoglądając w oczy, ale ja dobrze wiedziałem, co się dzieje.

- Wszystko się wali... - wychlipał i wtulił się we mnie ponownie, a ja po prostu go objąłem i czekałem, aż chłopak się uspokoi. – Czy mógłbyś odwieźć mnie do domu? – spytał po dłuższej chwili.

- Oczywiście, jedźmy już. – odpowiedziałem i zabrałem go z posterunku. Całą drogę do jego mieszkania milczeliśmy, a ja toczyłem wewnętrzną walkę sam ze sobą. Czułem silną potrzebę wyjawienia mu prawdy, lecz z drugiej strony nie chciałem psuć naszej relacji.

Thomas zaprosił mnie do siebie na górę, a ja oczywiście zamiast odmówić, to poszedłem za nim. Chłopak położył się do łóżka, a ja zrobiłem mu herbatkę, po czym obejrzałem jego rany, zdejmując uprzednio zakrwawiony bandaż i zakładając nocy. Chciałem wyjawić mu swój sekret, powiedzieć, kim jestem i móc uleczyć go swoją krwią, ale nie mogłem. Rany, jakie chłopak sobie zadał bolały również i mnie.

On nigdy by mi tego nie wybaczył.

Mam cichą nadzieję, że Brett i Liam się nie wygadają, bo nie chcę psuć tego, co jest między nami.

Blondyn, gdy troszkę już się uspokoił, opowiedział mi wszystko dokładnie, co się stało. Chłopak po raz pierwszy otworzył się przede mną, w sumie to przed kimkolwiek. Dowiedziałem się o nim więcej, niż byłem w stanie przewidzieć. Opowiedział mi całą historię swojego życia, o swoich relacjach z rodzicami, o swojej rodzinie, o swoich związkach, o wszystkim, a ja cierpliwie słuchałem go i pocieszałem, czując się wewnątrz siebie podle.

Zmęczony usnął w moich ramionach, ufnie się we mnie wtulając, a ja czułem ogromne, nie do wytrzymania wyrzuty sumienia. Tommy po raz pierwszy otworzył się przed kimś, dając upust swoim emocjom, zwierzając się i mając nadzieję, że jestem tym, który pomoże mu się podnieść.

Najbardziej zabolały mnie jego ostatnie słowa kierowane do mnie. Chłopak powiedział „dziękuję Dylan za to, że jesteś przy mnie w chwili, gdy najbardziej Cię teraz potrzebuję."

Poczułem się wtedy, jak bym dostał jednocześnie w mordę od życia, ale też byłem z drugiej strony zadowolony, że jestem dla niego kimś ważnym w jego życiu. Spojrzałem na niego i chłopak słodko zasnął, a ja po prostu obejmowałem go i nie chciałem zostawiać samego. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie jeden dość istoty fakt. Jestem wampirem i zarazem mordercą jego ojca, a ból i rozpacz, jaką chłopak teraz czuje jest tylko i wyłącznie moją winą.

Szkoda, że Tommy zaufał i obdarzył uczuciami nie tę osobę co trzeba. 

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now