Rozdział 11.

3.5K 347 192
                                    


Perspektywa: Thomas.

Gdy dokończyłem już wszelkie formalności, postanowiłem, że dokończę jeszcze sporządzać protokół znalezienia zwłok oraz, że pojadę na chwilę do domu i trochę się odświeżę. Dostałem SMS-a od Dylana, że będzie mógł się stawić na przesłuchanie dopiero o godzinie 8:30 wieczorem. Przystałem na jego prośbę, bo umotywował to tym, że ma ważne rodzinne spotkanie i nie może go odpuścić.

Zrobiłem w między czasie zakupy, posprzątałem w mieszkaniu oraz wykapałem się i przebrałem w czyste ciuchy. Na komisariacie zawitałem dopiero o ósmej wieczorem, bo w dodatku zepsuł mi się samochód. Nie wiem, co jest nie tak z tym gratem. Jeszcze kilka godzin temu działał.

Szybciutko usiadłem z powrotem przy biurku, a Liam jak zwykle zamiast zajmować się pracą, to wolał pisać z kimś SMS-y. Typowe dla niego. W sumie ja nie jestem teraz lepszy, bo pół dnia spędziłem na sprzątaniu i robieniu zakupów oraz krótkiej drzemce.

- Może byś w końcu wziął się do roboty? – spytałem spoglądając na niego wściekle. Zaczęło mnie to irytować, że Liamowi wszystko uchodzi na sucho, a mnie nikt nie docenia. Sam czasem nie rozumiem, dlaczego się wszystkich czepiam.

- Przecież pracuję. – odpowiedział pełnym przekonania głosem, a ja wywróciłem oczami.

- Skoro tak pilnie i zapewne bardzo efektywnie pracujesz, to powiedz mi, kto jest mordercą i jak możemy go schwytać? – zapytałem bacznie go obserwując.

Oczywiście, że tego nie wie, bo woli się opierdalać, leser cholerny.

- Mówię Ci, że za tym stoją wampiry. – rzekł, a ja przybiłem sobie facepalma. No większej bzdury w życiu nie spotkałem.

- Może jeszcze UFO-porno do tego? – prychnąłem przypominając sobie akcję, gdy wściekły szef omal nie zamordował Liama za tę teorię. Przyjaciel spojrzał na mnie gniewnie, a ja nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.

- Nabijasz się ze mnie. To nieładnie. – odpowiedział smutnym tonem, a ja ponownie wywróciłem oczami. – Poza tym, ja chociaż nie zatrułem środowiska swoją cudowną, krewetkową zupką chińską. – dodał, a ja cały czerwony na twarzy spojrzałem na niego w złości.

Jeszcze raz wypomni mi moją niezapomnianą, egzotyczną przygodę z tym chińskim badziewiem, to uduszę go poduszką podczas spania. Przysięgam.

- Dobra, więc, co to za Twoja nowa teoria spiskowa, co? – spytałem próbując nie przypominać sobie mojego najgorszego wyboru życiowego.

- Interesuje Cię to w ogóle? – zapytał, a ja wywróciłem oczami.

Oczywiście, że nie, ale z grzeczności wypadało zapytać.

- Nie ważne. I tak Ci o niej opowiem! – dodał podekscytowany, nim zdążyłem się odezwać. Liam wstał z krzesła, po czym zaczął energicznie chodzić po pokoju.

Przysłuchiwałem mu się o dziwo z zaciekawieniem. Liam początkowo odszedł od tematu morderstw w Hartford i zaczął opowiadać legendy o czyhających w nocy wampirach, którzy znienacka zabijali swoje ofiary. Nie będę ukrywał, że zacząłem odczuwać lęk, mimo, że są to tylko czyste brednie. Przyjaciel z coraz większym zaangażowaniem zaczął opowiadać o sposobie zabijania przez te istoty i wielu innych rzeczach.

- Sangster! Ktoś do Ciebie na przesłuchania. – usłyszałem głos wściekłego szefa, który energicznie wparował do naszego biura i gniewnie na nas spojrzał. Buzia Liama wciąż się nie zamykała, ponieważ chłopak nawijał jak oszalały o wampirach, a mi zrobiło się wstyd przed szefem.

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now