Rozdział 35.

2.7K 294 141
                                    

Hejka i miłego ♥

Zapraszam wszystkich na moje nowe ff, które pierwotnie nazywało się Wyspa, lecz zmieniło nazwę na Prisoner of the heart ♥

Generalnie trochę zapomniałam o WON, wy również, ale tak jakoś mnie naszło na rozdział :) Krótki, bo krótki, ale zawsze jest :

Miłego ♥

,, I just died in your arms tonight "

Perspektywa: Thomas.

Obudziłem się z samego rana i zobaczyłem, że nie ma obok mnie Dylana. Rozejrzałem się dookoła z nadzieją, że może kręci się gdzieś po pomieszczeniu, lecz było to bezcelowe. Musiał wyjść. Trochę było mi z tego powodu smutno. Niechętnie podniosłem się z łóżka i zauważyłem leżącą na stole kartkę oraz małe pudełeczko. Usiadłem na krześle i postanowiłem najpierw przeczytać list.

„Tommy,

nie mogłem zostać u Ciebie dłużej, ponieważ wzywają mnie obowiązki. Przepraszam, że nie było mnie obok, gdy się obudziłeś. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym zobaczyć, jak budzisz się w moich ramionach. Możesz być tego pewny, że gdyby nie praca, to nie zostawiłbym Cię samego.

Pojechałem do domu i muszę stawić się w robocie, ale na szybko zajechałem do apteki i kupiłem Ci jakąś maść na Twoje rany. Są okropne i boli mnie serce, gdy widzę, jak cierpisz. Mam nadzieję, że maść choć trochę ukoi Twój ból fizyczny.

Proszę Cię, abyś koniecznie się nią posmarował. Jest bardzo dobra na takie rany jak Twoje. Tak bynajmniej stwierdziła aptekarka.

Miłego dnia,

kocham Cię, Tommy

na zawsze Twój

Dylan."

Przeczytałem i moje serduszko zabiło mocniej na to, co napisał mi w liście. Poczułem, jak oblewa mnie fala gorąca, a w dole brzucha doskwiera przyjemne napięcie. Uśmiechnąłem się szeroko na słowa „kocham Cię", które kierowane były do mnie. To jest tak wspaniałe uczucie, usłyszeć to od kogoś po raz pierwszy od wielu lat...

Generalnie zastanawiałem się, jak do tego doszło, że jesteśmy w Dylanem. W sumie spotkaliśmy się na randce i tak jakoś coś między nami powstało. Zauważyłem, że chłopak bardzo się starał, ja w sumie też, na swój pojebany sposób, no bo kto normalny drukuje sobie czyjeś zdjęcie i przegląda kartotekę policyjną? No właśnie. Nikt. Tylko ja.

Otworzyłem leżące na stole pudełeczko i była tam maść w małym, plastykowanym, zakręcanym pudełeczku. Odkręciłem wieczko i zauważyłem maść o żelowej konsystencji, o jasnoczerwonej barwie. Odwiązałem swoje bandaże i wsmarowałem ją w swoje rany, po czym założyłem świeże opatrunki nie chcąc, aby ktokolwiek widział moje cięcia.

Jeszcze tego mi trzeba, aby Derek wysłał mnie do psychiatry.

Ubrałem się i po zjedzeniu śniadania pojechałem do roboty. W biurze już siedział Liam, który miał jaką skwaszoną minę i wyglądał jak by coś go bolało. W sumie to dość rzadki widok, gdy przyjaciel zamiast się opierdalać, próbuje pracować.

- Co Ci? – spytałem.

- Nic. – burknął, a ja wzruszyłem ramionami i zająłem się pracą, która praktycznie pochłonęła mój cały dzień. Przyjaciel dopiero po południu raczył się do mnie odezwać i w sumie rozmowa z nim zajęła mi jakoś dwie godziny. Opowiedziałem mu o tym, że mój ojciec nie żyje i o tym, że Dylan był przy mnie. Nie sądziłem, że Liam będzie o to aż tak zazdrosny, bo strzelił takiego focha, jak bym co najmniej mu odbił Bretta. Pół dnia zastanawiałem się, co powiedziałem źle, bo naprawdę, Liam i foch to zupełnie dwie różne rzeczy.

- Jak Wam idzie robota? – usłyszałem huk oczywiście z impetem otwieranych przez szefa drzwi, który przyszedł do nas na kontrolę. Typowe. Tylko na nas jest taki cięty, ale ja mu się zupełnie nie dziwię. - Dunbar, co z Tobą? – spytał Derek, a on spojrzał na niego pytająco. – Wyglądasz, jak by Cię dupa bolała. – stwierdził, a Liam zrobił się od razu czerwony na twarzy, a także mega zmieszany.

Cholera, czyżby coś mnie ominęło?

- Nie prawda! – powiedział natychmiast, a szef spojrzał na mojego przyjaciela przenikliwym wzrokiem. Podobnie jak ja. Coś czuję, że między nim, a Brettem do czegoś doszło, a cholernik jeden nie chce się przyznać. – Ja...

- Ty co? – ponaglił go.

- Ja się tylko przewróciłem. – dodał i zarumienił się jeszcze mocniej. Obserwowałem go bardzo przenikliwie i miałem już wysnutą swoją teorię. Liam od rana siedzi naburmuszony i kręci się niespokojnie na krześle. Nawet szef zauważył, że coś jest ewidentnie nie tak.

Czyżby potknął się i upadł dupą wprost na sterczącego penisa Bretta? Całkiem możliwe.

- Ja pierdole, Dunbar, jak Ty się dostałeś do policji? – spytał się szef, przybijając sobie facepalma i coś tam jeszcze burknął jakichś raportach, po czym wyszedł z biura trzaskając drzwiami.

- Zadaje sobie to samo pytanie. – powiedział Liam i zadowolony z siebie rozsiadł się wygodnie na krześle, odwracając się tyłem do ściany, przy której zamontowane były drzwi tak, aby nikt go przypadkiem nie zczaił.

Wyjąłem sobie jakieś akta i postanowiłem zająć się pracą. Po kilku minutach jednak usłyszałem dźwięk wibrującego telefonu, a na ekranie pojawiła mi się widomość od Dylana.

Od: Dylan ♥♥♥

Hej, masz czas spotkać się wieczorem?

Do: Dylan ♥♥♥

Hejka, pewnie, z Tobą zawsze ;) Stało się coś?

Od: Dylan ♥♥♥

Nie, chciałem Cię po prostu zobaczyć Tommy ;*

Odczytałem wiadomość i zarumieniłem się troszkę na jego słowa. Uśmiechnąłem się szeroko i byłem naprawdę szczęśliwy, ze do mnie napisał. Pomimo tego, że mój ojciec został zamordowany, ja nie chciałem się załamywać i tracić życia. Nie często zdarza się okazja, że ktoś chce się ze mną umówić.

W sumie to nigdy nie było takiej okazji, aby ktoś dobrowolnie poszedł ze mną na randkę.

Odpisałem Dylanowi, aby przyszedł po posterunek za jakieś dwie godzinki, a wtedy pójdziemy na jakieś spacer lub zaproszę go do siebie do domu.

Spojrzałem na Liama, chcąc mu się pochwalić, że idę na kolejną randkę ze swoim chłopakiem, lecz mój przyjaciel siedział z opartą o fotel głową i otwartymi szeroko ustami.

No nie wierzę, ten debil znowu poszedł spać.

Pokiwałem zniesmaczony głową i odwróciłem się w stronę okna dostrzegając ekipę remontową, która miała dzisiaj i jutro odmalować wyżłobione w ścianie framugi przy oknach, bo szef burzył się, że biała farba tak bardzo pożółkła i wygląda to tak, jak by menel je oszczał.

Robotnik ze swoim kolegą przyglądali się Liamowi, po czym jeden z nich wyciągnął telefon i najprościej w świecie jebnął mu zdjęcie. Spojrzałem w szoku na nich, a jeden z nich gestem pokazał mi, abym był cicho i go nie wsypał.

Otrząsnąłem się z szoku, po czym udałem, że zajmuję się pracą, dając im tym samym przyzwolenie na to, aby fotografowali Liama.

Kurwa, będę miał wyrzuty sumienia, jak śpiący Liam trafi do neta.

Oby tylko Derek się o tym nie dowiedział, bo chyba nam nogi z dupy wyrwie.  

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ