Rozdział 7.

4K 404 149
                                    

Perspektywa: Thomas.

Nie mogę uwierzyć w to, że zamiast siedzieć teraz w biurze na posterunku i oglądając nagrania z monitoringu, a przede wszystkim myśląc i analizować fakty, aby odnaleźć mordercę, który bez żadnych skrupułów spuszcza z ludzi krew, ja dałem się namówić na wypad do nocnego klubu. Oczywiście Liam uznał, że szkoda jest marnować prywatne paliwo, więc w tym celu zabraliśmy radiowóz, co jeszcze bardziej mi się nie podobało, lecz postanowiłem przemilczeć ten fakt. Najwyżej szef wywali nas na zbity pysk.

- Może wracajmy? – spytałem i błagalnie na niego spojrzałem, gdy dojechaliśmy pod klub. Nie żeby coś, ale nigdy nie byłem na imprezie, a poza tym mamy robotę do wykonania, a ja nie jestem typem imprezowicza w odróżnieniu od Liama.

- Oj, nie marudź. Pójdziemy się zabawić, zrelaksujemy się, a jutro od samego rana weźmiesz się za raport, a ja za oglądanie tych fascynujących filmów. – stwierdził wesoło Liam, po czym zamknęliśmy samochód i weszliśmy do środka. Całe szczęście, że większość moich rzeczy jest w praniu i założyłem dzisiaj o dziwo elegancką koszulę, bo tylko takowa mi pozostała w szafie. Przynajmniej nie będę się aż tak wyróżniał. Chyba czas wziąć się za pranie po powrocie do domu, ale ostatnio nie mam praktycznie na nic czasu.

Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, że dość sporo osób znajdowało się w pomieszczeniu. Klub nie wyglądał najgorzej, ponieważ był świeżo odrestaurowany, a właściciel zakupił nowe meble, przez co wszystko było nowe i czyste. Spora część mieszkańców Hartford przyszła się również zrelaksować. Grała muzyka, a na parkiecie można było zaobserwować głównie młodzież. Bar był pusty, więc podeszliśmy z Liamem i od razu zamówiliśmy sobie po jednej szklance whiskey. Postanowiłem, że więcej nie wypiję, choć i tak złamię dzisiaj trochę przepisów, bo przecież nie będę mógł pozostawić radiowozu pod klubem. Całe szczęście, że jesteśmy gliniarzami i nikt nas nie przyłapie na prowadzeniu samochodu po alkoholu.

Spojrzałem na Liama, który od razu wypił trunek, po czym zamówił sobie kolejny i niemal natychmiast go pochłonął. Spojrzałem na niego pytająco, lecz ten posłał mi tylko radosny uśmiech.

- Chodź potańczyć! – krzyknął rozweselony łapiąc mnie za ramię i już rozumiałem, dlaczego tak szybko wypił. On za mocnej głowy do picia nigdy nie miał, ani też nie znał słowa umiar. Pokazałem mu jeszcze pełną szklankę, na co chłopak wzruszył ramionami i dodał, że pójdzie potańczyć sam. Wymusiłem uśmiech i siedziałem kilka minut samotnie przy barze. Całe szczęście, że parkiet znajdował się w dalszej części klubu i chociaż przy ladzie nie było tak głośno. Spoglądałem z opuszczoną głową na bursztynową ciesz rozmyślając o wszystkim i po chwili usłyszałem łagodny, męski głos.

- Ciężki dzień w pracy?

Niemal natychmiast podniosłem głowę do góry, a moje oczy napotkały piękne, brązowe tęczówki mężczyzny, którego chciałbym zostać stalkerem.

Stop. Ja już zachowuję się jak stalker, bo kto normalny robi print-screen zdjęcia nieznajomego faceta i wiesza sobie nad łóżkiem oraz próbuje znaleźć go w policyjnej bazie danych?

Odebrało mi mowę i spoglądałem na niego z otwartą buzią i pełnym szoku wzrokiem, przypominając w tym momencie upośledzonego.

- Powiedzmy. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą i postanowiłem się trochę ogarnąć, ponieważ chłopak zaraz może sobie pójść i ostawić mnie samego, bo zachowuję się jak nienormalny. Mężczyzna usiadł na stołku barowym obok mnie i uważnie mi się przyglądał, a ja poczułem dziwny ucisk w dole brzucha i zacząłem się lekko stresować jego obecnością.

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now