Rozdział 18.

2.8K 340 130
                                    

Witam wszystkich ♥

Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba, bo ostatnio nie miałam weny na pisanie :(

Miłego! ♥

Perspektywa: Liam.

Po telefonie Thomasa postanowiłem, że jak najszybciej wybiorę się do niego. Mój przyjaciel był w opałach i nie byłem w stanie, po prostu nie mogłem go zostawić samego. Był dla mnie ważną osobą, więc pożegnałem się z Bercikiem i obiecałem mu, że następnym razem spędzimy o wiele więcej czasu. Chłopak nie gniewał się, że już poszedłem, lecz dziwnie się na mnie spojrzał i nerwowo mówił, że naprawdę to nie jest konieczne, jak zaproponowałem, czy może pójdziemy do mnie obejrzeć jakiś film. Cóż w sumie, to nawet go rozumiałem, bo przecież nie znaliśmy się, a ja proponowałem mu noc u siebie w domu. Przecież mogłem okazać się jakimś seryjnym mordercom, więc dobrze, że Bercik jest rozsądny i rozważny oraz posiada instynkt samozachowawczy.

Spędziłem u Thomasa całą noc. Chcieliśmy coś sobie pooglądać, ale wyszło tak, że zaczęliśmy pić alkohol. Sporo alkoholu. Całe szczęście, że blondyn miał w swoim barku nieotwieraną whiskey, bo tą, którą ja przyniosłem, to niemal od razu wypiliśmy, zwierzając się przy tym. W końcu pogadaliśmy ze sobą jak najlepsi przyjaciele.

Opowiedziałem mu o swojej cudownej randce z Bercikiem oraz to, że chciał, abym został jego chłopakiem. Niedługo spotykamy się u niego i idziemy na romantyczny spacer. Thomas opowiedział mi o swoich emocjonalnych problemach, a ja, jako że jestem super swatką na całej kuli ziemskiej, to postanowiłem, że pomogę mu w jego problemie. Mam nadzieję, że mnie za to nie zamorduje.

Po wspaniale spędzonym czasie i dużej dawce mocnego alkoholu, najprościej w świecie poszliśmy spać. Położyłem się do łóżka Thomasa, a chłopak poszedł spać na kanapę.

Nad ranem jednak obudził mnie piekielny dźwięk telefonu.

- Boże, zabierzcie ten budzik... - wymruczałem wkurwiony, zakrywając głowę poduszką, lecz on nie dawał za wygraną, to w końcu zebrałem się i wyłączyłem dzwoniący alarm w komórce. Po chwili jednak zadzwonił ponownie i pomyślałem, że jest to jakaś pierdolona drzemka. Trwało to tak chyba z piętnaście minut, więc leniwie otworzyłem oczy i zobaczyłem, że jest to połączenie przychodzące. Thomas chyba nawet nie słyszał niczego, bo nawet się nie ruszył.

- Halo? – spytałem trzymając telefon w ręku i zbierałem się do tego, aby ją podnieść na wysokość głowy.

- Sangster, do cholery, dlaczego nie ma Cię w robocie? Czy jest z Tobą Dunbar? Gdzie wy jesteście? Masz w tej chwili wstać i się ubrać, a potem jechać prosto do...

- Tato, jeszcze parę minut... jestem u Thoma... - powiedziałem, a właściwie przerwałem mu przykładając do ucha telefon, lecz wciąż leżałem twarzą do poduszki i słychać było tylko mój bełkot. Usłyszałem właściwie niecałą połowę jego wypowiedzi, bo rano nigdy nie jestem w stanie poprawnie funkcjonować. Po chuj on dzwoni tak wcześnie?

- Dunbar? Czy to Ty? – usłyszałem zdziwiony głos w słuchawce i niespecjalnie się tym przejąłem. Ja po prostu jeszcze nie kontaktowałem, choć zdziwiło mnie, dlaczego ojciec mnie nie poznał. Może ma sklerozę tak jak ja? – Jest godzina czwarta trzydzieści po południu! Dlaczego nie ma Cię w pracy?! I gdzie jest Sangster skoro odebrałeś jego telefon?! Co wy odpierdalacie, do cholery?

- Boże, ojciec, wyluzuj... zrzęda nawet się nie kapnie, że nas nie ma w biurze... poza tym, robota nie zając, nie ucieknie... - wyburczałem i byłem tak zmęczony, że przypadkowo nacisnąłem czerwoną słuchawkę na ekranie i rozłączyłem się.

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianWhere stories live. Discover now