Rozdział 17

4.1K 172 7
                                    

Zostały trzy dni do ich spotkania... Przez dwa poprzednie w sumie Ann nic nie robiła. Mając dosyć ciągłego przebywania samej w pokoju poprosiła swoją mamę, aby to właśnie dzisiaj wzięła urlop, po to by mogły pojechać na wspólne zakupy do jednego z najsłynniejszych paryskich centr handlowych - Beaugrenelle Paris. Dlatego też rano wzięła szybki prysznic, ubrała na siebie krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach, ponieważ tego dnia pogoda zdecydowania dopisywała. Po zrobieniu lekkiego makijażu i poczekanie, aż jej mama zakończy poszukiwanie telefonu, zadzwoniły po nią i zanim przyjechała postanowiły poczekać na nią przed hotelem. Gdy tylko zjawiła się, upewniając, że to je ma zabrać, wsiadły i poinstruowały mężczyznę, gdzie konkretnie chcą jechać. Po kilkunastu minutach były już na miejscu. Podziękowały, kobieta zapłaciła i wysiadły kierując się do ozdobnych, szklanych drzwi. Weszły do środka.

- Masz już jakiś pomysł, co chcesz kupić? - zapytała rodzicielka dziewczyny.

- Myślałam nad jakimiś krótkimi spodenkami, koszulce i ramonesce. Mamy się spotkać wieczorem, mimo że ostatnio jest bardzo ciepło wolałabym się nie przeziębić. Ewentualnie mogę jeszcze poszukać jakichś ładnych butów.

- Zbyt zwykły ten twój pomysł. - zaśmiała się.

- Wiem, ale podejrzewam, że pojedziemy jego motocyklem. - podrapała się po nadgarstku.

- Skoro tak, to faktycznie sukienka, czy też spódniczka odpada. - kobieta przygryzła policzek zastanawiając się. - Może faktycznie pójdziemy w zwykły outfit, tylko musi on w sobie coś mieć. Pamiętaj, że nie możesz wykluczyć, że to będzie w pewnym sensie randka. - mrugnęła do niej, na co rudowłosa tylko przewróciła oczami.

- Może wejdziemy do tamtego sklepu? - wskazała. 

- Jeśli tylko chcesz. - rodzicielka dziewczyny uśmiechnęła się do niej ciepło. 

Chodziły około dwóch godzin odwiedzając między innymi sklep Levisa, Vansa i wiele, wiele innych. W końcu wyszły zadowolone z łupów. Ann wybrała bluzkę w paski, z długim rękawem oraz wycięciami na ramionach, jeansową kurtkę, czarne krótkie spodenki i  bordowe vansy. Jako dodatek upolowała jeszcze okulary przeciwsłoneczne. W ręce jej mamy natomiast trafiła śliczna czerwona sukienka, zamszowe buty na obcasie tego samego koloru i piękne złote kolczyki. To wszystko zamierzała założyć na pokaz mody, który organizowała za dwa tygodnie, na który oczywiście i Ann, i James byli zaproszeni. Usiadły w jednej z kawiarni i obie zamówiły mocne kawy, bo były zmęczone chodzeniem w tą i z powrotem, przymierzaniem i dylematem co kupić, a czego nie. Po wypiciu postanowiły wrócić do hotelu, ale tym razem na piechotę, aby trochę się przewietrzyć. Wyszły z galerii i powolnym krokiem ruszyły przez miasto. Rudowłosa sprawdziła wcześniej ile mniej więcej zajmie im dojście i jaką trasą najlepiej pójść. Wybrały odpowiednią dla siebie i okazało się, że zajmie im to mniej niż dwadzieścia minut powolnym spacerkiem. 

Szły wyznaczoną trasą, gdy nagle zatrzymał się koło nich samochód. Nie zwróciły na to uwagi dopóki szyba się nie opuściła, a zza niej nie ujawniła się radosna twarz Jamesa.

- Cześć Ann, dzień dobry pani Ross. - uśmiechnął się ciepło. 

Czemu nie mogłyśmy wybrać drugiej trasy, koło ulicy, wtedy nie mógł by się zatrzymać bo byłoby dużo samochodów, a tu nie ma prawie żadnego... - westchnęła w myślach.

- Witaj James, jak miło cię widzieć. - mama dziewczyny serdecznie przywitała się z brunetem.

- Śledzisz nas, czy co? - starała się zachowywać jak zwykle.

- Nie, ale i tak cię szukałem, więc możliwe, że to przeznaczenie. - zaśmiał się.

- Mogłabym wiedzieć w jakiej sprawie? - zapytała rudowłosa.

- Mój kumpel ma jakąś sprawę do mnie. Jego rodzice prowadzą stajnie. Dobrze pamiętam, że jeździsz? Bo właśnie tam mamy się spotkać, więc mógłbym ci załatwić wypożyczenie jakiegoś wierzchowca i całą halę dla ciebie, bo dzisiaj jest tam mało ludzi. 

- No tak, jeżdżę, ale... 

- Oczywiście Ann chętnie z tobą pojedzie, trochę się już zasiedziała w hotelu przez ostatnie dwa dni, prawda kochanie? - kobieta przerwałą jej w połowie zdania wymownie na nią patrząc.

- Tak, chętnie z tobą pojadę. - mruknęła. - To o której mam być gotowa?

- Około piętnastej, czyli za dwie godziny. O sprzęt się nie martw wszystko, czego potrzebujesz tam jest. Razem z toczkami i innymi takimi. 

- Dzięki, to do piętnastej. - uśmiechnęła się sztucznie.

- Przyjadę pod hotel. Pa! Do widzenia. - zamknął szybę i szybko odjechał.

- Świetnie i co ja mam teraz zrobić? - od razu zaczęła panikować. 

- Zachowuj się normalnie, po prostu pojedź tam i dobrze się baw tak? To jeszcze nie jest "wasza przejażdżka", więc nie masz czym się martwić. - starała się ją pocieszyć.

- Ale ja nawet nie mam toczka, rękawiczek, bata... Jak dobrze, że przez pomyłkę wzięłam bryczesy. - odetchnęła chwilowo ulgą.

- Kochanie wejdziemy po drodze do jakiegoś sklepu sportowego. Ostatnio widziałam jeden niedaleko. O pieniądze się nie martw. Sprzedaż niedługo ruszy, a ja dostałam już zaliczkę. - zaśmiała się cicho.  

Po kilku minutach odnalazły wcześniej wspomniany sklep, gdzie Ann odnalazła wszystkie potrzebne jej rzeczy. Z wypchanymi łupami torbami wróciły do hotelu. Rudowłosej została godzina na wyszykowanie się.

Witam, witam! Nowy rozdział! 

Kochani dziękuję wam za 1k wyświetleń! Ponad 200 gwiazdke! I 99 komentarzy! Jesteście nie możliwi! Kocham was <3

Projekt Wampirza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz