Rozdział 28

2.8K 136 14
                                    

  Jej źrenice się rozszerzyły, a oddech stanowczo przyspieszył ze zdenerwowania. Czego on cholera chciał? Pokręciła głową, odganiając złe scenariusze i spojrzała na wibrujący ekran telefonu ze zdjęciem Gabriela, pokazującego środkowy palec do aparatu. Zacisnęła szczękę i odebrała, szybko przykładając telefon do ucha.

- Halo? - usłyszała lekko chrapliwy i niski głos. Dokładnie taki, jaki zapamiętała.

- Hej... - mruknęła niechętnie, powstrzymując chęć rozłączenia się.

- Ann... Jak dobrze cię słyszeć! Powiedz mi skarbie, co tam u ciebie? - starał się brzmieć pewnie, jednak dziewczyna wiedziała, że w tym momencie odczuł ulgę. Znała go niestety zbyt dobrze.

- Dobrze, a czemu pytasz? - chłód jej tonu można było odczuć nawet jako oddalona i obojętna osoba trzecia.

- Jakoś tak... Nie widziałem cię dawno, może miałabyś ochotę... No nie wiem, spotkać się? Wiesz we dwoje w jakiejś kawiarni? - na te słowa w Ann się zagotowało.

A więc teraz, po tym wszystkim, jak męczyłam się z tobą przez cholerny rok, gdy mnie upokarzałeś i wyśmiewałeś, masz czelność zapraszać mnie na randkę? Może byliśmy szczęśliwą parą, ale tylko przez kilka miesięcy. "Skarbie" nie wyjdzie ci to.

- Przykro mi, ale nie jest to możliwe. - syknęła przez zęby, ściskając mocno dłoń w pięść, przy okazji wbijając sobie paznokcie w jej wewnętrzną część. - Nie ma mnie w NY*.

- Rozumiem, a mógłbym wiedzieć, kiedy wrócisz? - zapytał, śmiejąc się nerwowo, zachrypniętym od palenia głosem. Dziewczyna szczerze go nienawidziła.

- Za jakieś dwa do trzech tygodni, ale wtedy będę musiała przygotować się do wyjazdu do college'u, więc raczej również nie znajdę dla ciebie czasu. - przejechała językiem po zębach, aby się uspokoić.

- Nie znajdziesz dla mnie nawet chwili? - wydawał się wyraźnie zawiedziony, jednak dziewczyna wiedziała, że to tylko gra na jej uczuciach.

- Nie. - dla ciebie na pewno nie...

- W takim razie, chyba nie mam innego wyboru, muszę ci coś powiedzieć... Ann, ja wszystko przemyślałem... Zachowywałem się jak debil, idiota. Może już nigdy nie będziemy tak, jak kiedyś, ale... Skarbie, ja cię nadal kocham! Ostatnio to sobie uświadomiłem. Dużo o tobie myślę i... - ktoś szybko wyjął jej telefon spomiędzy zaciśniętej na nim do białości ręki a czerwonym od zdenerwowania uchem. Odwróciła się na pięcie, aby zorientować się, kto był tego sprawcą i natknęła się na tors Jamesa, który z podniesioną brwią wsłuchiwał się monologu, który była miłość Ann właśnie wygłaszała.

- Nie chce ci przerywać, czy coś, ale Ann wyraźnie powiedziała, że nie jest zainteresowana spotkaniem z tobą. Związek również nie wchodzi w grę. Stary przykro mi, ale chyba musisz odpuścić. - głos chłopaka był chłodny i stanowczy, a jego oczy przybrały ciemniejszy odcień czekolady. Po tych słowach bez żadnych paplanin po prostu się rozłączył i oddał telefon zszokowanej rudowłosej.

- Dzięki. - wykrztusiła tylko, czerwieniąc się. - Poradziłabym sobie.

- Niby tak, ale jesteś aktualnie moja, a z tym słowem idzie również obowiązek odganiania od ciebie takich natarczywych idiotów. - uśmiechnął się ciepło i założył jeden z zasłaniających jej twarz kosmyków za ucho. W jego oczach dało się zauważyć przez chwilę tajemniczy błysk.

Jesteś moja...

Dziewczyna przybliżyła się do niego i najzwyczajniej w świecie mocno przytuliła, ponieważ wiedziała, że nie wydusi z siebie aktualnie już żadnego więcej słowa podzięki. Brunet opatulił ją w pasie, jeżdżąc kciukiem po materiale bluzki. Ten uspokajający gest dodał Ann otuchy i pewności, że James jest jej...

Po chwili odkleili się od siebie i złapali za dłonie. Po głowie rudowłosej cały czas chodziły wcześniejsze słowa bruneta, natomiast on wiedział, że wiąże się z tym również jeszcze jeden ważny obowiązek, który odganiał od siebie na przyszłość już dosyć długo. A mianowicie było to powiedzenie jej prawdy. Kim jest? Czemu jest stworzeniem z filmów grozy i dlaczego jego malutka Ann nie powinna się go bać? Odwlekał to tak długo, bo najzwyczajniej w świecie bał jej się tego powiedzieć. Może przeżyć poważny szok, którego nie chciał jej sprezentować. Spuścił głowę i zamknął oczy, na co dziewczyna zmarszczyła brwi.

- James... Wszystko okej? - zapytała, przechylając głowę delikatnie w lewo.

- Tak, wszystko w porządku. - uśmiechnął się, podnosząc powoli głowę.

Potem wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Brunet powoli przysuwał swoją twarz do jej, patrząc głęboko w pociemniałe niebieskie oczy, odzyskujące powoli swój dawny odcień. Oblizał wargi, jak drapieżnik mający zaraz skosztować swojej ofiary. Ich oddechy spowolniły, a usta po chwili dzieliły zaledwie dwa, może trzy centymetry. Gdy poczuł jej delikatne wargi na swoich, miał wrażenie, że odniósł pewnego rodzaju zwycięstwo i musiał bardzo się hamować, aby nie wysunąć kłów. Pogłębił pocałunek, myśląc tylko o tym, jak bardzo będzie mu jej brakować, gdy odejdzie...

Kochanie, nie wiesz, w co się pakujesz...  

Jak myślicie, powie jej to w końcu, czy znowu odwlecze jak ostatni tchórz? Mam nadzieję, że się podobało! 


Projekt Wampirza MiłośćTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang