Rozdział 37

2.7K 120 2
                                    

Ledwo powstrzymywał się od wbicia twardej pięści z całą siłą w kruchą ścianę. Nie wiedział która z emocji u niego dominuję - ciągnący w dół duszę smutek, czy złość promieniująca od niego na kilometr. 

Zatopił twarz w dłoniach. Od samego początku wiedział, że rudowłosa nie będzie dla niego obojętna. Właśnie dlatego tak go do niej ciągnęło. Dodatkowo zapach jej krwi. Mimo iż już nie chciał tak bardzo jej spróbować, kochał tą woń.

Kochał całą Ann.

Jego wampirzy instynkt nigdy nie zawodził, ale czasem ukrywał przed nim straszne rzeczy. A może to on wypierał je z głowy? 

Ryzykownie pilnował ją w nocy siedząc w kącie pokoju i znikając szybko, kiedy ta się przebudzała bądź ktoś wchodził do pokoju. Wiedział, że to bardzo ryzykowne, ale ciągnęło go do niej bardziej niż do kogokolwiek. 

Przy okazji wiedział, że o nim śniła. Że to przeczuwała, ale nie brała na poważnie. Zresztą kto by brał na poważnie taką rzecz nie mając pojęcia, że to w ogóle się dzieje i istnieje w realu?

Przejechał dłońmi po skórze w dół, aż oparł kciuki pod broda zaciskając resztę palców. 

Nie mógł sobie wybaczyć tego wszystkiego. Tego, że ją stracił. Tęsknił za wszystkim, czego dotyczyła piękna rudowłosa. 

Muszę jeszcze raz spróbować z nią porozmawiać...

~*~

Oddychała powoli i miarowo. Oczy miała zamknięte. Wyglądała, jakby zasnęła, ale sen już od dawna nie przychodził do niej łatwo. Od dawna? Raczej od paru dni. Czas się dłużył kiedy nie miała go przy boku. 

Głowę miała pochłoniętą w myślach. Zatopioną niczym w grząskim dnie morza. 

Zastanawiała się nad opcjami i możliwościami. Znalazła odpowiedź na jedno z pytań, które sobie zadała.

Zdecydowanie, nie była zła. To czym, a raczej kim był zapewne nie było jego winą. Wspomnienia o jej bezdusznym zachowaniu przyprawiały ją o gorzkie wyrzuty sumienia. Chłód, który płynął z wyrzuconych przez nią zdań. Nienawiść w jej tonie głosu. Fałszywa nienawiść. Dla niej to był raczej strach. Strach przed nieznanym. 

Otworzyła powoli oczy, wlepiając wzrok w biały sufit, obleczony cieniem wieczoru. 

Nie potrafiła być dłużej na niego zła. Jak bardzo starała się zapomnieć, tym bardziej sobie przypominała. Nie da się przecież zapomnieć na siłę. Mętlik w jej głowie był niczym niebezpieczny wir, wciągający i potrafiący zatopić. 

Odgarnęła włosy do tyłu i westchnęła. W jej głowie wielkimi literami była wypisana najtrudniejsza, ale chyba najlepsza opcja.

Muszę spróbować z nim porozmawiać.

Pod wpływem impulsu podniosła się do siadu i szybko opuściła nogi z łóżka wprost na zimne, drewniane panele. W pośpiechu założyła wcześniej zdjęte, bawełniane skarpetki i poprawiła rozsuwaną bluzę na ramionach. Wyszła z pokoju energicznie otwierając drzwi. Założyła buty, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie kobiety siedzącej w przestronnym salonie na wygodnym fotelu. 

- Nie wiem kiedy wrócę, nie martw się o mnie będę w bezpiecznym miejscu.

- Im starsza jesteś tym bardziej cię nie rozumiem. - zaśmiała się cicho i wróciła do czytania swojej gazety, na której pierwszej stronie widniało zdjęcie z pokazu.

Nie zwracając uwagi na niezawiązane sznurówki, wyszła z apartamentu i skierowała się ku windzie. Doskonale wiedziała gdzie iść.

Pokój 259.

Wcisnęła przycisk ostatniego piętra i niecierpliwie spojrzała w kierunku powoli zamykających się drzwi. W towarzystwie muzyki windowej rodem z horrorów ruszyła do góry. Zagryzł z nerwów wnętrze policzka. Co właściwie zamierzała mu powiedzieć? Czy on w ogóle będzie chciał ją widzieć? Było jej tak cholernie głupio, że go wcześniej nie wysłuchała. Głośne piknięcie obwieściło, że znalazła się na właściwym piętrze. Gdy tylko drzwi się otworzyły, szybko z niej wyszła, nie zdążyła zwrócić nawet uwagi na kobietę w podeszłym wieku, którą delikatnie potrąciła. Wykrztusiła z siebie tylko szybkie, bezmyślne przepraszam i ruszyła korytarzem do właściwego pokoju. Gdy była już na miejscu serce zaczęło bić jej trzy razy szybciej, prawie przyprawiając ją o jego nierówne bicie. Zanim jednak zdążyła podnieść dłoń, chcąc zapukać w drewniane drzwi, te się otworzyły. Wyjrzała z niej brązowa czupryna, niemal zderzając się z jej czołem. 

- Cześć, Ann. - wydukał zdziwiony.

Przepraszam, że ostatnio nie odpowiadam na komentarze, ale mam tak słaby internet, że ledwo publikuje te rozdziały...

Projekt Wampirza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz