Rozdział 22

3.9K 160 5
                                    

Siedem dni, które zdawały się wiecznością. Okres prób, aby w końcu oboje mogli stwierdzić, że są dla siebie idealni, jednak... Czy oni nie stwierdzili tego już dawno? Może szukają potwierdzenia? Wiadomo człowiek ostrożny, to człowiek mądry. 

Ann wtulona w bruneta wciągała jego uzależniający, niczym najgorszy narkotyk, zapach. James natomiast trzymał ją w ramionach, jak najdroższy skarb, jednocześnie bawiąc się jej włosami. Wewnętrznie czuli się kochani. Czuli, że im na sobie nawzajem zależy. Chcieliby już rzucić wszystko i po prostu zatracić się w uczuciach, ale ciągle z tyłu głowy obojgu chodziła myśl, że jeszcze tylko kilka tygodni. Nie długo się rozstaną, Ann będzie na innym kontynencie. Jak pogodzić to z tym wszystkim? Związek na odległość nie wchodził w grę i obydwoje zdawali sobie z tego sprawę. Po co komu obustronne cierpienie, ciągłe poczucie zimna i pragnienie dotyku? Prędzej czy później to by się rozpadło. Jednak oboje chcieli spróbować. Najzwyczajniej posłuchać głosu serca i skupić na chemii między nimi. Owszem byli ryzykantami, jednak jak to mówią Carpe diem! Oboje mieli nadzieję, że do czasu jej wyjazdu coś wymyślą. 

- Mogę zadać ci pytanie? - zaczęła nieśmiało.

- Oczywiście, księżniczko. - oparł brodę o jej głowę wytężając słuch.

- Dałam ci siedem dni, pragnę abyś wtedy udowodnił, że to wszystko ma sens. W końcu zależy mi na tobie i mam nadzieję, że ci wyjdzie. - uśmiechnęła się. - Jednak jak ja mam przez ten tydzień cię traktować? Jak przyjaciela? Chłopaka? 

- Traktujmy się nawzajem, jako obiekty zauroczenia. Jakbyśmy świata poza sobą nie widzieli. Poświęćmy tylko sobie te sto sześćdziesiąt osiem godzin. - odwróciła się do niego, przez co brunet znów zagłębił się w niebieskiej otchłani jej oczu. Znów przybliżyła się do niego i złożyła na jego wargach krótki pocałunek, jednak za nim odsunęła dalej swoje usta James go pogłębił. Oderwali się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło im tchu. 

Po kilku sekundach rudowłosa spuściła głowę i zagryzła wargę. Czyżby zbyt bardzo bała się ich rozstania?

James chwycił jej podbródek i delikatnie uniósł ku górze, aby znów napotkać jej spojrzenie, jednak tym razem bardziej smutne.

- Co się stało? O czym myślisz? - zapytał z troską w głosie. Za żadne skarby nie chciał, aby jego księżniczka była smutna.

- Za kilka tygodni... Ja nie chcę się z tobą rozstawać. - starała się powstrzymać łamiący się głos. Gula, która stanęła jej w gardle była na tyle duża, że już się nie odezwała.

- Coś wymyślimy. Nie smuć się, lisico. Pragnę twojego szczęścia, ale rozłąki są nieuniknione. Chociaż byłbym w stanie dla ciebie przeprowadzić się do Nowego Yorku. - cmoknął ją w nos. - No już! Myślmy o tym co teraz, a nie co będzie za te kilkadziesiąt dni. - Odgarnął kosmyk rudych włosów za jej ucho i obdarzył ją pocieszającym uśmiechem. W pewnym sensie Ann się uspokoiła. brunet miał rację. Musi skupić się na tym co jest teraz.

- James... Nie wiesz jak cholernie bardzo chciałbym tu jeszcze zostać, ale ściemnia się. - zauważyła. - Poza tym robi się chłodnawo. - mruknęła już bardziej do siebie.

- Jest ci zimno? - zapytał z troską. Rudowłosa zaprzeczyła ruchem głowy. - Dobra, w takim razie jedziemy, jednak zanim wsiądziesz, masz. - podał jej swoją kurtkę. - Widzę, jak dygoczesz. 

- Dzięki, nie trzeba było. - uśmiechnęła się w podzięce.

- Moje siedem dni zaczyna się od dzisiaj skarbie, ale zapamiętaj, że jeżeli tylko dasz nam szansę... To będzie trwało wiecznie. - Objął ją ramieniem przyciskając delikatnie do siebie. Niebieskooka tylko się zarumieniła i ruszyła razem z nim. Zdziwiło ją, że zostawiają tu koc, jednak później pomyślała, że pewnie James jutro tu wróci i go zabierze. 

Tym razem pewniej wsiadła na motor, wcześniej przy pomocy bruneta zakładając kask. Gdy tylko ruszyli mocno się do niego przytuliła, aby mogła poczuć wyraźniej jego obecność. Nie dowierzała samej sobie, że to co się dzieje, dzieje się w realu, a wszystko wyglądało, jak z jakiegoś taniego romansu, w którym byli głównymi bohaterami, samymi piszącymi sobie rolę. 

Prędkość w ogóle jej już nie przeszkadzała. W sumie stwierdziła, że uczucie wiatru we włosach jest przyjemne. Może to również dlatego, że mniej więcej wiedziała na czym stoi? Może to dlatego, że już się całowali? Zdecydowanie ten pocałunek był najlepszy w jej życiu. 

Włosy, które wystawały spod kasku powiewały jej na wietrze, a na ramionach czuła przyjemny i ożywiający powiew. Musiała przyznać, że Paryż nocą jest cudny, jednak jeszcze wspanialsze było to, że właśnie była wtulona w Jamesa, który przejeżdżał przez różne uliczki, aby dotrzeć jak najszybciej do hotelu. Dopiero teraz zauważyła, że jest zmęczona, a zarazem podekscytowana tymi wszystkimi emocjami. W tej chwili najchętniej położyłaby się spać wraz z nim przy boku. Marzyła, aby przez całą noc czuć jego ciepło, ale czy byłoby to możliwe? Skoro mieszkała z mamą w jednym pokoju u niej na pewno nie, ale może u niego? 

O czym ja myślę, my nawet nie jesteśmy razem! - skarciła się w myślach.

Z marzeń oprócz jej własnej podświadomości wyrwało ją również zahamowanie pojazdu. Zorientowała się wtedy, że są już na miejscu. Znów niezgrabnie zsiadła z maszyny i grzecznie pozwoliła sobie zdjąć kask. Spojrzała ostatni raz w ciemne oczy bruneta, a jego policzek obdarzyła delikatnym całusem.

- Siedem dni. - szepnęła na odchodne, odwracając się i zmierzając w kierunku wejścia.

Siedem dni... - powtórzyli w tym samym czasie w myślach.

Hejejejej, chyba wracamy do mniej więcej regularnych rozdziałów? Znak zapytania, gdyż chyba już mnie znacie xd u mnie nie ma czegoś takiego jak wena i czas na zamówienie , a zawsze jak coś obiecuję to potem tego nie wypełniam, także trzymajcie za mnie kciuki, że tym razem będzie inaczej c:

Projekt Wampirza MiłośćWhere stories live. Discover now