Rozdział 32

2.7K 122 15
                                    

Smutek dopada nas i odchodzi, czasem też nas nie odpuszcza, wtedy w naszej głowie dzieją się złe rzeczy. Na szczęście z odpowiednimi osobami możemy rozwiać chmury burzowe i dać słońcu wyjść zza obłoków. Dla rudowłosej, która stała właśnie przed lustrem i przykrywała korektorem opuchnięte oczy, taką osobą aktualnie był James. Poprzedniego dnia zwierzyła mu się z rzeczy niebywale dla niej trudnej. Gdyby tak teraz przeanalizować jej samopoczucie w każdej sekundzie, to mimo wszystko czuła się lepiej. W końcu ten temat nie był znany tylko w obrębie jej rodziny. Miała wrażenie, że zrzuciła ciężkie łańcuchy, ale czy na pewno był on odpowiednią osobą do takich zwierzeń? Czy powinna mu ufać? Na te pytania powinna znać odpowiedź, ale mimo męczących poszukiwań nadal nie miała pojęcia.

Teraz jej głowę na szczęście zaprzątały tylko przygotowania się do kolejnego dnia, już piątego ich najlepszych chwil. Po zrobieniu makijażu przykrywającego wczorajsze wspomnienia i ubraniu się w elegancki, biały sweterek oraz czarne jeansy z wysokim stanem wyszła z łazienki. Odetchnęła trzy razy i włożyła buty. Zabierając wcześniej przygotowaną torebkę, wyszła na korytarz. Uśmiechnęła się na myśl o kolejnym spotkaniu z brunetem, uniosła głowę i pewnym krokiem skierowała się do recepcji. Czekał tam już na nią. Ubrany w białą koszulkę i czarne jeansy. Na ramieniu zawiesił szarą marynarkę. Gdy tylko ujrzał Ann, podszedł do niej i pocałował w policzek na powitanie.

- Jak zwykle śliczna - skomentował.

- Nawzajem, monsieur - odwzajemniła wcześniej posłany uśmiech. - Gdzie dzisiaj idziemy? - zapytała.

- Zobaczysz - jak zwykle nie zdradził celu i chwycił po prostu Ann za rękę, wyprowadzając z hotelu.

Przemierzali Paryż, prawdopodobnie gubiąc się kilka razy, ale kto by się przejmował? Ważne, że spędzili tę wycieczkę na miłej rozmowie. James chyba przeczuwał, że Ann nie ma nastroju do śmiania się, ponieważ nie zasypywał jej swoimi żarcikami jak zwykle.

Gdy dotarli na miejsce, a dokładniej przed tylne drzwi starej kamienicy, James zapukał w metalowe drzwi. Po chwili otworzył je wysoki mężczyzna. Przepuścił ich bez zawahania się. Przed nimi była jedynie ciemność. Po odbiciu kroków słychać było, że są w wielkiej sali. Ann ścisnęła mocniej rękę Jamesa. Nie bała się ciemności, a przynajmniej tak jej się wydawało, ale ogólna atmosfera tego miejsca była na tyle specyficzna, że szła dalej z duszą na ramieniu.

Brunet pokierował ich w stronę, jak się okazało stolika, który wymacał w ciemności. Odsunął Ann krzesło i upewniając się, że bezpiecznie na nim usiadła, zajął miejsce naprzeciwko.

- Gdzie jesteśmy? - zapytała rudowłosa.

- W Dark restaurant, słyszałaś kiedyś o takim miejscu? - szepnął.

- Szczerze mówiąc, to nie - przyznała nieśmiało. - Ale chyba widzę, na czym to polega.

- Chciałem Cię tu zabrać, aby... - w tym momencie przeszkodziła mu kelnerka, chcąca zebrać zamówienie.

- Czego sobie państwo życzą? - uśmiechnęli się do siebie, mimo że tego nie widzieli, oboje czuli, że odwzajemnili gest.

Gdy zamówili już wszystko i otrzymali wiadomość, za mniej więcej ile czasu będzie gotowe ich zamówienie, wrócili do rozmowy. James wydawało się, że zapomniał, co chciał wcześniej przekazać rudowłosej, wciągnięty ciekawą dyskusją na temat ulubionego rodzaju jedzenia. Od razu przypomnieli sobie rozmowę o naleśnikach, którą odbyli na początku znajomości. Na to wspomnienie zgodnie wybuchnęli śmiechem. Na szczęście ich rozmowę zagłuszała puszczona w tle muzyka.

Po wyznaczonym czasie przyniesiono im ich zamówienia. Ann zamówiła lasagne, natomiast James makaron z owocami morza. Zafascynowani wspaniałym jedzeniem nie odzywali się prawie do siebie. W pewnym momencie brunet znowu się odezwał.

- Wiesz, czemu cię tu zabrałem? - zapytał.

- To kolejny dzień z siedmiu? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Znowu muszę cię porównać do jedzenia - uśmiechnął się pod nosem, mimo że tego nie widziała. - Jesteś jak dania z tej restauracji. Piękne na zewnątrz i w środku, a w miarę jedzenia chce się ich jeszcze więcej.

Niebieskooka zarumieniła się, patrząc w miejsce, gdzie siedział. Miała wrażenie, że jego oczy błyszczą się dziwnie, ale odgoniła tę myśl, tłumacząc sobie, że po prostu jej się wydaje. Przecież jest ciemno, skąd miałoby dobiegać źródło światła?

- I vice versa - wydusiła z siebie szeptem.

Bonusik na Wielkanoc. Smacznego jaja!

Projekt Wampirza MiłośćWhere stories live. Discover now