Rozdział 31

2.6K 121 6
                                    

Tego dnia James się nie odzywał. Ann postanowiła zająć się sobą, ze względu na to, że nabiła sobie wczoraj kilka siniaków. Wrotki cały czas leżały pod drzwiami. Zamierzała zabrać je do domu jako miła pamiątka wspaniale spędzonego czasu. Czuła się trochę niezręcznie, z tym że to on za nią zapłacił, ale co mogła zrobić w swojej sytuacji? Wczorajszy dzień wspominała bardzo dobrze. Mimo kilku upadków James nauczył ją, jak się jeździ. Zresztą, gdyby nie on nabiłaby sobie pewnie jeszcze więcej.

Gdy umyła się już, nadal nie otrzymując żadnej wiadomości od bruneta, mimo że było już po trzynastej, ubrała się w dresy i położyła, biorąc do ręki kolejną książkę. Jej posiniaczone łydki nie nadawały się pod spódniczkę ani krótkie spodenki. Nie miała również ochoty gdziekolwiek dzisiaj wychodzić. Miała cichą nadzieję, że zostaną gdzieś w obrębie hotelu, albo pójdą gdzieś, gdzie nie będzie musiała się za bardzo stroić.

Nie otrzymała od niego jednak żadnej wiadomości, a kiedy zbliżała się osiemnasta, zaczęło ją to martwić. Coś mu się stało? Może jego mamie? A może po prostu zapomniał, jak to się ludziom zdarza? Wszystkie te pytania zaprzątały jej myśli, więc postanowiła coś przegryźć, aby się uspokoić. Kiedy jadła suchego croissanta do pokoju hotelowego weszła jej rodzicielka.

- Cześć, skarbie! Co ty robisz w domu o tej porze? Normalnie wracasz około dwudziestej, coś się stało? - zasypała ją pytaniami, nie zdejmując nawet butów.

- Czekam na jakąś wiadomość od Jamesa, ale chyba dzisiaj jest dzień "odpoczynku".

- Rozumiem, ale nie poddawaj się, może jeszcze napisze. - uśmiechnęła się, podchodząc do niej i kradnąc jej pieczywo, które jadła. - Pozwolisz? - zaśmiała się.

- Masz podejrzanie dobry humor. - rudowłosa uniosła jedną brew czekając na wyjaśnienia.

- Pan Trymedi jest wspaniałym szefem i tyle musisz wiedzieć, skarbie. - pstryknęła ją palcem w nos i odeszła do swojego pokoju.

Po pewnym czasie zrezygnowana wstała ze stołka i ruszyła do swojego pokoju z zamiarem pójścia spać. Nie przyszło jej nawet na myśl, aby napisać, bo bała się, że odbierze to jako popędzanie, a nie zwykłą troskę.

Nieporządek w jej głowie ustąpił, kiedy powoli, wtulona w poduszkę, odpływała do krainy Morfeusza. Nie było jej jednak dane dopłynąć, ponieważ usłyszała dzwonek wiadomości. Szybkim ruchem odblokowała ekran i po szybkim zarejestrowaniu, która była godzina weszła w wiadomości i usatysfakcjonowana odkryła, że nadawcą był James. Ku jej zaskoczeniu nie była to wiadomość przepraszająca, tłumacząca się i smutna ze względu na to, że się dzisiaj nie spotkają.

Od James:

Dasz radę za 20 minut być u mnie w pokoju? Ubierz się ciepło. XXX

Zerwała się szczęśliwa z łóżka i pobiegła do łazienki trochę się ogarnąć. Postanowiła zostać w dresach i luźnej koszulce. Zarzuciła tylko ciepłą bluzę, kierując się treścią wiadomości.

Wzięła ze sobą tylko telefon i kartę, a przed wyjściem weszła jeszcze do pokoju mamy powiadomić ją o wyjściu. Na szczęście nie wydawała się zmartwiona późną porą, ze względu pewnie na jej zaufanie to niebieskookiej. Ann założyła na stopy wygodne trampki i wyszła na korytarz. Podbiegła do windy będąc spóźniona już kilka minut. Wjechała na odpowiednie piętro i podeszła do odpowiednich drzwi, pukając w nie nieśmiało.

Otworzyły się niemal natychmiast.

- Witam, madam. - uśmiechnął się do rudowłosej i szybko wyszedł zza drzwi zamykając je za sobą. W rękach trzymał przekąski, a pod pachą dwa koce. - Będziesz musiała mi otwierać drzwi po drodze.

- Cześć, James. - odwzajemniła gest. - Mogę coś od ciebie wziąć.

I takim oto sposobem dziewczyna szła przodem, kierowana przez bruneta z jednym z koców. Ich celem okazał się dach hotelu, ładnie oświetlony, wysoki z widokiem na cały Paryż. Nie hamowała zachwytu, bo było tam naprawdę pięknie.

- Wow. - wydobyła z siebie tylko, gdy brunet wysunął spod jej ręki koc i rozłożył go obok rzeczy, które wcześniej tam zostawił. Usiedli na nim i okryli się dodatkową warstwą, ponieważ chłód tego wieczoru był wyraźnie odczuwalny. Ann z motylkami w brzuchu przysunęła się do bruneta, który objął ją ramieniem.

- Podoba ci się tu? - zapytał w jej włosy, przykładając do nich usta i zamykając oczy.

- I to bardzo. - wtuliła się jeszcze bardziej. - szczególnie że jestem tu z tobą.

- Przepraszam, że cały dzień się nie odzywałem. Miałem trochę inny plan na dzisiejszy dzień, ale mama potrzebowała pomocy w domu.

A więc jednak...

- Spokojnie, rozumiem. To oczywiste, że takie rzeczy czasami wypadają.

- Przy okazji opowiedziałem jej trochę o tobie i chce cię poznać. - szepnął, trochę zawstydzony.

- Chętnie, kiedy tylko będzie okazja. Z tego, co słyszę, to wspaniała kobieta.

- I tu się z tobą zgodzę. - zaśmiał się lekko.

W tym momencie Ann przypomniała sobie o swojej mamie. Tak rzadko szczególnie teraz, gdy obie miały swoje zajęcia, mimo że były to ich wspólne wakacje, spędzała z nią czas. Brakowało jej trochę tego.

Nagle przypomniała sobie też o drugim człowieku, który powinien być dla niej ważny. Po krótkiej bitwie z własnymi myślami w końcu się odezwała.

- James? Chyba jestem gotowa powiedzieć ci o moim tacie...

W jednej chwili postanowiła mu zaufać. Zwierzyć się z czegoś tak prywatnego, o czym wiedziała tylko jej rodzina.

- Zamieniam się w słuch. Możesz przerwać w każdej chwili.

Policzyła do dziesięciu, aby emocje wyparowały z jej ciała. To miało być szybkie i bezbolesne, a może nawet przynoszące ulgę, że mogła w końcu się komuś wygadać.

- Mój ojciec był zwykłym rzemieślnikiem, z małym wykształceniem, pracującym w fabryce. Pewnego dnia poznał moją mamę, gdy wracał z pracy. Zmęczony wpadł na nią i umówili się na kawę. Banalne i romantyczne zarazem. Jednak moja mama nie wiedziała o jednym sekrecie. Mój tata był już wtedy uzależniony od alkoholu. Moja mama pochodziła z tradycyjnej rodziny, więc przed ślubem nie zostawała u niego na noc, tym bardziej więc ze sobą nie mieszkali. Mógł on więc ukrywać swój sekret do woli nie zdając sobie sprawy, że zniszczy tym życie mi i mojej mamie. Po tym, jak się pobrali wszystko się zmieniło. Zamieszkali razem, a on mimo to nie przestawał pić. Stał się zaborczy i agresywny wobec mojej mamy. Dopiero gdy zaszła w ciąże sytuacja się uspokoiła. Przez pierwsze dwa lata mojego życia również było spokojnie. Jednak gdy miała cztery lata. - tu zrobiła pauzę, wpatrując się pustym wzrokiem w gwiazdy.

- Skrzywdził cię? - objął ją mocniej ramieniem. Ann czuła, jak napinają się jego wszystkie mięśnie.

- Moją mamę, na moich oczach. - pod jej powiekami zaczęły zbierać się łzy, a ręce trzęsły się, jakby ktoś poraził ją prądem. Kolejne słowa przechodziły jej z trudem przez gardło.

- Skarbie... - szepnął, wtulając się w nią. Rudowłosa również się do niego przytuliła czując ciepło rozchodzące się po jej ciele na zmianę z zimnem. Czuła krople słonej wody spływające po zimnych policzkach, które spadając wtapiały się w miękką bluzę bruneta. - Nikt nie zasługuję na takie traktowanie, szczególnie wy. Podziwiam was za siłę, za to, że się wspieracie i jesteście optymistyczne. Wiele osób nie wychodzi z traumy. Teraz jesteś bezpieczna. Obie jesteście. Nic wam nie grozi, nie dopuszczę do tego. - pocałował jej włosy, odsunął się i otarł łzy, moczące jej policzki. - Rozumiesz? Nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził.

- Dziękuję, że wysłuchałeś. - uśmiechnęła się patrząc mu w oczy.

- Zawsze dla ciebie będę. - delikatnie wziął jej dłoń i przyłożył sobie do piersi. - Zawsze...

Witam wszystkich! Wróciłam ze świetnym humorem! Widać po rozdziale :D Biedna Ann.. W każdym razie najgorsze za mną, ale przynajmniej poszło mi na tyle dobrze, aby dostać się do wymarzonej szkoły (miejmy nadzieję)! 

Projekt Wampirza MiłośćWhere stories live. Discover now