11. Wersja zastępcza

8 0 0
                                    

A dobra, możemy być razem

Nie ma jej, to będę z tobą

Tylko ty zostałeś

Zajęta jest, to bądź ze mną na razie


I tak jestem sobie od czasu do czasu

Nigdy ktoś stały

Zawsze ktoś „w razie czego"

Nie będę na pierwszym miejscu

Każdy mnie zostawi

Dla innych, lepszych, ważniejszych


Nie mam nadziei


Spacerowaliśmy

Nagle na pewną osobę trafiliśmy

I tyle było naszej znajomości

Bo powróciłaś do swojej starej kości

Kto by mnie zechciał?

Odeszłam, patrząc na was

Na wasz śmiech i rozmowy

Czując, jak zamarzam w środku

Jak łzy chcą kłuć w oczach

Jak coś się kruszy w środku

Jak samotność dobija w tłumie

Jak moje wnętrzności się skręcają w tańcu nerwów

Nie chcę już tu być


Zaciskając zęby i pięści

Zamykam emocje w skrzynce pancernej

Do której klucz został zagubiony

Nie mogę pozwolić sobie ponownie czuć

To za dużo

Nie chcę kochać

Znowu

To prowadzi do zbyt wielkiego cierpienia

Nie chcę lubić, ufać, wierzyć

Bo kto jest prawdziwy?


Już nie chcę być zapasowy

Już nie chcę grać drugich skrzypiec

Już nie chcę być piątym kołem u wozu

Już nie chcę być odstawiana, gdy ktoś inny dochodzi


Odchodzę


Próbuję


Nikogo


Ze mną


Ciche łzy w mojej duszy się gromadzą

Wywołują ból w klatce piersiowej

Lecz to nic, bo nikt tego nie widzi

Może to i lepiej? – szepczą głosy w mej głowie

Odarta z szat własnej dumy przed samą sobą

Kroczę swą drogą, mijając gości kilku

Czasem przystając, by uśmiechnąć się sztucznie

Beztrosko pogawędzić

Gdy krzyczeć chcę i odejść

Ale efektem końcowym i tak jest

Pustka

Cisza

Spokój

Splamione samotnością i krwawymi kłamstwami

Zapomnianymi słowami i starymi ranami

Rozdzierającymi krzykami i błagalnymi jękami

Ukrytymi łzami i słabymi postanowieniami

Na jakiś czas to efekt końcowy jednak

Przyszłości nie znam dalej

I to jakąś złudną, trochę naiwną nadzieję zapewnia

Dodaje otuchy i siły

By unieść podbródek, wypiąć pierś do przodu

By zmienić siebie i nie dać zranić się znowu

Ochrania tarczą ze słabości

By nie dopuścić do siebie zdrajców, zazdrości

By odpuścić winy, zakopać topór

By poszukać miłości

Wzmacnia nas tym, co sami w sobie mamy

Tylko zazwyczaj tego do siebie nie dopuszczamy


Wiem, że bywam wersją zastępczą

Ale muszę to zmienić

I samemu dyktować, kto będzie taką osobą dla mnie

Jeżeli ktoś taki będzie

Bo kim bym był, jeżeli robiłbym to samo, co mi zrobiono?

Choćby nieświadomie?

Wartość zanika. Przestaje istnieć

Dlatego stwierdzenie jest jasne

Tworzyć wersje zastępcze?

To nie dla mnie

I nie powinno być dla nikogo

Bo to nie jest ludzkie

Traktować innych tak srogo

PseudowierszeWhere stories live. Discover now