.45.

2.5K 159 19
                                    

   Pod Trzema Miotłami było ciepło ,a wręcz duszno i gdyby nie fakt że moja skóra jest niezdolna do rumienienia się na pewno byłabym tak czerwona jak Lily czy Remus.Zajęliśmy stół w kącie z dala od ciekawskich spojrzeń po czym oddelegowaliśmy Jamesa i Petera żeby złożyli zamówienie.

   I w zasadzie nie było tak źle jakby mogło być.Nikt nie wspominał ostatniej imprezy ,mojego zawieruszenia się ,ani w ogóle nawet Syriusza.

   Piłam herbatę z rumem ,a James raz z ciekawości podmienił moją filiżankę z tą Remusa pod jego nieuwagę.Mina blondyna była bezcenna.

-Spokojnie Luniek ,od łyka jeszcze nikt się nie upił-roześmiałam się wyciągając rękę po swoją własność i zarazem oddając mu jego.

-Znam i takich ekonomicznych-Potter parsknął patrząc znacząco na Lily i siedzącego obok Petera.

-James!-Lily ukryła rumieniec pod włosami.

-Przecież to same plusy Evans-odparł zachrypnięty głos za mną-Możemy porozmawiać?

   To jak atmosfera zgęstniała ,a miny wszystkich stężały było bezcenne.Widząc że nie mam co liczyć na pomoc uśmiechnęłam się delikatnie odkładając naczynie.Zgodziłam się względnie opanowanym głosem ,po czym narzuciłam na ramiona płaszcz i szalik Remiego.

   Przecież nie będę się awanturować w pubie.

-Nie myśl sobie że to że się pogodziliśmy coś zmienia-rzucił na odchodne Potter-Zawsze mogę poprawić żeby równo puchło.

   Arystokrata machnął ręką śmiejąc się ochryple.Przeciągnął dłonią po twarzy krzywiąc się ,gdy dotknął opuchniętego policzka.Otworzył przede mną drzwi wypuszczając na dwór ,gdzie od razu o twarz obił mi się chłodny ,wieczorny wiatr.

   Przeszliśmy ciszy parę uliczek po czym nie zainteresowana zwiedzaniem okolicy zatrzymałam się w miejscu.A on chyba zapobiegawczo parę metrów przede mną.

   Jakby były one czymś nie do przejścia.

-Mów-podciągnęłam szalik prawie pod nos chowając w nim policzki.

-Przepraszam-skupiłam wzrok na jego roztrzęsionych dłoniach ,które były pierwszy raz w tak okropnym stanie.

   Mróz i buźka Pottera odbiły na nich coś w rodzaju tuszu ,który potrzebuje długiego czasu żeby zejść ze skóry.A może raczej czasu żeby ta skóra się wygoiła.

   Roześmiałam się podnosząc wzrok żeby spojrzeć mu oczy.Głośno,szczerze i wręcz histerycznie ,czułam jak po policzkach pociekły mi łzy.Nieistotne.Ulica była pusta i cicha.Syriusz przestąpił z nogi na nogę nerwowo zaciągając się papierosem.

-Masz pojęcie jak beznadziejnie to brzmi?-spytałam nie mogąc się opanować.

-Mam-skinął-Byłem pijany ,a ona sama mnie...!

-Jesteś żałosny Black-postąpiłam krok do przodu po czym splunęłam mu pod nogi -Nienawidzę cie.

-Co?-zamrugał kilkukrotnie jakby moje słowa do niego nie docierały.

   Przekrzywiłam głowę obserwując jego napiętą twarz i to z jakim drżeniem wypuszcza dym ze spierzchniętych ,drżących warg.

-Nienawidzę-powtórzyłam-Kurwa! Nie wiesz ile zrobiłabym żeby zobaczyć na twojej twarzy uśmiech, nie masz pojęcia jak kurewsko się o ciebie martwię i nie zdajesz sobie sprawy jak  tego wszystkiego nie chcę.Tak bardzo tego nie chcę...-jęknęłam wsuwając palce we włosy i mając już kolejne łzy pod powiekami.

   Zesztywniałam z szoku kiedy poczułam na ustach jego wargi.

   A on zatoczył się w tył ni to od siły i z zaskoczenia jakie wywołałam wyprowadzając proste uderzenie w jego policzek.Roztarłam obolałe knykcie patrząc to na nie to na niego.

-Zasłużyłem-potrząsnął głową.

-Zasłużyłeś-przyznałam ogłupiała.

   Po czym przecięłam dzielącą nas odległość ,wspięłam się na palce ,przyciągnęłam go za poły kurtki i pocałowałam.Smakował papierosami,alkoholem,krwią z wargi ,którą podajże rozcięłam mu jednym z pierścionków i nie miał w sobie żadnej delikatności o jakiej marzą dziewczynki wyobrażając sobie podobne rzeczy.

   I cholera jestem taka słaba ,ale już chyba za późno na wycofanie się.Teraz muszę liczyć się z konsekwencjami.

   Chłopak ścisnął moją talię po czym rozwiązał zdrętwiałymi z zimna palcami szalik.

-Co robisz?-spytałam opierając czoło o jego i nie chcąc nawet otwierać oczu.

-Nic-wyciągnął z kieszeni swój szalik-Nie chcę czuć na sobie innego zapachu-przewiesił mi go przez szyję przez chwilę jeżdżąc po niej opuszkami-Jestem popieprzony-mruknął-Przepraszam.Tak strasznie przepraszam ,ale ja po prostu nie umiem.Nigdy nie byłem w tym dobry.Nigdy nie miałem wzoru.Nawet nie miałem dla kogo.A teraz wszystko pierdolę...-objął mnie ciaśniej zaciskając powieki-Mi też na tobie cholernie zależy.

   Sięgnęłam do jego policzka przeciągając po nim wierzchem palców  nie do końca panując nad tym że leczę jego obitą buźkę.

-Spróbujemy? Tak na poważnie? Obiecuję że się postaram-przełknął ślinę-Po prostu pokaż mi jak...

-Żeby tylko wiedziała-mruknęłam wzdychając po czym delikatnie przyciągając go za brodę i całując.

-Jesteście obrzydliwi!-skomentował Aberfoth opierający się o drzwi swojego pubu-Cieszcie się gdzie indziej! Stary człowiek potrzebuje odpocząć po ciężkim dniu pracy.A ty panienko się nie śmiej! Tym twoim podarkiem to można kociołek wyczyścić!*

*****

*tu chodzi o wódkę jaką mu wysłała.

Chyba najdłuższy w całym tym ff i zrobiłam z Syriusza ciotę ;-;

We are young // Sirius BlackWhere stories live. Discover now