.16.

3.7K 240 7
                                    

   Siedziałam u chłopców w pokoju odrabiając pracę domową razem z Remusem i Jamesem.Syriusz ograniczał się raczej do palenia oraz okazjonalnym upewnianiu się że będzie mógł spisać od nas pracę domową ,a Peter w tym czasie prychał i kaszlał próbując spalić jednego z papierosów.

   Jego mina mówiła że chętnie by już zrezygnował ,ale uważne i mordercze spojrzenie Blacka skutecznie uprzedzało go że za marnowanie tak cennych rzeczy są kary gorsze od zaklęć niewybaczalnych.

-Peter?-uniosłam litościwie brew-Masz AIDS?

   Pettigrew oblał się rumieńcem mogąc teraz robić za profanację godła Gryffindoru. Wszyscy spojrzeli się na mnie jak na wariatkę ,a ja tylko parsknęłam wyciągając w jego stronę rękę. Syriusz popatrzył to na moją wyciągniętą rękę to na zdecydowanego oddać mi szluga blondyna po czym rzucił we mnie paczką papierosów.

-Nawet nie próbuj-burknął-A ty nawet nie próbuj bo wylecisz za okno razem z tym papierosem!-pogroził mu.

-Palisz?-James spojrzał na mnie znad pergaminu.

-Okazjonalnie-odparłam-Przecież ostatnio się zaciągnęłam od...-zmarszczyłam brwi orientując się jakie braki pamięci maja po ostatniej imprezie.

   Parsknęłam razem z zażenowanym Lupinem po czym zerknęłam na zegarek.

-Za pięć minut musicie stawić się u McGonagall-przypomniałam na co cała trójka mruknęła coś z dezaprobatą co mogło brzmieć jak "kurwa"-Ruchy bo przejmie was Filch ,a wtedy możecie być pewni że zemsta będzie okrutna.

   Podnieśli się jak na skazanie Syriusz przy okazji wyrzucając peta.Widząc jak Peter z ulgą pozbywa się swojego papierosa złapał go za kark i bluzkę prawie wypychając przez okno.Chłopak pisnął przepraszając jak najęty.

-Łapo!-Remus podniósł się ze swojego miejsca.

-Więcej nie dotykaj moich papierosów-oznajmił z lodowatą powagą chłopak po czym parskając śmiechem podążył za Rogaczem.

   Po drodze pochylił się nade mną pod pretekstem pocałunku w policzek szepcząc ciche " uważaj na siebie" i wyszedł w podskokach wołając coś do Jamesa.Peter ,który dopiero złapał oddech wybiegł za nimi jak poparzony nie chcąc chyba zostać z nami sam na sam.

-Też będę się zbierał-policzki Lupina oblał soczysty rumieniec-Wolę być tam wcześniej na wypadek-zagryzł wargi licząc że zrozumiem.

-Odprowadzę cie-zaczęłam składając swoje rzeczy.

-To niebezpieczne-wyjąkał zszokowany chłopak-Wolę iść tam sam nie chcę żeby coś ci się stało.

-Spokojnie do pełni jest jeszcze dużo czasu-uśmiechnęłam się pocieszająco wstając i podając mu rękę-Wyjdę zanim wszystko się zacznie ,obiecuję.

   Widząc że nie przyjmę sprzeciwu wstał z moją pomocą i dalej sceptycznie nastawiony dał się odprowadzić do wrzeszczącej chaty.

   Zostałam z nim tak długo jak mi na to pozwolił ,a potem poszłam do Hogsmeade pukając w swoje ulubione drzwi.Otworzył mi starszy mężczyzna definitywnie niezadowolony z mojego widoku.

-Nie masz ciekawszych zajęć dziecko?-spytał wrogo.

-Też się stęskniłam-odparłam wślizgując się do pomieszczenia pod jego ręką-W ramach odszkodowania mogę przywieźć panu parę butelek z Rosji.

   Wymruczał parę przekleństw po czym podszedł do baru przy ,którym ja zdążyłam już zająć miejsce i nalał nam po szklance Whiskey.Posłałam mu niewinny uśmiech znad szkła ,a on tylko prychnął zaczynając opowiadać o kolejnych burdach jakie miały tu miejsce.

   Wyszłam od Aberfortha dopiero rano ,kiedy on zaczął przysypiać ,a ja miałam odprowadzić Lupina do zamku.Zamknęłam drzwi od zewnątrz zaklęciem po czym dla pewności zmieniłam się w kruka i w kominem dostałam się do środka domku stojącego na wzgórzu.

   Przysiadłam na jedynej ostałej się kolumience łóżka z bólem patrząc jak wilkołak zmienia się w pokaleczonego i przestraszonego chłopaka.

   Dopiero wtedy stanęłam na zrytych pazurami deskach podłogowych podchodząc do niego powoli i ostrożnie.Przysiadłam się do niego nakrywając jego ramiona płaszczem ,który przed pełnią od niego odebrałam i pogłaskał posklejane krwią włosy.

-Mogłem cie skrzywdzić! Po jaką cholerę tutaj przyszłaś? A gdybym był jeszcze ...Tym czymś?-spytał podnosząc głos po czym patrząc w swoje zbroczone krwią palce.

   Parę łez stoczyło mu się po policzkach ,a ja nieco oniemiałam.Syriusz nie powiedział im że też jestem animagiem? Oh.

-Remusie uspokój się-poprosiłam cicho-To twoja krew ,ja jestem cała i zdrowa-objęłam go przyciągając do siebie i przytulając-Nie martw się o mnie.Nie jesteś jedynym wilkołakiem jakiego znałam.Wiem co mam robić-westchnęłam głaszcząc kojąco jego plecy i czekając aż się uspokoi.

   Chyba będę musiała odwiedzić gabinet ojca...


We are young // Sirius BlackWhere stories live. Discover now