Rozdział 4

1.4K 90 31
                                    

Brunet stał przed domem rodziny Cooper i wpatrywał się w okno przez, które kilka lat temu wchodził do pokoju ukochanej. Musiał sprawdzić, czy jego ojciec mówił prawdę i Betty z powrotem zawitała do Riverdale.
W pomieszczeniu zajmowanym przez blondynkę świeciło się światło. Była w nim. Wszystkie wspomnienia poprzednich lat, wróciły do niego jak bumerang. Przypomniał sobie każde słowo, każdy pocałunek, wszystkie troski i zmartwienia, które mu powierzała. Pamiętał jej śmiech, wiedział jak bardzo uwielbiała słuchać jezzu, pamiętał wiersze, które czytała oraz jej ulubione filmy kostiumowe.
Westchnął ciężko. Wstyd i złość na samego siebie również wróciły. Nie wiedział co ma zamiar zrobić. Przez kilka lat Betty była całym jego życiem, nikomu nie chciał się do tego przyznać, ale ciągle nim była.

-Dzień dobry, Elizabeth. Czy codziennie rano wyglądasz w ten sposób? -Alice zilustrowała córkę, która właśnie weszła do jadalni. Kobieta ubrana była w szare, materiałowe spodnie i białą trochę za dużą koszulę. Włosy były upięte w luźny kok, a na jej twarzy nie było nawet grama makijażu.

-Oczywiście, że nie, mamo. Zawsze zakładam czarną kopertową sukienkę do kolan, szpilki i robię sobie pełny makijaż. Wyglądając w ten sposób, wsiadam do metra i jadę do kliniki, po prostu ta wizyta w Riverdale tak mnie zepsuła. -odpowiedziała nakładając na swój talerz tosty z serem. Charles rzucił jej wymowne spojrzenie, pokazujące, że jest dumny z tego co przed chwilą usłyszał.

-Jak ty możesz to jeść? Nie dziwię się, że musisz nosić teraz większy rozmiar. -Alice popatrzyła na śniadanie córki.

-Też jestem tego zdania, cały czas nie mogę przyzwyczaić się do tego, że jestem człowiekiem, który potrzebuje jedzenia. To przerażające być takim ewenementem. -westchnęła biorąc gryza kanapki, przybijając pod stołem żółwika z bratem.

-Na twoim miejscu, zrezygnowałabym  z posiłków, które mają dużo węglowodanów i powinnaś pić więcej wody.

-Jak to dobrze, że nie jesteś na moim miejscu. -pokiwała głową, powoli żując swoją kanapkę.

-Urodziłam trójkę dzieci, a wyglądam lepiej niż ty.

-Ciekawe, w którym miejscu?! -wyszeptał Charles, blondynka ukryła śmiech biorąc łyk pomarańczowego napoju.

-Zarządziła wyjście do kościoła. -powiedziała blondynka nakładając tusz do rzęs.

-Ach tak! -zaśmiała się Cheryl. -Czyli masz zajęcia na całe południe.

-Jak widać. -mruknęła.

-Pochwal się jakie dzisiaj komplementy dostałaś?

-Hmm, nie było ich jakoś dużo. Usłyszałam, że rano wyglądam okropnie, dowiedziałam się też, że moja matka wygląda lepiej niż ja i oczywiście klasyk gatunku piętnujący moją wagę.

-Wnioskuję, że dopiero się rozkręca?

-Też tak myślę, wieczorem przychodzi Polly razem ze swoim partnerem. To będzie długi wieczór.

-Trzyma kciuki, czy spotkałaś już kogoś ciekawego?

-Jonesa.

-Widzisz, mówiłam, że się spotkacie i co...

-Nie tego Jonesa.

-Yhm, zapomniałam jeszcze o ojcu Jugheada. Fp Jones, najgorętszy tatusiek w całym mieście.

-Co proszę? Czy ty czasem nie jesteś lesbijką? -zaśmiała się.

-Po pierwsze, jestem bi. Po drugie, nie powiesz przecież, że Fp nie był seksowny. -zachichotała ruda, a Betty przewróciła oczami. -Nie no, oczywiście ty wolałaś jego syna, nie mam pytań. -śmiała się dalej.

"Tylko Ciebie Chcę"~BugheadWhere stories live. Discover now