Rozdział 11

1.3K 91 25
                                    

-Napijesz się czegoś? -zapytał Charles, kiedy Betty zajęła miejsce na kanapie w jego mieszkaniu.

-Wodę poproszę. -uśmiechnęła się, a jej brat pokiwał twierdząco głową.

-Plany na dziś? -położył przed nią szklankę.

-Owszem. Teraz jestem u ciebie, potem umówiłam się z Polly, mamy zjeść  razem obiad. Wieczorem idę do Whyte Wyrm. -powiedziała szybko, biorąc łyk wody.

-Do Whyte Wyrm? -zmarszczył brwi.
-W jakim celu?

-Jughead poprosił mnie o rozmowę.

-I...

-I się zgodziłam. Chyba łatwo jest połączyć fakty, co?

-Rozumiem, tylko że... Raczej nie jesteście przyjaciółmi. -Charles również nie do końca wiedział co stało się między jego siostrą, a Jugheadem.

-Raczej nie jesteśmy... -westchnęła.
-Ale nie wiedziałam co mam zrobić,  po prostu zapytał czy możemy porozmawiać.

-Oby nie było z tego problemów, B.

-Nie musisz się o mnie martwić. Nie mam pięciu lat.

-Ale jesteś moją małą siostrzyczką. -objął ją ramieniem. -Powiedzieć ci coś? Kiedy byłem mały i dowiedziałem się, że Polly nie będzie moim jedynym rodzeństwem... To marzyłem o bracie, a kiedy Alice wróciła domu z tobą... to nie tylko ty płakałaś.

-Jakże emocjonująca i wzruszająca historia. Liczyłam na coś w stylu "Kiedy dowiedziałem się, że będę miał siostrę to skakałem ze szczęścia."

-Nie niestety, takie rzeczy tylko w filmach, kochana.

-Pocieszające. -mruknęła.

-Pamiętam za to, że Polls się cieszyła.
-wzruszył ramionami. -Mama Cooper nie terroryzowała cię telefonami?

-Chicałbyś. Dzwoniła chyba dziesięć razy, pytała o wspólny wieczór. Odmówiłam.-zaśmiała się. -Marzę o tym, aby wypadł mi dyżur w Boże Narodzenie, tylko to mogłoby mnie uchronić przed kolejnym spotkaniem z Alice.

-Przecież możesz powiedzieć, że masz dyżur, nawet jeżeli to nie prawda.

-Niekoniecznie, wydaje mi się, że ona byłyby w stanie sprawdzić mój grafik albo zadzwonić do kilinki z pytaniem jaki lekarz pracuje w święta.

-Racja, byłyby do tego zdolna.

-Dlatego jako jedyna chętna ustawiłam się w kolejce na całodniowy dyżur. Ale to i tak nie znaczy, że to ja zostanę wyznaczona.

-Będę trzymał kciuki.

-Cieszę się, a ty braciszku? Święta w rodzinnym domu?

-Otóż nie do końca... -uśmiechnął się i wyciągnął z szuflady, złożony papier. -Delegacja. -jego ton jednoznacznie wskazywał na zadowolenie.

-No proszę, proszę. Święta w Kalifornii, upiekło ci się.

-Otóż to. Biedna Polly spędzi Boże Narodzenie z naszymi dawcami życia.

-No nie byłabym tego taka pewna, wspominała coś o wyjedźcie na południe? Do rodziców Reggiego, jakoś tak.

-W takim razie, Cooperów czekają samotne święta. -prychnął.





-Jak było na ślubie Veronici? -zapytała Polly, kiedy razem z Betty jadły obiad.

-Przyjemnie. -odpowiedziała z uśmiechem. -Mnóstwo ludzi, ale to całkiem normalna sprawa. Jeżeli coś jest organizowane przez Lodge, a teraz Andrews, to musi być to z pompą.

"Tylko Ciebie Chcę"~BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz