Rozdział 7

1.4K 96 33
                                    

-Czy nie powinnyśmy wyjąć go z pieca wcześniej? -Cheryl popatrzyła na mięso, które jej kuzynka przed chwilą umieściła na talerzu.

-Powinnyśmy. -pokiwała głową blondynka. -Wątpię żeby to coś nadawało się do jedzenia. -zmarszczyła brwi, dotykając pożywienia widelcem.

-No nic, zjemy najwyżej tylko warzywa. Chociaż jakby dokładnie je pokroić...

-To nie zmieni smaku.

-W takim razie jak co roku jemy same warzywa. Dobrze, że przynajmniej kupiłam ciasto, nie będziemy głodować cały wieczór. -mruknęła.

-Jakie dobroczynne działanie. Brawo, Cheryl. -zaśmiała się Betty, podając rudowłosej talerz.



-Skąd masz takie piękne słoneczniki? Hmm? Pan Calyton dowiedział się jakie kwiaty najbardziej lubisz? -zaśmiała się Cheryl oglądając bukiet, stojący w sypialni.

-Nawet mi o nim nie przypominaj. Cały tydzień pytał, czy nie mam ochoty jeszcze raz gdzieś z nim wyjść. -jęknęła.

-W takim razie od kogo dostałaś takie cudeńka? Wdzięczny pacjent?

-Właściwie to wdzięczna rodzina pacjenta... -westchnęła. -Jughead je przysłał, chciał jeszcze raz podziękować za to, że pomogłam Sweet  Pea.

-O wow! -krzyknęła ruda. -Opowiedz coś więcej! -klasnęła w dłonie. Cher cały czas miała nadzieję, że Jug i Betty znów zostaną parą.

-Nie ma o czym opowiadać. Po prostu dostałam kwiaty, bo chciał mi jeszcze raz podziękować. Tylko tyle. -powiedziała kończąc temat. -Lepiej powiedz mi czy masz dla mnie jakąś sukienkę na ślub Ronnie.

-No nie powiem, coś mam. Ale musisz dać mi jeszcze kilka dni. -uśmiechnęła się tajemniczo. -Spokojnie nie musisz się martwić, chociaż przyznam, że to nie będzie czysty klasyk.

-Już się boję. -zaśmiała się cicho.




-Dziękujemy bardzo. Pozdrów Cher, jeszcze tylko kilka tygodni i się zobaczymy. Trzymajcie się, buziaki! -Veronica kończyła rozmowę telefoniczną. -To Betty, prosiła żeby was wszystkich pozdrowić. -wyjaśniła, siadając z powrotem przy stole. Razem z Archiem, Fp i Jugheadem jak każdego roku jedli świąteczną kolację. Wspomnienie V o pięknej blondynce wywoływało w Jugheadzie poczucie winy oraz wstyd. Od razu przed oczami miał dzień, w którym się rozstali. Żałował tej decyzji każdego dnia, każdej godziny, każdej sekundy. Nie mógł wybaczyć sobie, że tak łatwo pozwolił jej odejść...

Praktycznie nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co tak naprawdę między nimi zaszło. Wszyscy wiedzieli, że byli parą, no może oprócz Alice Cooper, która nie przeżyłaby takiej informacji. Ale ich przyjaciele, Serpents, rodzina bruneta... Każdy zdawał sobie sprawę, że łączyło ich coś więcej niż tylko przyjaźń, byli nierozłączni, uzupełniali się. Informacja o zerwaniu była zaskoczeniem dla ich bliskich i nie tylko. Prawda była taka, że ani Jughead ani Betty nie spodziewali się takiego obrotu sprawy...
   
-To bardzo miłe z jej strony. -odezwał się Fp, patrząc na swojego, lekko zdenerwowanego syna. Doskonale wiedział, że Jug niekoniecznie lubi rozmawiać o Betty. -Jak się mają przygotowania do ślubu? -zapytał biorąc łyk wina, jednocześnie zmieniając temat.

-Już wszystko gotowe. -uśmiechnęła się Veronica.

-Na szczęście. -odezwał się Archie. -Nie wiedziałem, że biały może mieć tyle odcieni. -mruknął.

-Przesadzasz, chciałam tylko, żeby wszystko było idealne. -wzruszyła ramionami.

-Kto będzie twoją świadkową?

"Tylko Ciebie Chcę"~BugheadWhere stories live. Discover now