2. I'll see it to myself

1.2K 94 13
                                    

Gdy San otworzył oczy, łóżko obok było puste

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Gdy San otworzył oczy, łóżko obok było puste. Oznaczało to, że jasnowłosy został zabrany na kolejne badanie. Przewrócił się na plecy, wpatrując bezsensownie w sufit. Dziś czekała go operacja, po której prawdopodobnie będzie miał spokój. Nie powiedział Wooyoungowi wszystkiego. Jedynie częściową prawdę. To, że zdarzył mu się wypadek na kilka dni przed planowaną od dawna operacją było zwykłym zbiegiem okoliczności. Jednak San nie miał ochoty przebywać w tym miejscu ani chwili dłużej. Nawet towarzystwo drugiego chłopaka nie było w stanie go zachęcić to pozostania w szpitalu dłużej na obserwacji. Niestety, jeśli lekarz będzie tego wymagał, on nie będzie miał prawa głosu. Nie był pełnoletni, to jego babcia za niego decydowała. Ponieważ nie zdążył się zapoznać z Jungiem, chłopak niewiele o nim wiedział. Z pozoru wesoły chłopak, skrywał jednak niezbyt kolorową przeszłość, a wszystko zaczęło się od śmierci jego rodziców, gdy miał siedem lat. 

Po jakimś czasie w sali pojawił się lekarz z dwoma pielęgniarkami i Wooyoungiem. Nie wyglądał na pocieszonego. Zdawało się, że wygląda na jeszcze bardziej przygnębionego niż wcześniej. Gdy Jung był na swoim miejscu, mężczyzna w białym fartuchu zwrócił się do Sana.

- Widzę, że w końcu się obudziłeś. Gotowy na operację?

- Chyba tak. 

- Cieszę się. Za jakieś trzy godziny będziemy zaczynać - poinformował go i wyszedł, zostawiając ich samych. Została jeszcze z nimi pielęgniarka zajmująca się Wooyoungiem. Gdy wykonała już swój obowiązek, również wyszła z sali.

- Będziesz miał operację? - zapytał Woo.

- Tak. A jak z tobą? Nie wyglądasz najlepiej. Co powiedział lekarz? - San szybko zmienił temat, nie chcąc rozmawiać o swoim stanie zdrowia. Zdecydowanie bardziej interesował go jasnowłosy. Młodszy od razu posmutniał.

-  Prawdopodobnie nie odzyskam wzroku.

- Co? - San szczerze współczuł chłopakowi. Nie umiał postawić się w jego sytuacji, a sam miał wielką nadzieję, że odzyska on wzrok

- Co ja mam zrobić? Nie odnajdę się w tym wszystkim. Nawet chodzić za bardzo nie potrafię. Przeraża mnie niewiedza o moim otoczeniu i osobach w pomieszczeniu.

- Jesteśmy tutaj tylko my.

- Nawet nie wiem jak wyglądasz - odparł smutno, spuszczając głowę. A San nie potrafił zrobić nic innego, jak okazać mu wsparcie.

- Czy to ważne? Pomogę ci. Nie wiem jak, ale pomogę.

- To miłe z twojej strony, ale nie chcę litości.

- I jej nie dostaniesz. Chcę ci pomóc, bo sam tego chcę. Nie lituję się nad tobą.

Na twarzy Wooyounga pojawił się mały uśmiech, który mimo wszystko San zdołał dostrzec. Radość młodszego chłopaka sprawiała, że i on miał ochotę się uśmiechać. Nie chciał, by utrata wzroku go ograniczyła. Chciał go przekonać, że to tylko sprawi, że będzie silniejszy przez własne doświadczenia.

Gdy San został zabrany na operację, Wooyoung został sam. Liczył na to, że jego rodzice dotrzymają mu towarzystwa, ale akurat w tym momencie nie mogli się zjawić w szpitalu. Żeby zająć swoje myśli czymś innym niż utrata wzroku, myślał o Sanie. Chłopak nie powiedział mu co to za operacja. Miał nadzieję, że to nic poważnego. Martwił się o niego, choć nie przyznałby się do tego głośno. W końcu było to jego jedyne towarzystwo od kilku dni, poza odwiedzinami rodziców, lekarza i pielęgniarek.

Skarcił się za te myśli, gdyż nie potrzebował przecież jego towarzystwa. Tak, chłopak go wkurzał i irytował, dokładnie tak wmawiał sobie Wooyoung, mimo że w głębi serca cieszył się, że jest ktoś, kto chce go wspierać, nawet jeśli go nie zna. Gdy po ostatniej wizycie lekarza było już potwierdzone, że utrata wzroku jest spowodowana uszkodzeniem siatkówki, Jung był naprawdę załamany i nie miał ochoty nawet żyć, bo wiedział, że sobie nie poradzi, choćby nie wiadomo jaką miał opiekę. Nawet gdyby miał pewność, że nikt nie będzie na niego dziwnie patrzył, on i tak nie miałby odwagi zacząć normalnie funkcjonować. Nie sądził, by potrafił się przestawić na chodzenie po omacku, zdanym jedynie na zmysł słuchu i dotyku. W czasie gdy przebywał sam na sali, zadzwoniła do niego mama, martwiąc się o syna, czy dobrze się czuje i czy nie potrzebuje czegoś. Nie pomyślała jednak o tym, że samo znalezienie telefonu będzie dla niego dosyć trudne, nawet jeśli pielęgniarka położyła go na szafce obok łóżka. Wooyoung od razu rozpoznał, że to nie jego stary telefon, ale czego się spodziewał. W końcu jego komórka nie miała prawa przeżyć wypadku.

Gdy rozmowa z mamą dobiegła końca, westchnął ponownie i oparł głowę na poduszce. Minęło zaledwie półtorej godziny od nieobecności Sana, a czuł jakby była to wieczność. Po raz kolejny złapał się na uciekaniu myślami do chłopaka. Lecz z drugiej strony, czy miał w tym miejscu ciekawsze zajęcie? San był tutaj dla niego jedyną atrakcją i powodem dlaczego jeszcze całkowicie się nie złamał. Jego oczy zaczęły się kleić, mimo że było dopiero po 16:00. Ogarnęła go wielka fala zmęczenia, która niewiadomo skąd się wzięła. Nie powstrzymywał się i po paru minutach odpłynął, nie przejmując się tym, że jest dzień. Był naprawdę zmęczony. Możliwe, że to przez nadmiar wrażeń i złych wieści. Informacja o nieodwracalnej utracie wzroku była mocnym ciosem i nie sądził, by kiedykolwiek się po tym pozbierał.

Jego sen przerwały głosy i kroki, które mówiły o tym, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Rozpoznał wśród nich ten jeden tak przez niego wyczekiwany, przez co gwałtownie się podniósł.

- San? - odezwał się niepewnie, zwracając na siebie uwagę chłopaka i lekarza.

- Wszystko w porządku? Coś się dzieje? Czemu płaczesz? - Wooyoung nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego policzki faktycznie były mokre. Nie miał pojęcia kiedy zaczął płakać.

- Nie wiem. Jak operacja? Wszystko dobrze?

- Tak, wszystko dobrze. Jak się czujesz?

- Tak jak wcześniej, tylko mniej samotnie - uśmiechnął się lekko, co ucieszyło czarnowłosego.

- Cieszę się, że się dogadujecie - wtrącił lekarz, po czym przekazał Sanowi kilka dodatkowych informacji o jego dalszym leczeniu i terminie wyjścia ze szpitala.

- Za dwa dni będę mógł już iść do domu - oznajmił Choi. - Ale nie martw się, będę cię odwiedzał, dopóki tu będziesz.

- Dzięki. Wiesz, że nie musisz?

- Ale chcę. Lubię widzieć jak się uśmiechasz na mój widok - stwierdził pół żartem, co według jego oczekiwań wywołało szerszy uśmiech na twarzy młodszego, ale też lekkie rumieńce.

- Dlaczego cię operowali? Coś poważnego?

- Nie, nie przejmuj się. Właściwie to nawet nic by się wielkiego nie stało, gdybym się na nią nie zgodził.

- Mogę ci coś powiedzieć? - spytał nagle jasnowłosy.

- Jasne.

- Boję się - jego twarz spochmurniała i poczuł lekki wstyd, że mówi to Sanowi - Boję się tego, co będzie, gdy już wyjdę ze szpitala. Muszę wrócić do szkoły, potem też będę musiał sobie radzić. Ale ja nie wiem jak. Nie dam rady...

- Woo - poczuł jak materac obok niego ugina się pod ciężarem jeszcze jednej osoby. Chwilę później poczuł jak starszy chwyta jego podbródek i podnosi do góry - Dasz sobie radę. Osobiście tego dopilnuję.

•••

a/ nic nie poradzę na to, że mam szał na woosana ༎ຶ‿༎ຶ

Forsake • Woosan ✓Where stories live. Discover now