Część Bez tytułu 62

222 16 23
                                    

Pres: Thomas 

Zaczęliśmy się ogarniać. Dylan odsłonił rolety i także zaczął się zgarniać. Chcieliśmy znaleźć Lydię i Kay'e jak najszybciej. W sumie nie wiemy gdzie zacząć ich szukać...nie wiemy gdzie są i co się  z nimi dzieje....tak sobie teraz myślę, że strasznie długo się nie odzywaliśmy do siebie...tak bardzo mnie to wszystko pogrążyło, że zapomniałem o swojej najlepszej przyjaciółce. Fakt zraniła mnie tym, że jest z Kayą od dłuższego czasu a nic nie powiedziała, ale chyba też źle zareagowałem...zjebałem. Ona nie miała problemu z akceptacją tego, że jestem innej orientacji a ja zareagowałem i zachowałem się jak skończony kretyn! Szczerze mówiąc wszyscy zachowali się jak skończeni debile...ale najbardziej ja, bo z mojej winy Dylan zaniedbał swoich przyjaciół...nawet nie wiem czy kontaktuje się z Minho, a o Kayi nawet nie wspomnę. Rozmyślałem tak o tym wszystkim dłuższą chwilę, aż po chwili zauważyłem idącego z przodu szatyna ze spuszczoną głową i rękoma w kieszeni. Zrobiło mi się przykro i poczułem wielkie poczucie winy za moje całe zachowanie...dlaczego jestem takim zjebem? Może ja też jestem chory jak ten dzieciak? Ehhh...nie wiem, ale wiem jedno. Muszę do niego podejść i z nim porozmawiać. 

-Hej...-zagadałem na co podniósł głowę i uśmiechnął się smutno. Nie odpowiedział mi więc postanowiłem kontynuować. 
-Jak bardzo jest na mnie zły? 

-Nie jestem zły Tommy.- odpowiedział idąc przed siebie, nie zerkając na mnie. 

-Ale nie odzywasz się do mnie i na mnie nie patrzysz...- uśmiechnął się lekko pod nosem.

-To ty nie chcesz ze mną rozmawiać, ani nawet mnie znać. 

-To nie tak Dylan...- chłopak zatrzymał się na chwilę i w końcu na mnie spojrzał z bólem w oczach. 

-A jak? Hm? bo jak na razie nie widzę żeby było inaczej. 

-Po prostu...no...- próbowałem coś z siebie wydusić ale nie potrafiłem. 

-No właśnie.- prychnął pod nosem.
-Wiesz co? przyjdź do mnie dopiero wtedy kiedy serio będziesz wiedział co powiedzieć i kiedy naprawdę będziesz chciał się pogodzić, a nie teraz dla zasady, żeby po prostu było okej.- odpowiedział i ruszył przed siebie. 

- Dylan!- krzyknąłem ale chłopak nie zareagował na to. Zdenerwowany pobiegłem do niego i szarpnąłem za ramię obracając w swoją stronę.

-Ty idioto.- powiedziałem i gwałtowanie wpiłem się w jego usta. Dylan był tak zaskoczony, że początkowo nie zareagował, lecz po chwili oddał pocałunek. Przybliżyłem się do niego. Szatyn złapał mnie w pasie. Pocałunek nie trwał długo. Oderwaliśmy się a ja zawstydzony spuściłem wzrok w dół. 

-Ej...-powiedział cicho i dwoma palcami skierował moją głowę na wysokość swojej, zmuszając mnie do tego żebym spojrzał mu w oczy. 
-Wiesz, że cię kocham, ale nie możesz tego wykorzystywać przeciwko mnie, to nie w porządku i wiem, że nie mi do gadania co jest w porządku a co nie, bo byłem gnojem ale kurwa Tommy. 

-Przepraszam...- wyjąkałem.
-Przepraszam za ten pocałunek, przepraszam za to, że jestem taki zjebany, przepraszam, że nie potrafię się określić, przepraszam, że razem jestem miły a raz jestem gnojkiem, przepraszam cię za wszystko. Po prostu...kocham cię. Kocham cię pomimo tego wszystkiego co się stało i...i nie chcę cię stracić rozumiesz?! Nie chcę się więcej kłócić! Chcę żeby było tak jak dawniej! Rozumiesz?! Dlatego przepraszam za wszystko!- wykrzyczałem zapłakałem nie kontrolując swoich łez. 

-Ej, ej ,ej spokojnie myszko...- chwycił moją twarz w dłonie i przetarł kciukiem moje łzy. 
-Nie jestem zły, po prostu tęsknie za tobą bardzo...

-Ja za tobą też...- chłopak po raz kolejny się uśmiechnął. 

-Dlaczego nie przyszedłeś wcześniej? 

-Nie wiem...mówiłem, że jestem pojebem. 

-Ale jesteś moim pojebem.- powiedział na co się zaśmiałem. 

-Głupek.- walnąłem go w ramię, po czym się do niego przytuliłem. Dylan objął mnie ramionami. 

-To znaczy, że dasz mi kolejną szansę? 

-Dam ci nawet tysiąc szans.- odpowiedziałem.

-Cieszę się Tommy.- odchylił mnie nieznacznie po czym pocałował. 

-Widzę, że się pogodziliście.- powiedział  Matheo. 

-Tak. I tak ma zostać jak najdłużej.- szepnął mi do ucha na co się uśmiechnąłem.

-Cieszę się bardzo. - zawiesił się na nas.

-Dobra mordo, wypierdalaj kurwa, daj nam przestrzeni.

-Ołkeeeeej, idę.- puścił nas i poszedł w stronę Scotta. 

-Wiem, że to nie jego wina, że działo się to się działo, ale dalej jakoś za nim nie przepadam. - powiedziałem dalej się przytulając do Dylana. Zaczął pocierać moje ramiona śmiejąc się.

-Domyślam się, ale spokojnie nigdy bym cię nie zdradził i to akurat fakt. Zrobiłem wiele złych rzeczy, ale nigdy nie dokonałbym zdrady. 

-Wiem.- uśmiechnąłem się i ponownie go pocałowałem. 

-Dobra. Nie słodź już tak bo rzygnę.- powiedział na co wystawiłem mu język. 
-Chodź, musimy iść bo jesteśmy w tyle.

-Dobrze kochanie.- chwyciłem go za rękę po czym ruszyliśmy za przyjaciółmi. 

-JAPIERDOLE... NIE, NIE,NIE....- usłyszeliśmy krzyk Matheo, który klęczał na ziemi. Podbiegliśmy do chłopaków. Scott kucnął przy nim i przytulał. 

-Co się stało?- zapytałem przerażony. 

-Madie nie żyje.- wyjąkał Scott ze łzami w oczach. Zszokowany zatkałem sobie usta dłoniom a oczy także zaszły mi łzami. Jedyne co potem słyszeliśmy to tylko przeraźliwy i głośny płacz Matheo. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 09, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ᴜʟυвιenιec тyrana ♡ Where stories live. Discover now