To co teraz?

191 23 19
                                    

♡ Pers: Tommy 

-Nad innymi też się znęcałem! Nie jestem z tego dumny ale tak było... 

-Ale nie tak bardzo jak nade mną!- stwierdziłem fakt wycierając łzy z policzków. 

-Bo byłeś moim ulubieńcem! Nadal jesteś, bo nadal cię kocham!

-Aha czyli chcesz mi powiedzieć, że to wszystko było z miłości tak? Że byłem ulubieńcem tyrana tylko dlatego, że mnie kochał?! TO NIE JEST NORMALNE! 

-Wiem, że nie!!! Ale ty kurwa nie rozumiesz, że to się więcej nie powtórzy! I że żałuje tego w chuj bardzo! I że kurwa naprawdę się staram cię odzyskać czego nie widzisz a inni wokół tak! 

-Dylan...-wyjąkałem nie wiedząc co mam jeszcze mu powiedzieć.

-Tommy.- powiedział chwytając mnie za dłoń.
-Czy kiedykolwiek jak byliśmy razem cię zdradziłem?- otworzyłem usta żeby coś powiedzieć lecz mi przerwał. 
-Zdrada w sensie ,że z inną osobą a nie ciebie pod względem tego, że cię zostawiłem i potem robiłem to co robiłem. 

-W takim razie nie. 

-No właśnie! Więc dlaczego miałbym teraz to zrobić? zwłaszcza, że staram się odkupić winny, staram się ciebie odzyskać a najważniejsze jest to, że cię kocham i nie chce nikogo innego...pomyśl zanim znowu na mnie nakrzyczysz i wpadniesz w histerię. 

Chwilę milczałem zastanawiając się co w sumie mam powiedzieć. Może...może Dylan ma rację? może za bardzo przesadzam? 

-Eh...przepraszam Dylan.- wyjąkałem w końcu. 
-Wiem, że przez ten cały czas przesadzałem...ale nie wiń mnie za to, bo nie łatwo jest być z kimś po takim czymś w dodatku ciągle się boje, że znowu mnie zostawisz a tego bym nie zniósł drugi raz...dlatego wole być tym pierwszym, który tym razem rzuci ciebie ,żeby nie cierpieć. Wole żebyś to ty tym razem cierpiał bo należy ci się za te wszystkie okropne rzeczy. 

-Dzięki samolubie.- zaśmiał się na co uśmiechnąłem się pod nosem. 
-To co? wierzysz mi, że ja nic ten teges z Matheo?

-Żeby być razem i wszystko od nowa odbudować trzeba sobie ufać, więc...skoro tak mówisz ,to ci wierzę. 

Dylan uśmiechnął się na to i rozłożył ręce. 

-Chodź tutaj kruszynko.- leniwie wstałem i podreptałem w jego stronę. Usiadłem mu na kolanach i mocno wtuliłem się w niego. 
-Nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham...naprawdę nie wiesz ile dla mnie znaczysz ,ile bym za ciebie dał, ile bym dla ciebie poświęcił...bardzo mi na tobie zależy.

-Kocham cię.- wymamrotałem czując się sennym po tej kłótni. Zawsze kiedy płacze zaczyna mnie boleć głowa dodatkowo robię się senny. 

-Ktoś tu jest senny?- pokiwałem głową na co ten zaczął głaskać mnie po włosach.
-Prześpij się chwilkę, przerwa się jeszcze  nie kończy.- Zamknąłem oczy uśmiechając się lekko, kiedy Dylan pocałował mnie w czoło. 

-Przepraszam...- powiedziałem czując się głupio z powodu tego jak się zachowywałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło...przecież ja taki nie jestem...prawda? 
Chodziło o to że...ehh to był mój system samoobronny... nie chciałem i nadal nie chce zostać zraniony przez niego...to dlatego taki byłem. Od razu atakowałem i się broniłem przed niczym tak naprawdę. 

-Nie przepraszaj...jest okej. Rozumiem cię i twoje obawy, dlatego wszystko powoli, dobrze? Może też źle zrobiłem od razu chcąc być z tobą, powinienem był dać ci czas...teraz ci go dam.

-Dziękuje.

-No, a teraz prześpij się chwilkę.- Kiedy już prawie zasnąłem obudził mnie krzyk chłopaków.

-Kurwa mamy go!- krzyknął uradowany Matheo biegnąc w naszą stronę.

-O zdrajca wrócił.- uśmiechnąłem się na co ten wykręcił oczami.

-Tommy!- skarcił mnie Dylan. 

-No co? tylko żartowałem.- oznajmiłem wstając. 
-Chyba sobie nie pośpię. 

-Widzę, że się pogodziliście.- powiedział na co kiwnąłem głową. 
-Też się pogodziłem ze Scottem.

-To dobrze...ale jak jeszcze raz go skrzywdzisz to spuszczę ci wpierdol!! 

-Okej...rozumiem.- kiwnął głową na co się uśmiechnąłem. 

-Dobra wracając to o co ci chodzi z tym,że go macie?- zapytał Dylan.

-Mamy gówniaka.- od razu zerwaliśmy się na nogi. 

-Gdzie on jest?! 

- Idzie ze Scottem.- zmarszczyłem brwi. Ewidentnie coś mi tu nie pasuje.

-Jak to idzie ze Scottem...tak po prostu grzecznie idzie?

-Niee...związaliśmy go.- otworzyłem szerzej oczy widząc jak Scott ciągnie związanego dzieciaka za sobą.

-Oszaleliście?! A jak dyrektor albo jakiś nauczyciel nas zobaczy! 

-Dlatego szybko stąd uciekniemy i pójdziemy do jednego z nas. 

-Możemy iść do mnie, moja mama pracuje dziś do nocy. -oznajmił Dylan. 

-Świetnie!- klasną w ręce. 
-To radze teraz brać gówniaka na ręce i szybko spierdalać, bo widzę jak zbliża się baba od chemii.

-O kurwa.- każdy chwycił dzieciaka za jakąś część ciała. 
-Spierdalamy.- zaczęliśmy z nim uciekać, czego nam nie ułatwiał, bo zaczął się wierzgać i szczekać...

-Dlaczego on kurwa szczeka?- zapytałem pełen zdziwienia. 

-A no wiesz...dzikie to takie....-uniosłem wysoko brwi w górę.

-Okeeeej, nigdy dzieci. 

-Jesteś gejem. -powiedział Scott.

-Nigdy adoptowanych dzieci.- zaśmiali się na moje słowa. Jeżeli dzieci takie są to ja podziękuje.

♡▀▄▀▄ ♡  ▀▄▀▄♡  ▀▄▀▄ ♡

 Heeeej. W końcu rozdział! Krótki bo krótki ale jest! Następny będzie za nie długo. 

ᴜʟυвιenιec тyrana ♡ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz