➫ Konsekwencje

945 118 46
                                    

Thomas ♡

Do szkoły i klasy doszliśmy po około dwudziestu minutach.
Po drodze ludzie na nas dziwnie patrzeli a nie wspomnę już o tych ze szkoły, którzy mieli z nas bekę, więc przed chwilą odbyliśmy publiczny marsz upokorzenia.

-Siadać. - Nakazała zdenerwowana do granic możliwości kobieta,kiedy otworzyła klasę.

Lydia z Bradem usiedli na podłodze przy ławce na, której usiadłem wraz ze Scottem i Matheo. Dylan i Minho usiedli na drugiej po drugiej stronie klasy, z daleka od nas.

Całe szczęście, lepiej dla nas. I to nie dlatego,że jest tyranem,nie nie o to chodzi.Po porostu jebie gorzej niż gówno wytarzane w gównie o to trzecie gówno.

-A teraz słucham...co macie do powiedzenia na waszą obronę?-nauczycielka wzięła do ręki długa, drewnianą ,powiększona linijkę,specjalną dla nauczycieli od matematyki,aby mogli na tablicy robić zadania albo tłumaczyć różne rzeczy.

Zaczęła chodzić spokojnie po klasie uderzając co jakiś czas przedmiotem w rękę,albo ławkę.

-Z tego co mi wiadomo to ta linijka służy do matematyki...- powiedział Minho, który został obdarzony kolejnym morderczym spojrzeniem od wychowawczyni. Nawet nie pamiętam jak ta wiedźma się nazywa...

-Ty. - spojrzała na Scotta,na którego wskazała linijką a zaraz walnęła nią mocno o ławkę tuż obok mojego przyjaciela.

Dosłownie kawaląteczek bliżej,a by go walnęła!
Spojrzałem na nią nienawistnym oraz ostrzegawczym wzrokiem.

Jak ja je kiedyś wyjebie z mojego wewnętrznego kunkfu Sangsty to zobaczy suka...skończy się jej sranie w banie.

McCall wystraszył się i podskoczył lekko w miejscu. Wykrzywił twarz w grymas i nie chętnie na nią spojrzał dalej nie czując się za dobrze.

Biedny nadal źle się czuje...podczas drogi trzymał się Matheo,który go podtrzymywał,bo mówił ,że mu strasznie nie dobrze.
Wypieki na policzkach i opuchnięte bez życia oczy mówią same za siebie. Scotty się rozchorował.

-Ja? -wymamrotał ochryple patrząc na nią zaszklonymi oczami od łez,które same z siebie mu lecą.

-Czemu wtarłeś ciasto w moją twarz?- spytała na co wykręciłem oczami.

Japierdole on umiera a ta się zamartwia swoim brzydkim ryjem.

W cieście czy nie,zawsze jest źle.

-Bo lubię. - odpowiedział wzruszając do tego ramionami.
Kobieta zgromiła go wzrokiem przez co od razu zmienił wyraz twarzy.

-Bo lubisz?- dopytała wyraźnie wkurzona. Chłopak popatrzyła na nas wszystkich.Wskazałem palcem na swoją tylną kieszeń,bo właśnie w kieszeni na dupie mam schowany telefon. Chciałem mu potajemnie przekazać informację o tym,żeby wykorzystał przekręt z telefonem.

-To znaczy... lubię w dupe!- poprawił się szybko na co przywaliłem sobie facepalma.

Nie o to mi chodziło! Co za cieć...

Po chwili ciszy Minho z Dylanem wpadli w dziki śmiech.

-To znaczy wie Pani... Ja lubię od dupy strony czyli, że lubię w dupę,znaczy w pupę! Tak w pupę!-Przywaliłem sobie jeszcze mocniejszego facepalma. Chyba dostał gorączki...
-Oby to wszystko okazało się być snem...-szepnął sam do siebie przymykając załamany oczy.

-McCall...bądź już cicho, nie chcę słuchać o twoich seksualnych fantazjach,to jest żałosne, zostaw to dla siebie i załóż sobie portal randkowy,a tam będziesz miał dużo w dupę. - Scott spłonął rumieńcem i nie kontrolowanie położył głowę na ramieniu Matheo.

ᴜʟυвιenιec тyrana ♡ Where stories live. Discover now