➫Jak to się stało...

453 60 13
                                    

Piątek,31 grudnia 2016 rok...

Siedzę w pokoju i wybieram ciuchu na dzisiejszy wieczorny sylwester. Przychodzi ciocia Lucy i Dylan a potem na czas puszczania fajerwerków wychodzimy na podwórko gdzie będziemy puszczać petardy z sąsiadami a potem całe nasze osiedle idzie na imprezę do najbardziej wyluzowanego i najfajniejszego sąsiada w życiu! Pan Corey organizuje "nowy rok pod niebem"- wstęp tylko sąsiadom. Całkiem spoko opcja i chętnie pójdę. Ten gościu jest niesamowity! Na stówę nie będzie nudno i będzie miła atmosfera,dlatego to na pewno będzie nie zapomniany wieczór. A tak poza tym to..no..mam nadzieję,że spędzę z Dylanem trochę czasu sam na sam, chociaż tak przez chwilkę. Od dłuższego czasu zacząłem coś do niego czuć...coś więcej niż przyjaźń...czuję się z tym dobrze a powinienem czuć się okropnie bo Dylan to mój przyjaciel,przyjaźnimy się od małego i tak po prostu nie można,ale co ja mogę zrobić? serce nie sługa,a to że jestem gejem to nie moja wina. Poza tym od dłuższego czasu mam wrażenie,że ze sobą kręcimy,dlatego miałem prawo się zakochać ,każdy ma do tego prawo. Nikt nikomu kochać nie zabroni. Mam tylko nadzieję,że się nie mylę i serio ze sobą kręcimy. Jest dużo dowodów na to,więc...

-Tommy skarbie?! Pomożesz mi?!- zawołała mama z dołu na co westchnąłem ale odłożyłem rzeczy i zszedłem na dół.

-Pewnie mamuś, w czym ci pomóc?- zapytałem wchodząc do kuchni.

-Nie wyrobię się z przygotowaniem jedzenia...zrobisz sałatkę,dobra? przepis jest na lodówce a ja zajmę się szybko kurczakiem, dzięki kochanie.- kobieta szybko cmoknęła mnie w czoło po czym gorączkowo i szybko zaczęła przygotowywać kurczaka. Typowo jak jest jakieś święto mama świruje,jest nie ogarnięta ale to sprawia,że kocham ją jeszcze bardziej.

-Nie ma problemu.- uśmiechnąłem się i zabrałem za robienie podczas tego myśląc ciągle o Dylanie przez co ten uśmiech nie schodził mi z twarzy.

▀▄▀▄ ♡▀▄▀▄
Kilka godzin później...

-O Boże z niego to był podły gnojek.

-Dlatego kazałam mu spierd...no wiecie co.- wszyscy przy stole śmialiśmy się z opowieści miłosnych naszych rodzicielek.

-I bardzo dobrze mamuś, nie chciałbym mieszkać z nim pod jednym dachem.-dodałem wywołując kolejną falę śmiechu.

Dylan z ciocią Lucy przyszli jakieś dwie godziny temu. Wszyscy siedzimy przy stole, jemy, rozmawiamy, śmiejemy się i słuchamy sylwestrowej play listy na programie muzycznym. Jest naprawdę miło,dlatego bardzo lubię ten dzień.  Nie ma sztucznej atmosfery,każdy po prostu cieszy się że może spędzić czas z tą drugą osobą. Ja na przykład cieszę się strasznie z tego że mogę spędzić kolejny dzień z Dylanem.

-Dobra...- mama spojrzała na zegarek.
-Za kilka minut będzie puszczanie fajerwerków i sąsiedzi się zbierają także my też chodźmy.- chciałem zrobić tak jak mama powiedziała ale wtrącił się szatyn.

-To wy już idźcie a my zaraz dołączymy.-zmarszczyłem brwi patrząc na niego.

-Okej tylko się nie spóźnijcie.- odpowiedziała ciocia po czym kobiety ubrały się ciepło i wyszły na dwór.

-Chuj z tym, chodź ze mną na górę.- poprosił więc po prostu wstałem i ruszyłem za nim.

-Dlaczego nie poszliśmy z nimi?- zapytałem będąc ciekawym.

ᴜʟυвιenιec тyrana ♡ Where stories live. Discover now