11. Byłam swoim jedynym wrogiem

1.3K 44 6
                                    

Droga do domu nie należała do najłatwiejszych. Obie w podłym humorze, postanowiłyśmy go sobie poprawić, wstępując do baru na kilka drinków. Skutkiem tego było to, że po kolejnej podjętej próbie dotarcia do domu, weszłyśmy do klubu karaoke. Procenty zrobiły swoje, a nasza dwójka zdecydowanie zdobyła serca nieco starszej od nas publiczności. 

-Kochają nas!- blondynka wykrzyczała na całą okolicę, zaczynając tańczyć do piosenki, którą sama śpiewała pod nosem. Wyszłyśmy właśnie przed budynek, z którego dało się usłyszeć głośną muzykę i wiwaty ludzi.  

-Oczywiście- zaśmiałam się z jej słów, ale podzielałam jej zdanie. Usiadłam na najbliższej ławce, wyciągając papierosa z paczki. Był to zdecydowanie nałóg, z którym powinnam była skończyć już dawno. Była to jednak jedyna stała rzecz w moim życiu, także trzymałam się jej bardzo mocno. 

-Zjadłabym kebaba- Liv usiadła na chodniku obok moich nóg i przytuliła się do nich.

-Na ławce jest wystarczająco dużo miejsca- powiedziałam, zaczynając bawić się jej włosami.

-Dobrze mi tutaj-mruknęła, mocniej ściskając moje nogi.

-Przesuń się- zsunęłam się z ławki i zajęłam miejsce obok przyjaciółki, która spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.

-Uwielbiam się upijać razem z tobą- powiedziała z nieukrywanym rozczuleniem.

-Z wzajemnością, Liv- posłałam jej buziaka w powietrzu i przytuliłam mocno do siebie. 

-Powinnyśmy tak robić częściej- zaczęłam się głośno śmiać z jej słów. 

-Zdecydowanie- przyznałam. 

Nie miałam w planie tak dziś skończyć. Moim planem było upić się w samotności, oglądając kolejne odcinki Teen Wolf'a i udając, że to tam żyje. Jednak nie żałowałam. Było w tym coś magicznego.


WILLIAM

Nienawidziłem być wplątany w coś, co nie było zależne ode mnie. Tego wieczoru, kiedy Jared zadzwonił do mnie, abym jak najszybciej przyjechał, byłem pewien, że nie dzieje się nic dobrego. Przeważnie tak było, zawsze dzwonił tylko w takich sprawach. Jak mogłoby być inaczej, skoro w takich sprawach mieliśmy tylko siebie, to było nasze wspólne bagno. 

Jednak tego co ode mnie chciał, nie spodziewałbym się nigdy.

Zdecydowanie wyobrażałem sobie inaczej piątkową noc, niż na jeżdżeniu za pijaną Alice i jej nawiedzoną blond kumpelą. Jednak rzeczywistość była inna, a my właśnie siedzieliśmy w aucie, zaparkowanym przed jedynym w tym mieście, klubem karaoke. 

-W tym tygodniu oddadzą ci to prawko?- westchnąłem ze znudzeniem. Nie ukrywam, że wolałbym w tym momencie robić coś innego.

-Taa- mruknął. 

Przeglądałem właśnie Instagram, na którym moją uwagę zwróciło zdjęcie, które dwie godziny temu umieściła tam Alice. Była na nim razem z blondynką, robiąc dziwne miny i pozy. Teraz wiem dlaczego się przyjaźnią. 

-Ona jest....- powiedział blondyn, po dłuższym czasie nieustannego wpatrywania się w szybę. 

-Tak wiem, popieprzona- zaśmiałem się, nie zwracając większej uwagi na jego osobę. Wypowiedziane jednak słowa skłoniły mnie do oderwania wzroku od telefonu i spojrzenia w tym samym kierunku co Jared. Zmarszczyłem brwi na te dwie wariatki, siedzące na chodniku. 

-Ideałem- usłyszałem ciche westchnięcie z jego strony. Spojrzałem na niego uważnie, nie kryjąc zaskoczenia, pomieszanego z rozbawieniem.

-Nie wiem na jakie prochy się przerzuciłeś, ale zmień je bo ci nie służą- poklepałem kumpla po ramieniu.

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now