4. Nie jesteś w moim typie

2.5K 68 3
                                    

Zdarzało mi się budzić z bojowym nastawieniem. Nie chodziło tu, o kłótnie z połową społeczeństwa i wygłaszanie publicznie swoich racji. Nie byłam typem osoby, która wykłócała się o cokolwiek. 

Mówiąc "bojowe nastawienie" mam raczej na myśli, dążenie do swoich celów. Pozytywne nastawienie i odrobinę większa odwaga. Dobra, skłamałam. Ogromna odwaga! Taka z typu tych, kiedy popełnia się największe życiowe błędy, jak po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu. Wtedy czułam, że mogę osiągnąć wszystko to co chcę, nawet jeśli do końca nie byłam pewna czym to coś mogło być. 

Tego czwartku po raz pierwszy od dłuższego czasu, obudziłam się właśnie w takim stanie. Wstałam z łóżka z wielkim uśmiechem na ustach, zupełnie ignorując fakt, że za trzy godziny mam kartkówkę z historii oraz koło matematyczne po lekcjach. Poszłam szybko pod prysznic i nawet awaria ciepłej wody nie zdołała mi zrujnować tego dnia. Po zimnym prysznicu pomalowałam się dokładniej niż zwykle i nawet użyłam szminki o wiśniowym odcieniu. Ubrałam się w beżową sukienkę, która w talii oplatała mnie plecionym, brązowym paskiem. Dobrałam do tego brązowe obcasy, zapinane na pasek w kostce i wzięłam swoją czarną torbę, w której miałam portfel i zeszyty na dzisiejsze zajęcia. Zeszłam na dół dziarskim krokiem i weszłam do kuchni aby zjeść śniadanie. 

W całym domu panowała głucha cisza, nie było w nim żywej duszy. Odrobinę mnie to zdziwiło, ponieważ w tym domu od zawsze panował chaos, a krzątanie się każdego powodowało, że nie było można swobodnie postawić kroku. Nalałam sobie duży kubek czarnej kawy i zdecydowałam się zjeść rogaliki maślane, które znalazłam w szafce z pieczywem. 

Wyszłam z domu od razu, jak tylko zegarek pokazał piętnaście minut, po godzinie siódmej. Nie spieszyło mi się bardzo, ale przebywanie w tej głuchocie strasznie mnie nudziło, więc zdecydowałam się pojechać do szkoły odrobinę wcześniej. 

Droga minęła mi szybko, w towarzystwie ulubionych piosenek, drąc się strasznie. To darcie było moją definicją śpiewania, jednakże nie byłam na tyle naiwna by twierdzić, że moje wycia można nazwać śpiewem, byłam świadoma jaka jest prawda, piosenkarką nie zostanę. 

Zaparkowałam na parkingu przed bramą szkoły, wysiadłam z auta zabierając przy okazji torbę, którą zarzuciłam na ramię. Zamknęłam auto i spojrzałam ponad jego dachem na budynek szkoły. Zmrużyłam oczy i przygryzłam wargę, ten dzień wydawał się być zbyt dobry, aby marnować go na siedzenie w tym depresyjnym miejscu. 

-Nad czym ty tak myślisz?- usłyszałam głos za sobą, moje skupienie było zbyt duże, abym mogła usłyszeć jak podchodził.

-Nad tym, czemu pojawiasz się zawsze w złym momencie- odparłam zdawkowo.

-Mmm, milutka- chłopak mruknął pod nosem i oparł się tyłem o auto.- Przecież oboje dobrze wiemy, że nie wejdziemy dziś do tego budynku. Mamy więc dwa wyjścia- przeniosłam na niego zaciekawione spojrzenie.- Możemy tu jeszcze chwilę postać i przedyskutować wszystkie za i przeciw, albo dorosnąć do decyzji, że nam się nie chce i od razu sobie stąd iść.

-Skąd pomysł, że chce spędzić dzień w Twoim towarzystwie?- uśmiechnęłam się do niego wymownie, żeby na pewno nie przeoczył odrobiny żartobliwej kąśliwości z mojej strony.

-Bo wiesz, że warto- puścił oczko w moim kierunku i szarpnął mnie za brzeg sukienki. Odwróciłam spojrzenie za chłopakiem, który zrobił już parę kroków, w kierunku przeciwnym do kierunku szkoły. Wzięłam głęboki wdech i poszłam za nim.

###

Klimat, który panował w koło był cudowny. Niby panowała cisza, ale było to złudne. Szum liści poruszanych przez wiatr, wprowadzał w tą chwilę odrobinę roztargnienia. Mimo, że był to środek lasu, gdzieś na skraju miasta, z dala było słychać odgłosy miejskiego życia. Przystanęłam w miejscu, patrząc w otchłań wejścia, umiejscowionego w skałach. 

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now