7. Wszystko, byle z tobą

1.8K 59 3
                                    

Witam serdecznie w tą uroczą środę. Jako, że dopisuje mi urodzinowy humorek, a wtedy w mojej głowie rodzi się setka różnych pomysłów postanowiłam to wrzucić w rozdział dla Was. Pod rozdziałem notka, prosiłabym o zapoznanie się z nią. Miłego czytania <3


Było wiele takich rzeczy, które nie były moją mocną stroną. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że była to każda podstawa ludzkiego życia. To, z czym człowiek rodzi się i z góry wie, jak się powinno. Ja nie wiedziałam.

Zdecydowanie relacje z ludźmi, należały do właśnie takich rzeczy.

Nigdy nie byłam taka, jak wydawało mi się, że w danym momencie powinnam. Zawsze powiedziałam coś nie tak jak trzeba. Nie było mnie wtedy, kiedy trzeba.

Zawsze w nieodpowiednim miejscu, zawsze w nieodpowiednim czasie, zawsze nie tak.

Prawdopodobnie właśnie dlatego w tamtym momencie leżałam na łóżku Haltona, zapisując kolejne słowa referatu.

I to tak dla przykładu- miejsce w którym być nie powinnam, z osobą z którą być nie powinnam, na szczęście robiłam to co powinnam. Przynajmniej na razie..

-Dużo ci jeszcze zostało?- usłyszałam zaraz przy swoim uchu, przez co dostałam mimowolnego paraliżu.

-Już kończę.- spojrzałam na chłopaka, który położył się na plecach, zaraz obok mnie, uważnie na mnie patrząc. Uśmiechnęłam się delikatnie i zamknęłam długopis, kogo obchodziłby jakiś durny referat.- Co chcesz robić? - oparłam podbródek na dłoni.

-Wszystko, byle z tobą- powiedział bez zająknięcia. Ciekawe ile razy już to w życiu powiedział.

-Bajerant- pstryknęłam go w nos, udając niewzruszoną. Mimowolnie jednak coś w środku mnie zawrzało. Nikt tak nigdy do mnie nie mówił.

Romantyczność, czy jakiekolwiek miłe słowa od kogoś nowo poznanego były dla mnie czymś nowym. Nie znałam tego. Jedyny związek i wszystkie bliskości, które doświadczyłam były z Elliottem. Był moim przyjacielem, kimś z kim byłam blisko już wcześniej i do kogo byłam przyzwyczajona. Nic co zrobił czy powiedział nie wywierało na mnie wrażenia lub tego dziwnego uczucia, które dane było mi poczuć w tamtej chwili. To źle, że chciałam z tego czerpać?

-Możesz przestać?- zapytałam po czasie, kiedy wzrok chłopak nie odstąpił mnie nawet na sekundę. Jego ciemne oczy niemalże wwiercały się w moją duszę, jakby chciał się dowiedzieć co czuje i myślę- To strasznie krępujące.

-Zachowujesz się jakby nikt przedtem na ciebie nie patrzył- uśmiechnął się, podkładając swoją lewą rękę pod głowę. Kiedyś rodzice mi powtarzali, że nie można zwalczyć ognia ogniem, dlatego właśnie to robiłam. Nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś mi mówił, że czegoś nie można. Dlatego odwzajemniłam intensywność jego spojrzenia i skupiłam się na jego oczach, które były piekielnie piękne. Nie była to walka typu kto pierwszy pęknie. Nie miało to również żadnego większego znaczenia, ale zdecydowanie rozpoczęło coś, z czego nie było już odwrotu. Skok w przepaść. Skoczyłam w nią dobrowolnie. 

-Nie w taki sposób- szepnęła, jakby odrobinę wyższy ton miał moc burzenia magii tej chwili. Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło bić o wiele szybciej. 

-Taki, czyli jaki?- chłopak drugą ręką zaczął się bawić moimi włosami, przeplatając je przez palce.

-Taki..- urwałam z momentem, w którym chłopak przeniósł dłoń, sunąc koniuszkami palców po mojej szyi, nie trwało to jednak długo, bo huk który rozbrzmiał na dole, sprawił, że chłopak zamarł w miejscu. 

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now