2. Twój brak skrępowania cię nie martwi?

4.2K 106 33
                                    

Otworzyłam delikatnie ociężałe oczy. Światło, chociaż wcale nie aż tak jasne, oślepiło mnie mimo wszystko. Nie pamiętałam nic. Zupełnie. Moim umysłem zawładnęła wielka czarna dziura, która złapała w swoje szpony, cały mój wczorajszy wieczór. Każdy jego fragment, został mi bezwstydnie i bezpowrotnie odebrany. 

Podniosłam się powoli z materaca, stawiając gołe stopy na zimnych panelach, jednego z pokoi gościnnych w domu Corriego Harrisa. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, byłam tu nie raz. W zasadzie, bywałam u chłopaka bardzo często, a wszystko za sprawą naszych rodziców.

Tata chłopaka, studiował na tym samym wydziale co moja mama. Nigdy nie chcieli nam powiedzieć, w jaki dokładnie sposób się poznali. W każdym razie, byli dobrymi przyjaciółmi. Podobno nawet próbowali być razem, ale niestety nie udało im się to na tyle, że ich znajomość urwała się na parę lat. W tym czasie zdążyli zapoznać swoich małżonków oraz założyć rodziny. Spotkali się ponownie, na jednym z przedstawień szkolnych, w którym występował Gabriel, razem ze starszym bratem Corriego- Dylanem. Dylan jest dwa lata starszy od Gabriela, chłopacy nie utrzymują ze sobą kontaktu. Mimo nieznacznej różnicy wieku między nimi, chłopacy aż nadto różnią się charakterami, przez co nie potrafili znaleźć ani jednego tematu, do wspólnych rozmów. Nie to co my z Corriem. Nasza przyjaźń zaczęła się niemalże od razu, a fakt iż do pewnego wieku miałam wyjątkowy pociąg do bycia chłopcem, a brunet stwierdził że mi w tym pomoże, tylko nas do siebie zbliżył. Na szczęście moje chęci w odpowiednim wieku minęły, ale nasza przyjaźń pozostała do dziś. 

Obejrzałam się za siebie, po drugiej stronie łóżka leżała Liv. Jej pozycja była dosyć ciekawa. Dziewczyna leżała na brzuchu, ale jej górna część ciała, do połowy zwisała poza łóżko. Nie wiedziałam jak jeszcze się na nim utrzymuje. 

Wstałam delikatnie, najpierw sprawdzając czy jestem w stanie bezproblemowo utrzymać się na swoich nogach. Na palcach skierowałam się do drzwi, które oddzielały pokój od korytarza. Przekroczyłam je i zamknęłam delikatnie, starając się przy tym nie obudzić przyjaciółki. Poszłam po cichu do łazienki, która znajdowała się dokładnie na końcu korytarza. Chciałam się trochę opłukać, żeby zmyć z siebie charakterystyczny zapach  po wczorajszej imprezie. 

Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się dokładnie swojemu odbiciu. Makijaż miałam rozmazany pod oczami, a miejscami czarne smugi zachodziły nawet na skronie. Po szmince nie było prawie śladu, zostawiła jedynie charakterystyczny odcień w popękanych miejscach na moich ustach. Włosy potargane opadały mi na plecy i ramiona, nie zabierając sobie również przyjemności z zasłaniania mi widoku, jedno pasmo nawet zahaczyło mi się na rzęsach lewego oka. Odgarnęłam je i przerzuciłam na prawe ramie. W tamtym momencie zobaczyłam delikatny czerwony ślad na szyi. Obróciłam się bokiem aby widzieć lepiej, ślad znajdował się na całej szerokości mojego karku. Zacisnęłam usta, przypominając sobie o wisiorku, który wczoraj przyozdabiał moją szyję. Miał on sentymentalną wartość, więc gdzieś tam z tyłu głowy, wiedziałam że zakładanie go na imprezę było nie do końca rozsądne. Dostałam go kiedyś od swojej chrzestnej- Carter, na dwunaste urodziny. Mimo że kobieta żyje, widuje ją rzadko. Mieszka wraz z rodziną w Australii. Jest przyjaciółką mojego taty, była kiedyś jego współlokatorką, ale pewnego lata poznała swojego obecnego męża, który jest właśnie stamtąd. Miłość wygrała i pod koniec lata, poleciała razem z nim. Carter jest cholernie mądrą kobietą, zdecydowała się dać mi wisiorek właśnie z tym symbolem, przez samobójstwo swojej najlepszej przyjaciółki. Twierdziła, że jestem dla niej równie ważna i chce, aby skrzydło anioła chroniło mnie przed złem.

Westchnęłam ciężko i zdjęłam z siebie koszulkę Corriego oraz bieliznę, ponieważ było to jedyne co na sobie miałam. Weszłam pod prysznic, pozwalając aby zimna woda zmyła ze mnie wszystkie negatywne emocje, spowodowane utratą wisiorka. Nie pamiętałam kompletnie nic, co oznaczało też, że nie byłam w stanie chociażby próbować, przypomnieć sobie co mogło się z nim stać. Wiedziałam jedno, musiałam iść do Sandersa i mieć nadzieję, że sprzątając po wczorajszej imprezie go odnalazł. Wyszłam spod prysznica, owijając się czarnym, puchowym ręcznikiem, który niezmiennie znajdował się w szafce pod zlewem, razem z całą resztą ręczników, poukładanych od największego do najmniejszego. Pani Harris miała na tym punkcie wyjątkową obsesję, której nikt nie potrafił pojąć. Wzięłam drugi ręcznik, którym zaczęłam wycierać włosy. Było to wyjątkowo uciążliwe, ponieważ sięgały one do połowy pleców, a to wszystko dzięki mojej mamie. Amelia Hudson- kobieta z wyjątkową skłonnością do popadania w skrajności. Kiedy Nelly była mała, nasza mama zawsze obcinała jej włosy, ponieważ zawsze sądziła, że wygląda w nich ładniej. Jednak jeśli chodziło o mnie, nigdy nie pozwalała mi ich ściąć, kochała ich długość i ubolewała za każdym razem, kiedy chciałam podciąć chociażby końcówki.

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz