Z okazji tego, że mamy szesnasty dzień miesiąca, zapraszam na rozdział szesnasty
Czasami lubiłam imprezy. Kiedy chaos w koło równał się z tym, który miałam w środku siebie. Głośna muzyka przy której można było śpiewać zdzierając gardło, dawała ujście setkom emocji tkwiącym wewnątrz. Wolność w tańcu, która odprężała każdą komórkę ciała. Życie tylko tym konkretnym momentem, teraźniejszością. Spokój myślenia, kiedy nie trzeba się było niczym przejmować. Każdy był wolny od samego siebie, bawiąc się z innymi, nie martwiąc się o to, że wyjdzie się na głupka. Każdy rozmawiał ze sobą nie dbając o to, że na codzień nie mają kontaktu.
Tak jednoczyły imprezy.
Tak jednoczyła Jessica Margaret Johnson.
Przepychałam się przez tłum tańczących ludzi, którzy napierali na mnie z każdej strony. Przytuliłam do piersi butelkę piwa, aby nie uronić z niej ani kropli. Nie chciałam oblać swojej białej bluzki, która tego wieczoru opinała moje ciało.
Sapnęłam, wręcz wypadając z tłumu ludzi na zewnątrz, dostając możliwość odetchnięcia świeżym powietrzem. Było już po drugiej w nocy, a zmęczenie i spora ilość alkoholu dawała się we znaki. Oparłam się o ścianę budynku, z którego dochodziła głośna muzyka, pociągając sporego łyka z butelki.
-Bolało jak spadłaś z nieba?- usłyszałam obok siebie tekst, na który automatycznie przewróciłam oczami.
-Bardziej tandetnie się nie dało?- parsknęłam śmiechem.
-Dało się, ale jeszcze byś się od razu zakochała , a wiesz, że lubię zdobywać- posłał mi jeden ze swoich popisowych uśmiechów. Podwinął rękaw czarnej koszulki którą miał na sobie, odsłaniając tym samym tatuaż, znajdujący się na prawym nadgarstku.
-Sugerujesz, że lecę na to co tandetne?- otworzyłam usta w niedowierzaniu.
-Tak- powiedział bez ogródek, poprawiając materiał na ciele.
-Gdzie zgubiłeś Grace?- zapytałam, wymijając temat, melancholijnie przypatrując się jego poczynaniom.
Elliott rozejrzał się wokół, w teatralny sposób udając, że jej szuka.
-Hm, nie ma jej ze mną? To coś nowego- odrzekł ironicznie.
-Na imprezie u Jess? To jest coś nowego- stwierdziłam. Takich wydarzeń nie opuszczała nawet Grace.
-Nie jesteśmy obecnie razem. Poszerzamy horyzonty - wyjaśnił szybko, bez chwili zawahania.
-Czyli, spotykacie się z innymi?
-Można tak powiedzieć, ale ze sobą też się spotykamy- wzruszył ramionami, opierając się luźno o filar, który znajdował się za nim.
-I jak wtedy spędzacie czas?- zapytałam zaciekawiona. Ta dwójka była jedyna w swoim rodzaju.
-Tak jak wcześniej- pokiwał głową.
-Czyli jak para?- upewniałam się.
-Tak- wzruszył ramionami.
-To jesteście jakby, w otwartym związku?
-Znaczy nie jesteśmy w związku, ale jesteśmy nieoficjalnie- mruknął pod nosem, zaczynają się bawić zegarkiem, który zdobił jego lewy nadgarstek.
-Chyba jestem zbyt trzeźwa na tę rozmowę- przyznałam, marszcząc brwi w zakłopotaniu.
-Tak jest wygodniej- uśmiechnął się szeroko w moją stronę, wyraźnie z siebie zadowolony.
CZYTASZ
Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]
Teen FictionSiedemnaście lat. Dokładnie przez tyle byłam całkowicie i niezaprzeczalnie skupiona na tym, co chciałam osiągnąć. Wtedy pojawiłeś się Ty, w najmniej odpowiednim momencie. Część pierwsza. *opowiadanie może zawierać wulgaryzmy Wszelkie podobieńst...