5. Odwal się, okej?

2.3K 70 8
                                    

Stres był czymś wyjątkowo rzadko spotykanym w moim organizmie. Zawsze powtarzałam to samo, będę musiała i tak to przejść, więc po co się tym stresować? Jednak tym razem było trochę inaczej. 

We większości tych sytuacji to był mus, to była naprawdę konieczność do przeżycia, coś co każdy musi przejść, coś co ktoś inny przede mną postawił. Tym razem? Tym razem sama się w to wpakowałam. Co więcej, wpakowałam w to też Olive. Teraz przychodzi mi za to słono płacić. 

-Słuchaj, mimo iż wiele razy sama paplałam ci nad uchem, że super by było jakbyś w końcu trochę wyluzowała, to jednak po dłuższym namyśle..- blondynka zawahała się przez chwilę, nie spuszczając spojrzenia z moim oczu.

-Taaaak?- ponagliłam ją odrobinę.

W tym momencie siedziałyśmy w pokoju Olive. Dziewczyna pakowała rzeczy do torebki na dzisiejsze wyjście. Ja na szczęście miałam to już za sobą. Nienawidziłam pakować rzeczy, nieważne czy chodziło tu o zeszyty do szkoły, rzeczy na wyjazd czy chociażby zakupy do siatek. To było wyjątkowo irytujące zajęcie dla mnie. 

-Nie jestem przekonana czy to dobry pomysł- dziewczyna przygryzła wargę, siadając na skraju łóżka- Cieszę się, że mogę być w tym z tobą, w sensie chodzi mi o spotkanie i nie chodzi mi tu o Sandersa, tylko o sam ogół. Jednak, niepokoi mnie to, że to właśnie z nim się zadajesz. Prawda, jest bardzo przystojny i bardzo się z początku cieszyłam jak sytuacja się rozwija, ale mam jakieś mieszane uczucia co do tego typa. - wypaliła szybko.

-Olive, spokojnie. Dopiero się poznajemy i nie tworzę sobie obietnicy przyszłości związanej z jego osobą. Nawet nie do końca wiem, co czuję względem niego- wzruszyłam ramionami- Ale nie wydaje się być jakiś zły- zaśmiałam się- Co tak nagle sprawiło, że zaczęłaś o tym myśleć?- Olive westchnęła i założyła kosmyk włosów za ucho, spuszczając spojrzenie na podłogę. 

-Możesz się na mnie obrazić, ale rozmawiałam z Corriem o was. Opowiedział mi pewną sytuację, która miała miejsce spory czas temu z udziałem Willa - znowu spojrzała na mnie niepewnie- Pamiętasz ten moment, kiedy pod koniec zeszłego roku szkolnego, panowało straszne zamieszanie bo jakiś koleś pobił trzech typów z drużyny koszykarskiej, a był całkiem sam?

-Nie mogłabym nie pamiętać, Corrie całe wakacje mówił tylko o tym, że był nieopodal zamieszania i ma nagrane niewyraźne fragmenty- zaśmiałam się, przypominając sobie podekscytowanie przyjaciela, który biegał po całej szkole, z nowym aparatem, który dostał na urodziny. Fotografował i nagrywał dosłownie wszystko. Niestety był na tyle ucieszony, że z podekscytowania strasznie trzęsły mu się ręce i wszystko było bardzo niewyraźne. Ta bójka była najlepszym co udało mu się wyłapać tego dnia, dlatego szczycił się tym bardziej niż niejeden fotoreporter, który przyłapał sławę na niemałym skandalu. 

-Właśnie, co do tego. Corrie do ostatniego momentu nie był pewien, ale sprawdził ten filmik i napisał mi jakiś czas temu, że tym typem na bank był Halton. 

Corrie Harris był osobą, o której można było powiedzieć naprawdę wiele, a przynajmniej ja mogłam, z racji znajomości z nim przez większość życia. Zdecydowanie można było powiedzieć, że jak większość ludzi miał dwie skrajności, w które zdarzało mu się popadać. W jednym momencie, potrafił być najbardziej radosną osobą na świecie, w drugim pogrążał się w ogromnej złości. W jego życiu nie istniało coś takiego jak smutek. Chłopak w momencie, w którym każdy inny byłby przygnębiony, był po prostu zły. Często przez to robił się kąśliwy, co nierzadko odreagowywał w gadce z Olive, ponieważ dziewczynie nigdy nie sprawiało to przykrości, ona potrafiła się na nim uwiesić dwa razy bardziej, co pomagało chłopakowi dojść do równowagi. Jednak znajdując się w którejkolwiek z tych dwóch skrajności, nie zdarzyło mu się okłamać którejś z nas. Chłopak w zasadzie nigdy nie był w stanie nikogo okłamać. 

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now