21. Czyli nic się nie zmieniło

1.2K 40 0
                                    

Lubię ten rozdział 🙈

Westchnęłam ciężko, patrząc na złoty zegarek, który zdobił mój lewy nadgarstek. Siedziałam jak na szpilkach, na jednym z krzeseł znajdujących się w kawiarni Coffee Heaven. Stukałam o blat, długimi paznokciami, pomalowanymi na blady odcień różu, który wmusiła we mnie przyjaciółka. Patrzyłam przez ogromne okna, z których miałam idealny widok na ulicę i śpieszących się, mijających na chodniku przechodniów.

Wiedziałam, że któregoś dnia, kiedy dorosłość zawita i do moich drzwi, pośpiech będzie moim nieodłączny towarzyszem. Chciałam trzymać się myśli, że nigdy nie zgubię swoich nastoletnich myśli na ten temat, ale byłam świadoma, że nie było to takie łatwe. Wiele razy rozmawiałam o tym z Carter. Była jedyną osobą, z którą mogłam porozmawiać o takich rzeczach. Mimo pozornie dobrego kontaktu z rodzicami, nie zawsze byłam w stanie porozmawiać z nimi o ważnych sprawach. Po prostu mnie nie słuchali, myślami będąc w tym samym pośpiechu co większość dorosłych.

Całkowicie zatracona w swoich myślach, nie wyłapałam znajomej sylwetki, która zmierzała w stronę kawiarni, w której siedziałam. On również nie zdawał się zauważyć mnie, albo po postu nie chciał zauważyć. Jednak nie mogliśmy od siebie uciekać, już brak jego obecności w szkole dał nam dodatkową ilość czasu, aby poukładać sobie w głowie co chcemy powiedzieć, przed wieczornym spotkaniem, na które właśnie nadeszła pora.

-Przepraszam za spóźnienie. Mama mnie potrzebowała- zdjął ze swoich umięśnionych ramion jeansową katanę i przewiesił ją przez oparcie krzesła, stojącego naprzeciw mnie. Chwilę później zajął na nim miejsce, niemalże odrazu wlepiając wzrok w menu kawiarni, jakby było najciekawszą rzeczą jaką kiedykolwiek przyszło mu zobaczyć.

Zagryzłam wargę, zakładając nogę na nogę i opierając się o twarde oparcie krzesła. Jednak kawałek drewna wbijający się w moje plecy nie dorównywał dyskomfortowi, który towarzyszył mi w środku, na zachowanie mojego przyjaciela. To nie był pierwszy raz, kiedy doszło między nami do kłótni, jednak był pierwszy kiedy jego zachowanie było takie oschłe wobec mnie.

Odniosłam wrażenie, że znalazł się tutaj aby wszcząć między nami jakąś wojnę lub mnie pouczać. Czułam się trochę jak dziecko, którego rodzic właśnie przyszedł z wywiadówki i są przez poważną rozmową, na temat jego ocen. Co prawda rzadko bywałam w takich sytuacjach, chociaż czasami zdażyło się kiedy mieli gorszy humor.

Długo czekałam aż chłopak w końcu zdecyduje się na rozpoczęcie rozmowy ze mną, chociaż kilka razy chciałam odezwać się sama. Jednak paraliżujący mnie strach, całkowicie odebrał mi zdolność mówienia i za każdym razym kiedy otwierałam usta, nie wydobywało się z nich ani jedno słowo.

Harris w końcu wstał, kierując się do lady i zostawiając mnie samą. Zamknęłam oczy, spuszczając głowę w dół. W momencie, w którym moje myśli zaczęły mnie przytłaczać i włączyła się we mnie chęć ucieczki, chłopak postawił przede mną kubek z kawą, na powrót zajmując poprzednie miejsce, ze swoim kubkiem w ręku.

-Dziękuje- powiedziałam na tyle cicho, że nie wiedziałam, czy Corrie był w stanie to usłyszeć.

Jego ciężkie spojrzenie wypalało mi dziurę w ciele, nie poprawiając sytuacji.

-Powiesz coś wreszcie?- jęknęłam sfrustrowana tą sytuacją. Nienawidziłam być z kimś w takiej napiętej sytuacji.

-Co ja mam ci powiedzieć?- wzruszył ramionami, nadal nie zmieniając swojej postawy.

-Nie wiem Corrie, cokolwiek. Naprawdę, cokolwiek. Powiedz, że jestem pojebana, że się na mnie zawiodłeś, chociaż nawet nie wiem co zrobiłam. Powiedz z czym masz problem i dlaczego tak długo postanowiłeś mnie o tym nie informować. Wywal mi, że jestem okropną przyjaciółką i nie chcesz mnie już więcej widzieć, ale odezwij się do cholery bo już dłużej tego nie zniosę- powiedziałam na jednym wdechu, znacznie unosząc swój ton głosu, nad czym nie mogłam zapanować.

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant