28. To z miłości

679 27 0
                                    

Czasami czułam się złym człowiekiem. Ba... W zasadzie coraz częściej.

Kiedy to moje myśli szalały próbując znaleźć rozwiązanie aby do czegoś nie doszło. Tylko ostatnio tym czymś było zatrzymanie dwójki ludzi, bez których nie wyobrażałam sobie mojej codzienności, a ceną było ich szczęście.

Nie chciałam dopuszczać do siebie tych egoistycznych myśli. Nie chciałam zrobić im pod górę, ukazując jak zachłannie pragnęłam ich obecności. Nie chciałam, żeby wiedzieli, że bez nich sobie nie poradzę...

Stałam jak posąg, patrząc jak William pakuje swoje rzeczy. Chciałam spędzić z nim każdą wolną chwilę, która jeszcze nam została.

Uporczywie próbowałam wierzyć w jego słowa, że jeszcze kiedyś się zobaczymy, a nasze drogi na pewno nie rozejdą się na zawsze, ale nie umiałam. Mimo tego jak optymistycznie próbowałam myśleć, to zdecydowanie w tej sytuacji pesymizm zajął całe moje myśli.

Czasami lepsze miłe zaskoczenie, niż bolesne rozczarowanie.

Jeśli chodziło o Nelly, miałam stuprocentową pewność, że jeszcze się spotkamy, że będziemy utrzymywały kontakt. To w końcu moja siostra. Kochałam ją i będę za nią mocno tęskniła. Jednak z Williamem to było coś innego.

Jego również kochałam i będę za nim tęsknić, ale w zupełnie inny sposób. Nie wiedziałam, czy wyjeżdżając na studia nie pozna kogoś, kto skradnie jego cudowne serce. Jak nikomu innemu, należało mu się szczęście. Chciałam aby je osiągnął, niezależnie od tego czy przez przypadek mnie to nie zaboli.

Brunet rzucił mi ukradkowe spojrzenie, pakując swoje rzeczy do jednej z wielu toreb. Jego pokój wyglądał oraz jak jedno wielkie pobojowisko, z porozrzucanymi rzeczami i otwartymi kartonami.

-Wszystko okej?- zapytał z delikatnym uśmiechem, patrząc na mnie niepewnie.

-Jasne- pokiwałam szybko głową mając nadzieję, że mi w to uwierzy. Byłam kiepską aktorką i jeszcze gorszym kłamcą.

-Ani trochę ci nie wierzę- mruknął, a na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech.

-Ja sobie też nie- przyznałam niechętnie. Podeszłam do niego usiadłam na wolnym od jego rzeczy, kawałku materaca.- W czymś ci pomóc?- założyłam za ucho pasmo włosów, które nieustannie zsuwało mi się na twarz i zasłaniało widok.

-Doceniam, że próbujesz być miła, ale wiem że nie chcesz mieć w tym swojego udziału- wywróciłam oczami na jego słowa bo cholera, miał rację. Znał mnie za dobrze.

-Nie to nie, nie będę się o to prosiła- sapnęłam pod nosem, próbując nie przyznać mu na głos racji.

Brunet zaśmiał się i popatrzył na mnie z politowaniem, kładąc dłonie po obu stronach mojego ciała, opierając je o materac.

-Skoro już próbujesz grać niewzruszoną, to wiedz chociaż, że za cholerę ci to nie wychodzi- zaczął się ze mnie śmiać.

W przypływie chwili chłopak połączył nasze usta, przez co nie zdążyłam nabrać powietrza w płuca. Odsunęłam się od niego na kilka centymetrów i spojrzałam w jego hipnotyzujące oczy, w odcieniu gorzkiej czekolady.

-Będę za tobą bardzo tęskniła, wiesz?- zdecydowałam się na szczerość, nie widząc sensu w udawaniu. William i tak czytał ze mnie, jak z otwartej księgi.

-No mam nadzieję- powiedział poważnie i zaczął mnie bezlitośnie łaskotać, przez co opadłam plecami na miękki materac.

Zaczęłam się śmiać, kiedy jego sylwetka zawinęła nade mną, a jego palce błądziły po moim ciele.

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now