23. Wszystkie karty odsłonięte

888 27 4
                                    

Z powodów rodzinnych nie byłam w stanie zabrać się za pisanie. Bardzo Was za to przepraszam. Mam nadzieję, że nie jesteście bardzo źli i mi to wybaczycie. 

Jesteście moją motywacją i powodem, dla którego warto być w tej dziwnej codzienności.

Bardzo doceniam to, że tutaj ze mną jesteście. Dziękuję <3

________________________________________________________________________

Oddech. 

Zdecydowanie był czymś, czego teraz potrzebowałam, a nie byłam w stanie zrobić nic, aby wtłoczyć chociaż odrobinę tlenu w płuca. Jakby przerażenie odebrało mi zdolność oddychania. Jedną z bezwarunkowych czynności, wykonywanych przez organizm.

Całkowicie zamarłam, a wiatr, który zaczął się robić zimny, owiewał moje pokryte gęsią skórką ciało. 

Corrie, zaraz po słowach mężczyzny stanął koło mnie, prostując się, napinając wszystkie mięśnie i wbijając w niego baczne spojrzenie. Wyglądało, jakby chciał być gotowy, aby odeprzeć atak ze strony mężczyzny. Jednak takowego ataku nie było. 

Jego luzacka, a jednocześnie znudzona postawa, mówiła sama za siebie, że nie ma zamiaru się z nami mierzyć w żaden sposób. Już na pewno nie siłą. Pomimo tego czułam, jakbym właśnie stała na polu bitwy, czekając na cios. 

-Nie mogłem się doczekać, aż będę w stanie z tobą porozmawiać, bez mojego syna u boku- mężczyzna, jakby zachwycony, klasnął w dłonie.

Na jego twarzy rozciągnął się nienaturalnie szeroki uśmiech, wręcz szaleńczy. Zdjął powoli okulary przeciwsłoneczne ze swojej twarzy, zaczepiając je na kołnierzyku koszuli. 

Starałam się zachować kamienną twarz i postawę ciała, chociaż w środku nieopanowanie drżałam. Nie zdziwiłabym się, gdyby był w stanie usłyszeć szczękanie moich zębów, od zimna i stresu. 

-Nie mogę powiedzieć tego samego- odparłam, zbierając całą pewność siebie, jaką byłam w stanie w sobie odnaleźć. Mężczyzna prychnął prześmiewczo pod nosem, kiwając powoli głową. 

-Już jesteś nastawiona przeciwko mnie - stwierdził, a w jego głosie wyczułam pierwszą nutę złości - Co on ci nagadał?- zapytał dobitnie, marszcząc brwi, przez co na jego czole pojawiły się trzy zmarszczki. 

-Nic mi nie powiedział- wzruszyłam ramionami. 

-Wydaje mi się inaczej- zacisnął szczękę wypowiadając te słowa. Nie powiedziałam nic złego, a ten człowiek już był wyprowadzony z równowagi. Ktoś ma problem z kontrolowaniem gniewu.

-Każdemu może się coś wydawać, ale to nie powód, żeby wmawiać innym swoją rację- uśmiechnęłam się przesłodzenie w jego stronę. Poczułam na swoich plecach dużą dłoń przyjaciela, który z niepokojem przyglądał się tej wymianie zdań. Miałam wrażenie, że jego próba przypomnienia mi o jego obecności, miała na celu sprowadzenie mnie na ziemie i niepakowanie się w kłopoty. 

Jednak ja w te kłopoty wpakowałam się miesiące temu, a drzwi zatrzasnęły się za mną już dawno, nie pozostawiając możliwości odwrotu. 

-Nie uczono cię, że do starszych należy zwracać się z szacunkiem?- zadał pytanie, choć wydawało mi się, że wcale nie oczekiwał na nie odpowiedzi. 

-Masz tupet- usłyszałam za swoimi plecami, chociaż wiedziałam że słowa te nie były skierowane do mnie.

-Po prostu chce uzmysłowić twojej pięknej dziewczynie, w co się pakuje- jego mina zelżała, a jego zainteresowanie przeszło z mojej osoby, na bruneta, który postanowił do nas dołączyć. 

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now