24. Jesteś zazdrosny?

905 34 0
                                    

Trochę miałam z nim problem, bo utknęłam. Postanowiłam jednak napisać go tak jak jestem w stanie, żebyśmy mogli przejść do następnego, bo nie wiem ile by jeszcze zajęła moja próba ogarnięcia go tak, żebym była zadowolona. 

Zostawcie coś po sobie ^^

###

-To był najgłupszy pomysł, na jaki mogłaś wpaść- pożaliłam się, czując jak mój wewnętrzny leniuch cierpi. 

Odchyliłam ciało do tyłu, trzymając przyjaciółkę za ręce. Siedziałyśmy na gumowej macie, próbując się rozciągać. Częściowo było to winą tego, że nie ogarniałyśmy jak używa się sprzętów na siłowni, a nie chciałyśmy wyjść na idiotki, więc zaczęłyśmy od czegoś dla nas prostego. Zaczęłyśmy i skończyłyśmy w zasadzie, bo kiedy inni zmieniali ćwiczenia, my tkwiłyśmy w miejscu, tylko udając, że robimy cokolwiek.  

-Ale pomyśl, jakie będą z nas szprychy na balu maturalnym- zaćwierkała uradowana, prostując się i patrząc na mnie z iskierkami szczęścia w swoich brązowych oczach. 

-To dopiero za rok- zwróciłam uwagę. 

-Za niecały rok. Zdążymy mieć kilka podejść- wzruszyła ramionami, tym razem sama odchylając się, tym samym ciągnąc moje ciało do przodu. 

-I na nowo wypaść z formy- zaśmiałam się, próbując wytrzymać siłę jej piorunującego spojrzenia. 

-Musisz być taką pesymistką?- puściła mnie i otarła spocone dłonie o swoje uda. 

-Staram się nie- mruknęłam pod nosem, patrząc gdzieś za jej plecy. 

-Nie śliń się bo zauważy- zwróciła mi uwagę, kopiąc mnie w kostkę. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią z niezrozumieniem- Jak jesteście pokłóceni, to nie dawaj mu satysfakcji, że na ciebie działa. 

-Nie jesteśmy pokłóceni - przyznałam, bo taka właśnie była prawda. Nie pokłóciliśmy się, tylko musiałam sobie poukładać to co mi powiedział. 

Nie czułam, aby to zmieniło cokolwiek między nami. Dla mnie nadal był tym Williamem, który wbrew gadaniom ludzi, był kimś cudownym. Dla mnie taki był i tego się chciałam trzymać. Może jego przeszłość była ciężka do przyswojenia, ale stworzyła go takim jakim jest. Było mi strasznie szkoda tego, co musiał przejść, ale dzięki temu teraz jest takim sobą. Takim jakiego go uwielbiałam. 

Nie wiedziałam, co powinnam mu powiedzieć. Miałam go pocieszać, wygłosić mowę zrozumienia? Może nie musiałam robić zupełnie nic, tylko zachowywać się jak wcześniej. Jednak czułam jakbym coś zrobić powinna, jakbym była mu to winna. 

-Ale ze sobą nie gadacie- zauważyła, unosząc brwi ku górze. 

Moment, w którym ta trójka znalazła się w progu moich drzwi, wzbudzając mnie ze snu,  był piorunujący. Z jednej strony cieszyłam się na jego widok, z drugiej jednak stresowałam się jak cholera. Nie wiedziałam jak zachować się po wczorajszej rozmowie. W zasadzie dzisiejszej, biorąc pod uwagę to, że wszystko odbywało się nad ranem.

Dodatkowo w drogę cały czas wchodziły mi wiadomości od Corriego, które napisał kilka godzin wcześniej. Był u niego. Rozmawiali...ale o czym? Może umawiali się na siłownię, tak jak chcieli. Chociaż po co wtedy by do mnie pisał, chwaląc się że był pogadać. 

Miałam mętlik w głowie, a jeszcze jego osoba, stojąca niedaleko mnie, nie poprawiała sytuacji. 

-To skomplikowane- westchnęłam, po raz kolejny zawieszając się na obrazie ćwiczącego chłopaka. 

Wiedział, że patrzę. Sam też na mnie spoglądał. Miałam na niego świetny widok, skupiając się na tym, na czym teraz z pewnością nie powinnam. Był przerażająco atrakcyjnym, młodym mężczyzną. A ja patrząc na jego pracujące mięśnie i mokrą od potu grzywkę, która przyklejała mu się do czoła, nic nie mogłam poradzić na to, że mój wzrok sam uciekał w jego stronę. To było jak tortura. Do tego koszulka na szerokich ramiączkach, z dużymi wycięciami pod pachami odsłaniała dodatkowy kawałek jego opalonego ciała. Ten chłopak działał na mnie za mocno.

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now