22. To brak samokontroli

1.1K 33 6
                                    

Ta piosenka towarzyszyła mi przez większą część pisania tego rozdziału, więc stwierdziłam, że wstawię. Może i Wam przypadnie do gustu ^^ Zostawcie coś po sobie <3 Miłego czytania ;*

________________________________________________________________________________

-Bardzo nie chce tam iść- wtuliłam się bardziej w jego rozgrzane ciało, przesiąknięte cudownym zapachem jego perfum. Czułam jak spokojnie bije jego serce, oraz jak unosi się i opada jego klatka piersiowa przy każdym oddechu. 

-Ja też bardzo nie- szepnął w moje włosy słabym głosem, obejmując mnie mocniej swoimi ramionami. 

Cała noc zeszła nam na rozmowach i śmiechach, przez co nie spaliśmy za wiele. Na chwilę odpłynęliśmy w samolocie, ale płaczące i krzyczące dziecko, siedzące za nami, skutecznie wybiło nam ten pomysł z głów. 

-Jednego nie rozumiem- blondynka weszła do pomieszczenia, całkowicie nieskrępowana faktem, że znajduje się tam również William, a ona była jedynie owinięta jasnym ręcznikiem.- Skoro jesteście ledwo przytomni, to dlaczego tak wam zależy na tej imprezie?- zapytała, ale nie czekając na odpowiedź, wzięła ubrania i znowu wyszła z pokoju. 

-Tak, też tego nie rozumiem- siedzący na fotelu w rogu pokoju Corrie, wpatrywał się w ekran swojego telefonu, co jakiś czas parskając śmiechem. 

Uniosłam się delikatnie, opierając się przedramionami o klatkę piersiową chłopaka, na której jeszcze chwilę wcześniej leżałam. Jego czarna, dopasowana koszulka była przeze mnie odrobinę pognieciona. 

Z lotniska odebrała nas Olive, która została w czasie podróży zagadana, jak super impreza dzisiaj się odbywa i że koniecznie musimy pójść. Jednak, kiedy usłyszała u kogo będzie użyła ogrom niecenzuralnych słów, o niektórych istnieniu nawet nie wiedziałam. Wygrałam jednak tę wojnę, przez jej niezmordowaną chęć do szaleństw. Wątpiłam, że to wyjdzie. 

Cały dzień spędziliśmy razem. Zjedliśmy nawet obiad z moimi rodzicami, Nell i Bradleyem. Kiedy przyszedł moment szykowania się zrobiłam to najpierw ja, potem poszliśmy do Williama i ostatecznie do domu Martinez, która tradycyjnie była w proszku. U niej już czekał wyprowadzony z równowagi Corrie, który przez półtorej godziny pomagał jej wybrać w co się ubierze, w czasie kiedy ja z Haltonem ucinaliśmy sobie drzemkę. 

-Muszę coś ze sobą zrobić- powiedziałam przecierając dłońmi zmęczoną twarz. Makijaż, który po części składał się z przesadnej ilości korektora pod moimi oczami, nie był w stanie do końca zakryć moich podkrążonych oczu. Próbowałam uratować sytuację dodając również podkład, ale nie wyszło tak jak tego chciałam. Mimo zarzekania się Haltona, że wyglądam pięknie i nie widać po mnie zmęczenia, ja je widziałam i to mi w zupełności wystarczyło, żeby czuć się niekomfortowo. 

Podniosłam się delikatnie z jego ciała, nie chcąc go skrzywdzić bardziej swoim ciężarem i na lekko drżących nogach udałam się do łazienki,  w której kończyła przygotowania moja przyjaciółka. 

-Wchodzę- oznajmiłam, znajdując się już w pomieszczeniu. Biała łazienka z elementami butelkowej zieleni oraz pozłacanymi ozdobami, reprezentowała się nienagannie. Całą robotę jednak robiło oświetlenie, za które mogłabym oddać duszę. Uwielbiałam się szykować w tej łazience, kiedy z Olive organizowałyśmy nasze nocowania, kiedy byłyśmy młodsze. Zawsze malowałyśmy się i stroiłyśmy do oglądania seriali. Bawiłyśmy się wtedy, że jesteśmy dorosłymi kobietami z klasą, które po latach postanowiły się spotkać aby wymienić się nowinkami z życia. 

Ciężko mi powiedzieć, kiedy doszłyśmy do momentu, w którym alkohol piłyśmy z kubków lub z gwinta, a szykowanie się na nocowanie zaczynało się i kończyło pomyślnie, kiedy któraś z nas położyła swoje zwłoki na łóżku tej drugiej. 

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz