14.Możesz mi to przeliczyć na minuty?

1.2K 33 2
                                    

Lubiłam wycieczki, zwłaszcza te spontaniczne. Kiedy bez celu wsiadałam do auta z moimi przyjaciółmi i jechaliśmy przed siebie, wybierając przypadkowe drogi i zakręty, gubiąc się. Odkrywaliśmy dzięki temu nowe miejsca i tworzyliśmy nowe wspomnienia. 

Czułam się wtedy beztrosko, jakby nic innego nie miało znaczenia. 

Jakby rzeczywistości, problemów, obowiązków po prostu nie było. Spontaniczność dawała radość i dreszczyk emocji. Stabilizacja dawała spokój.

Podobno.

-Długo zamierzasz się do mnie nie odzywać?- poirytowany głos bruneta zabrzmiał po raz kolejny.

Chłopak zapytał już któryś raz, w trakcie naszej jazdy. Jednak ja jedynie spełniałam jego wolę i zamilkłam tak, jak tego chciał.  

Nie przywykłam jednak do takiego milczenia, gadatliwość była moim nieodłącznym kompanem. Milczałam tylko w momentach, w których czułam się źle. Teraz jednak miałam dziwnie dobry humor, ale fakt, że robiłam tym chłopakowi na złość, motywował mnie do nie wydawania z sobie głosu. 

Przez to, że coś robić musiałam, zaczęłam grzebać w jego schowku. Co dziwne, nawet nie próbował mnie powstrzymać, zero słowa sprzeciwu. Przez dłuższą chwilę przeglądałam jego zawartość jednak nie znalazłam nic ciekawego, oprócz paczki gum do żucia, którymi bez pytania, pozwoliłam się poczęstować. 

Byłam zanudzona. Jak to miałam w zwyczaju, podczas oczekiwania, zaczęłam stukać swoimi długimi, pomalowanymi na czarno paznokciami, o plastik znajdujący się na drzwiach samochodu. Kiwałam głową w rytm piosenki, którą nuciłam sobie w głowie, aby mieć jakąkolwiek rozrywkę.  

-Możesz mnie nawet zacząć wyzywać, ale odezwij się w końcu, bo robi się to wkurwiające- jego oburzony ton wywołał uśmiech na moich ustach, ale nic poza tym. 

Zrobiłam dużego balona z gumy, a odgłos jego pęknięcia, mógł potraktować jako odpowiedź.

Nic z tego, mój drogi. 

-Czasami cię nie cierpię. 

Z wzajemnością. 

I mogłabym powiedzieć,  że nie cieszyłam się ze wspólnej podróży. Mogłam, ale bym skłamała. Czułam się miło przez fakt, że to mnie zabrał niewiadomo gdzie, nawet jeśli byłoby to negatywne w skutkach. Przez chwilę to ja byłam w jego głowie, to o mnie pomyślał, żeby gdzieś mnie zabrać.  Wspólnie spędzone chwile były dla mnie czymś ważnym.

Wspomnienia są ważne..

Jechaliśmy już ponad godzinę i powoli już wychodziłam z siebie. Moja ciekawość brała nade mną górę. Odwróciłam się na fotelu tak, aby siedzieć twarzą w stronę chłopaka i obserwowałam go. 

-Daleko jeszcze?- powiedziałam, a mój ociekający znudzeniem ton, ewidentnie go ucieszył.

Spojrzał na mnie przez dosłownie ułamek sekundy, z szyderczym uśmiechem przyozdabiającym jego usta. Wywróciłam oczami na jego postawę, biło od niego poczucie dumy, jednak nijak nie skomentował przerwania mojego milczenia.

I dobrze.

-Dziesięć kilometrów- powiedział, patrząc wcześniej na trasę na GPS, włączonym w jego telefonie. 

-Możesz mi to przeliczyć na minuty? 

-Zależy jak szybko pojadę- wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami na jego odpowiedź i oparłam głowę o zagłówek. Nadal siedziałam bokiem, co dawało mi idealny widok na jego profil. 

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now