20. Była dla ciebie.

1.1K 31 0
                                    

Ogłoszenia na dole, miłego czytania <3 



Jeśli był jakikolwiek dzień w tygodniu, którego nienawidziłam bardziej od poniedziałku, zdecydowanie była to niedziela. Klimat tego dnia zawsze dziwnie na mnie działał, nienawidziłam wychodzić wtedy z łóżka. Mogłabym przespać każdą wolną godzinę albo chociaż przesiedzieć w pidżamie, siedząc na kanapie i oglądając seriale.  W tym tygodniu jednak, nie było mi dane spędzić tego dnia, tak jakbym tego najbardziej chciała.

Od stóp do głów, ubrana na czarno, w moich nieśmiertelnych równie czarnych trampkach, siedziałam przed biurkiem, na którym ustawione miałam lusterko. Tym razem, inaczej niż zwykle, na całym blacie zamiast podręczników i notatek, porozrzucane miałam kosmetyki, próbując zrobić na swojej twarzy cokolwiek, aby wyglądać w miarę znośnie.

Całą noc, sama odciągałam się od snu, natarczywymi myślami, które nie dawały mi spokoju. Dodatkowo, zaczęłam również zastanawiać się nad przyszłością. Czas leciał nieubłaganie, a planu jak nie miałam tak nie mam. Niekoniecznie też czułam się na siłach, żeby wymyślić cokolwiek. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że nie miałam na to czasu....ani chęci.

W momencie, w którym starałam się zrobić w chociaż najmniejszym stopniu podobne kreski, usłyszałam pukanie do drzwi, aby chwilę później stanął w nich mój tata. Mężczyzna wyraźnie rozbawiony moimi poczynaniami, założył sobie ręce na wysokości klatki piersiowej, przekrzywiając głowę w bok. Spojrzałam na niego w odbiciu lusterka, marszcząc brwi.

-No co?- zapytałam, zatrzymując rękę w powietrzu.

-Przecież nic nie mówię- wzruszył ramionami.

-Ale się patrzysz- odwróciłam się w jego stronę na obrotowym krześle.

Mężczyzna, wyglądał na całkowicie wyluzowanego. Co więcej, sprawiał wrażenie wypoczętego, co było dziwne, zważywszy na jego zabiegany tryb życia, który prowadził ostatnimi dniami, a nawet tygodniami. 

Ubrany w błękitną koszulkę polo z małą, czerwoną naszywką na jego lewej piersi, oraz nieco ciemniejsze odcieniem jeansy, jak gdyby nigdy nic, stał i przyglądał mi się z delikatnym uśmiechem na promiennej twarzy. 

W sposób, którego nie mógł zauważyć, wbiłam sobie paznokcie w dłoń aby się upewnić, że na pewno się obudziłam i nie wydawało mi się, a on naprawdę stał przede mną. 

-Podziwiam moją piękną córkę- uśmiechnął się szeroko w moją stronę, wchodząc do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.

-Co chcesz?- zapytałam, nie wierząc w to, że powiedział to bezinteresownie.

-Zastanawiam się, czy wszystko u ciebie w porządku- usiadł na brzegu łóżka, rozglądając się po moim pokoju, jak to miał w zwyczaju.

Bywał u mnie rzadko, raczej widywaliśmy się na neutralnym gruncie, czyli na dole. Jednak kiedy już przychodził, jego wzrok wędrował dosłownie wszędzie, jakby szukał czegoś co może skomentować lub się do tego przyczepić. Chyba, że to była tylko moja nadinterpretacja, nie wiedziałam co naprawdę może siedzieć mu w głowie.

-Dlaczego miałoby nie być?- zmieszałam się odrobinę, wbijając spojrzenie w swoje dłonie. 

-Bo jest niedziela rano, a ty od ósmej się krzątasz po domu i rzucasz przekleństwami na cały głos.- stwierdził. 

-Umówiłam się z koleżanką- wzruszyłam ramionami. Nie widziałam w swoim zachowaniu niczego dziwnego. No może prócz wstania o ósmej w niedziele, za to sama sobą gardziłam.

Back to you [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now