Próba piąta - Buntowniczka

1.5K 129 201
                                    

Zara szła korytarzami pałacu, kierując się do prywatnego skrzydła swoich rodziców

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zara szła korytarzami pałacu, kierując się do prywatnego skrzydła swoich rodziców. Chwilę po jej spektakularnym wyjściu z auli, ojciec przesłał jej wiadomość na Czytnik z informacją, że oczekuje jej na inauguracyjnej kolacji. Pomimo że nie spędzała tu wiele czasu, wiedziała, gdzie powinna się kierować. Dotarła do ogromnych, złoconych drzwi z wyżłobionymi skomplikowanymi symbolami – run rodu Renzo. Do prywatnych pokoi Głównych Konsulów mogli wejść, jedynie członkowie rodziny Renzo, gdyby ktoś inny próbował przekroczyć te wrota, spłonąłby w ciągu kilku sekund.

Zara wykonała kilka specjalnych ruchów rękami, przy każdym dotykając po jednej z run, a po chwili ciężkie drzwi bezszelestnie się otworzyły. Ruszyła do środka, podziwiając przepych i kunsztowność pomieszczenia, w którym się znalazła, długiego korytarza ozdobionego tuzinem obrazów w złoconych ramach, oświetlanych kryształowymi, ogromnymi żyrandolami. Przy drzwiach naprzeciwko Zary pojawiła się niska blondynka, ubrana w czarny fartuch.

– Witam, księżniczko. Ojciec oczekuje cię w jadalni – rzekła postać słabym głosem i wskazała Zarze, gdzie powinna się udać. Czarodziejka ruszyła pewnym krokiem, ale w środku poczuła niepokój.

Przyszedł czas prawdziwej konfrontacji.

Po kilku minutach podążania za dziewczyną dotarła do drzwi, zza których usłyszała podniesione głosy. Zara poczuła kumulację Mocy w gardle, wzięła dwa głębokie wdechy i zaczęła powtarzać w myślach słowa, które z całym oddziałem recytowała na Ziemi przed każdą bitwą.

Ja jestem strachem, ja jestem bólem, ja jestem sprawiedliwością. Nie czuję niczego, oprócz krwi wroga, która obmywa mnie z win. Ja nigdy się nie cofam, ja nigdy się nie waham, ja nigdy nie zapominam.

Znajome zdania pozwoliły odzyskać czarodziejce pełną kontrolę. Powoli weszła do komnaty, którą wskazała jej blondynka i stanęła w progu.

Na środku ogromnego pokoju, który prezentował się równie zdobnie, co wszystkie wcześniejsze pomieszczenia, stał wielki, przystrojony błyszczącymi świecami stół, zastawiony mnóstwem potraw. Oczy wszystkich siedzących przy nim zwróciły się w kierunku dziewczyny. Przy stole biesiadowała cała jej rodzina – wujkowie, ciotki, ich synowie i ich Połączenia. Na szczycie z jednej strony zasiadał ojciec dziewczyny. Wśród obecnych brakowało natomiast jej matki oraz babci.

– Witaj, Zaro – powiedział ojciec z uprzejmym uśmiechem, lodowatym wzrokiem wpatrując się wprost w brunetkę. – Dołącz do nas, proszę. – Posłusznie skierowała się do wolnego miejsca po prawej stronie, które wskazał jej ręką. Gdy usiadła, odwróciła twarz w jego kierunku i spojrzała mu prosto w oczy. Nie mogła z nich wyczytać zupełnie nic.

– Możesz mi wytłumaczyć swoje zachowanie na Inauguracji? – Ojciec Zary najwidoczniej nie miał zamiaru bawić się w konwenanse. Przeszedł od razu do meritum. – I powiedz, proszę, jak śmiesz przychodzić tutaj, ubrana w tak wulgarny sposób. Czy nie dostałaś sukienek, które ci wysłałem? – Wszystkie słowa, mimo że wypowiadane ze stoickim spokojem, ociekały pogardą i zawodem z postawy córki.

The Witch Games - Próby mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz