7

856 129 54
                                    

Kobieta schyliła się po goły świecznik i całą trójką ruszyliśmy w stronę wyjścia. Zamek okazał się tylko nieco żywszy niż wczoraj wieczorem. Gdzieniegdzie dostrzegałem kogoś ze służby lub Straży Królewskiej, lecz zawsze w oddali lub tylko ukradkiem, jakby specjalnie omijano nasz pochód przez korytarze.

Pałac był ogromny. Prowadzono mnie tak długo, że zacząłem wątpić, czy umiałbym odtworzyć drogę powrotną, by samodzielnie trafić do wyjścia. W końcu – pokonawszy kilka sal, korytarzy, pięter, a także długą antresolę – stanęliśmy przed jednymi z wielu drzwi ciągnących się wzdłuż holu.

– To skrzydło gościnne – oznajmiła kobieta, podczas gdy Thaddeus opierał się o ścianę i uspokajał oddech po dłuższym marszu. – Niegdyś panował tu gwar. Stale odwiedzali nas politycy, zagraniczne delegacje czy nawet rodzina królewska z dwóch pozostałych regionów Farrevéle. Teraz... – Zamyśliła się na moment. – Cóż, na pewno nikt nie będzie ci przeszkadzał.

Uśmiechnęła się dziarsko i już sięgała do klamki, gdy wtrąciłem szybko:

– Co właściwie się tutaj stało?

Spojrzeli na mnie oboje. Już same ich miny mówiły, że poruszyłem temat tabu lub przynajmniej coś, o czym mieli nadzieję nie rozmawiać.

– No wiecie, zanim książę odciął całe Laneceun od reszty królestwa – kontynuowałem trochę ostrożniej. – Bo coś ewidentnie się wydarzyło.

Rozłożyłem ręce, niby ogarniając tym gestem cały zamek. Choć korytarz wyłożony fioletowym dywanem, z obrazami na ścianach i ozdobami stojącymi na meblach wydawał się na pierwszy rzut oka schludny, wszędzie zalegał kurz, a ramy malowideł powoli pochłaniane były przez pajęczyny. W głowie miałem zaś obraz zapuszczonego ogrodu.

Chwila ciszy była na tyle długa, że zacząłem czuć wyrzuty sumienia. Może rzeczywiście nie powinienem tak wypytać. Co jeśli chodzi o jakąś tragedię? Smutne wydarzenie, które miało tak wielką moc oddziaływania, że wpłynęło nie tylko na życie zamku, lecz także całej krainy?

Nie, odezwał się głos tego złośliwego chochlika odpowiadającego za buntowniczą i zadziorną część mojej natury, nie powinieneś czuć się winny. Ty też wycierpiałeś swoje przez burzliwą politykę księcia, podobnie jak wszyscy mieszkańcy, i masz prawo zadawać pytania.

– Dziś wieczorem powinieneś się wszystkiego dowiedzieć – powiedziała łagodnie. – Wiem, że to... – Machnęła rękami w podobnym geście, co ja. – ...wydaje się dziwne, może wręcz złowrogie, lecz wcale takie nie jest. Na pewno z czasem się o tym przekonasz.

Poczułem wtedy, że przemawia przez nią prawdziwy smutek oraz ten specyficzny rodzaj żalu, który pojawia się, gdy coś cennego zostaje komuś odebrane, utracone na zawsze. Co tutaj się wydarzyło, powtórzyłem w duchu, starając się zdusić w zarodku współczucie, jakie zaczęło nagle kiełkować w mym sercu.

– A co takiego będzie dziś wieczorem?

– Kolacja z księciem – odparł wesoło Thaddeus. Przygnębienie zniknęło z jego twarzy, na powrót zmieniając się w podekscytowanie. – Pierwszy gość od przeszło dwóch lat! To dopiero coś! Prawdziwy towarzyski événementte!

Reakcja Thaddeusa była co najmniej przesadzona, lecz jego entuzjazm na swój sposób okazał się uroczy. Kobieta musiała chyba uważać podobnie, bo powstrzymywała się ledwie przez sekundę, aż wybuchła zduszonym śmiechem. Ja jednak czułem się zbyt przytłoczony i zdezorientowany, by im wtórować. Więzień, pomyślałem gorzko, nie gość.

– Twoje rzeczy są już w środku. Rozpakuj się, odpocznij i wygrzej – wróciła do tematu, a Thaddeus podał mi klucz. – Gdybyś czegoś potrzebował, zaalarmuj służbę dzwonkiem. A tak przy okazji, to jestem Olimpia.

Trylogia Farrevéle #1 Sójka i gargulecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz