Milczałem, przeczuwając, że stoję przed krawędzią, której przekroczenie odmieni wszystko, co do tej pory mi się wydawało. Co tam, ja to wręcz wiedziałem. Ich miny wyraziły już wszystko: Olimpia wykrzywiała usta, jakby obawiała się, że mnie przestraszą i zacznę uciekać, a książę Adam zrobił się jeszcze bardziej posępny (jeśli to w ogóle możliwe).
– Na zamek rzucono klątwę – powiedział wreszcie. – Na nas rzucono klątwę.
Znów ten gest ręki zataczającej w powietrzu okrąg.
A więc ludzie mieli częściowo rację, coś rzeczywiście wydarzyło się na zamku i sprawiło, że Laneceun odciął się z dnia na dzień od reszty królestwa.
Przeniosłem wzrok z oczu młodego władcy na ciemnoszare plamy na jego twarzy. To był zaledwie ułamek sekundy, ale mój gest nie umknął księciu. Monarcha uśmiechnął się cierpko i kiwnął głową.
– Zgadza się. Dobrze główkujesz, choć raczej nie było trudno się domyślić, o co chodzi, prawda? – rzekł. Jego głos był cichy i głęboki, lecz także odrobinę nerwowy; drgał, jakby książę po raz pierwszy opowiadał o klątwie na głos. Może rzeczywiście tak było? Czy dlatego dopadło mnie wrażenie, że nagle zrobiło się na swój sposób... intymnie? – Mówiąc w skrócie, wszyscy powoli umieramy.
Chciałem coś powiedzieć, lecz znów nie wiedziałem, jakie słowa byłyby najstosowniejsze. Zagryzłem wargę i spojrzałem w jeden z płomieni na świeczniku, zapominając na chwilę, że spoczywa na mnie baczny wzrok księcia. Sytuacje i obrazy, które pozornie nie miały ze sobą połączenia, teraz zaczęły układać się w mojej głowie w coś sensownego. Przypomniałem sobie duży, ciemny pieprzyk na policzku Olimpii oraz sposób, w jaki Thaddeus kulał – jakby jego noga była zupełnie sztywna. Odtworzyłem też rozmowę z Averym, który mówił o dziwnej chorobie ojca...
Przemyślenia pochłonęły mnie do tego stopnia, że nie zauważyłem, kiedy Olimpia wyszła z pomieszczenia. Zostaliśmy sami. Książę – nieruchomy, skryty w półmroku – wciąż badał mnie spojrzeniem niczym bestia zawsze gotowa do skoku.
Odłożyłem widelec i ponownie sięgnąłem po kryształowy kielich. W końcu odezwałem się niemrawo:
– Czy...
– ...możesz się tym zarazić? Nie, to klątwa z prawdziwego zdarzenia, nie jakaś morowa choroba – przerwał mi oschle.
Zmarszczyłem czoło. Nie podobał mi się ten ciągły, konfrontacyjny ton. Czy on tak zawsze? Wiecznie szuka zwady i powodu do ataku?
– Chciałem zapytać, czy mogę usłyszeć pełną wersję historii.
Chyba go zaskoczyłem, gdyż mógłbym przysiąc, że po raz pierwszy coś się w nim przełamało. Książę otworzył szerzej oczy, poruszył się, jakby było mu niewygodnie, i przełknął ślinę. Obserwowałem, jak jego grdyka unosi się i opada w cieniu podbródka. Tylko bogowie to wiedzą, ale zawsze miałem słabość do męskich szyi.
Nie rozpraszaj się, Olivierze.
Spuściwszy zaskoczone spojrzenie, młody władca wrócił do krojenia mięsa i zaczął wtedy mówić. Uznałem to za chwilowe rozsunięcie tej lodowatej kurtyny, która nas dotąd rozdzielała. Wyrachowana, dumna poza księcia zniknęła, został zwykły chłopak relacjonujący wydarzenia z przeszłości.
– To było podczas jednego z balów. Goście tańczyli w wielkiej sali lub przechadzali się po ogrodzie, dobrze pamiętam ciepło letniego wieczora wpadające z dworu przez otwarte wejście. Wszystko było takie kolorowe, pełne życia i zapachów, nie to, co teraz. – Rozejrzał się po ścianach. Dobrze wiedziałem, co miał na myśli. Poczułem tę wszechogarniającą martwotę, gdy tylko przekroczyłem bramę zamku. – Siedziałem na tronie i rozmawiałem z jakimś zagranicznym delegatem.
CZYTASZ
Trylogia Farrevéle #1 Sójka i gargulec
Teen FictionBaśń o Pięknej i Bestii opowiedziana na nowo. Gdy Olivier z braćmi zapuszcza się do lasu w poszukiwaniu jagód i zwierzyny, nie ma pojęcia, że finał tej wyprawy całkowicie odmieni zarówno jego los, jak i całej krainy. Na skutek pechowych wydarzeń jed...