14

734 102 12
                                    

Lato nadeszło szybko i intensywnie, a ja nie mogłem pozbyć się wrażenia, że podobnie rozwijało się to, co powstało między mną i Adamem tamtego poranka pod pomnikiem wojownika. Przyjemnie było nie musieć więcej ukrywać żadnych intencji czy powstrzymywać wyrazów sympatii, która przecież ewidentnie dawała o sobie znać już wcześniej – gdy ostatnia tama runęła, wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, choć wciąż baczyłem, byśmy nie izolowali się zbytnio od reszty mieszkańców – nadal zależało mi na dobrej relacji księcia ze służbą, gdyż wpływało to pozytywnie na nas wszystkich, tworząc chociaż trochę mniej przygnębiającą atmosferę w pałacu. Nie mogę jednak powiedzieć, aby spotkania sam na sam z Adamem nie były przyjemne. Wręcz przeciwnie, oczekiwałem ich z wielkim utęsknieniem.

Coraz śmielej odtwarzaliśmy cały ten teatr zauroczenia. Pozwalałem, by przywierał do mnie, gdy chciał wskazać jakiś punkt w oddali, i specjalnie nie odsuwałem się, kiedy szeptał mi coś do ucha. Podając mu maselniczkę przy stole, zatrzymywałem dłoń na palcach księcia o sekundę za długo, a gdy nasze kolana zetknęły się pod stołem, miałem ochotę pozostać na miejscu do końca dnia, nie wspominając już o elektryczności, jaka wędrowała po całym moim udzie.

Przyznaję, że czułem się... ogłupiony. Jeśli w ogóle istnieje pozytywna odmiana tego stanu, to właśnie jej doświadczałem. Zapomniałem o bożym świecie – przez kilka kolejnych tygodni był tylko książę, ja i przeróżne sposobności na interakcję między nami. Nadal wykonywałem swoje obowiązki (wiem, bycie wiecznie rozkojarzonym to niezbyt dobra cecha, kiedy na przykład rąbie się drewno), lecz codzienność, do której ledwo co zdążyłem się przyzwyczaić, znów stała się inna. Żywsza, jaskrawsza, lżejsza. Czasami wszystko to było wręcz wyczerpujące.

Ogłupiony, wyczerpany... Zabawne, jak proste zauroczenie potrafi wywinąć na drugą stronę definicję niektórych słów.

Średnio raz na parę dni Adam znikał. Podejrzewam, że były to momenty, gdy zauważał postępowanie klątwy, gdyż ta, choć powolna, nie ustępowała. Milimetr za milimetrem pochłaniała jego skórę, podobnie zresztą jak pozostałych mieszkańców zamku. Nawet najmniejsza zmiana wywoływała u księcia zły humor i choć miałem ogromną ochotę porozmawiać z nim o tym, spróbować go pocieszyć, to odpuszczałem. Poznałem go na tyle, by wiedzieć, że sam się do mnie zwróci, gdy będzie tego potrzebował. Kiedy zaszywał się w wieży, miałem też czas dla siebie. Mogłem wtedy ochłonąć i przemyśleć te wszystkie szalone rzeczy, które przytrafiły mi się przez ostatnie pół roku.

Podczas jednego z takich dni udałem się do biblioteki. Intensywne upały spuściły na okolicę całun marazmu i zagoniły wszystkich do wnętrza pałacu, by choć trochę ulżyć sobie wśród chłodnych murów. Służba snuła się po zamku, Thaddeus przysnął na kozetce, Olimpia zajęta była wyszywaniem, więc opuściłem ich i poszedłem do zachodniego skrzydła.

Byłem tutaj już kilka razy, lecz biblioteka jeszcze nie przestała mnie zachwycać. Nasza miejska czytelnia w porównaniu do tego, co zastałem w zamku, była jak drewniany kurnik postawiony... cóż, koło pałacu. Tysiące książek na setkach półek, dwa poziomy regałów, schodki, balkony i drabiny na kółkach – jak tu się nie zachwycać? Tyle wiedzy w jednym miejscu, tyle spisanych historii i myśli przelanych na papier. Istna skarbnica informacji!

I właśnie z tą myślą stale tutaj przychodziłem – by znaleźć potrzebne informacje. Choć nie przyznałem tego przed Adamem, gdyż wszelkie rozmowy o klątwie zbywał rozdrażnionym tonem, od tygodni próbowałem dowiedzieć się czegoś o tajemniczej kobiecie, która przeklęła ten zamek. Nie mogłem pogodzić się z faktem, iż książę zrezygnował z jakichkolwiek prób ratunku. Może na jego miejscu również poddałbym się po ponad dwóch latach bez żadnych widocznych rezultatów, lecz w obecnej sytuacji nie miałem zamiaru odpuszczać. Nie teraz, gdy poznałem tych wszystkich dobrych ludzi. Kto wie, może dowiedzenie się czegoś o źródle klątwy podsunie nam rozwiązanie, jak ją złamać?

Trylogia Farrevéle #1 Sójka i gargulecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz